Irlandia to ostatnio bardzo modny kierunek podróży Polaków. Jedni jadą tam do pracy, inni turystycznie lub w odwiedziny. W tym ostatnim celu jadą do Irlandii Lucyna i Tadeusz - sympatyczna para- znajomi z powieści "Wypadek na ulicy Starowiślnej". Celem ich podróży jest niewielkie miasteczko New Ross. To w nim mieszka Marta wraz z córką Małogosią. Owe panie wynajmują uroczy domek z którym wiąże się pewna mroczna historia sprzed lat. To tutaj zamieszkiwała kiedyś z rodzicami i służbą piękna, młoda dziewczyna. Pewnego dnia zniknęła w dość niejasnych okolicznościach. Przypuszczano, że została zamordowana przez odrzuconego konkurenta do jej ręki, służącego jej rodziców. Panna nie była mu przychylna, wręcz drwiła z jego uczuć. A kawaler w gorącej wodzie kąpany powiedział kiedyś w afekcie, że zabije i ją i siebie. Podsłuchali to inni służący i właśnie ich zeznania po zaginięciu córki gospodarzy stały się podstawą do uznania nieszczęśliwego zalotnika winnym zabójstwa i ukraniu go. A jak było naprawdę? Po wielu latach nasuwają się spore wątpliwości co do skazania chłopaka być może niewinnego tylko na podstawie poszlak. Marta, Gosia i jej goście chcą dotrzeć do prawdy i odkryć tajemnice sprzed lat. Czy dopną swego celu? Czy pomoże im w tym Roger - irlandzka sympatia Gosi? A może użyteczny w rozwikłaniu zagadki będzie Władysław, który wraz z żoną udaje się w odwiedziny do jej córki?
Niedawno czytałam "Wypadek na ulicy Starowiślnej". Książka mnie nieco rozczarowała, także z mieszanymi uczuciami sięgnęłam po najnowszą książkę Pani Lucyny. I dobrze się stało, że ją przeczytałam, bo ominęłaby mnie bardzo dobra lektura. Śmiało mogę użyć określenia wyborna. Jest zdecydowanie lepsza i świetnie się przy niej bawiłam. Powieść jest książką, w której ciągle coś się dzieje, a akcja nie wlecze się. Autorka zaserwowała tym, którzy przeczytają "Jestem blisko" sporo emocji, niespodzianek i przygód. Nie brakuje dreszczyku, ciekawej sensacji i humoru. Ta lektura to może nie taki typowy kryminał, ale mieszanka powieści obyczajowej z nutą sensacji i thrillera. I to połączenie sprawia, że książka jest przyjemna i lekka w odbiorze, czyta się szybko. Wplecione w fabułę celtyckie wierzenia i legendy dodają jej smaku i osobiście bardzo mnie zaciekawiły. Może wstyd się przyznać, ale o runach i Celtach wiem niewiele, ale po przeczytaniu tejże powieści będę chciała tę wiedzę zdecydowanie poszerzyć. Irlandia ukazana w "Jestem blisko" jest piękna i powabna, otoczona mgiełką tajemnic, sielanowymi krajobrazami, które potrafią zapierać dech w piersiach. Urocze domki z kamienia, celtyckie cmentarze sprzed lat, magiczne krzyże i kamienie są bardzo charakterystyczne dla tego kraju, a jak się okaże, że z wieloma z nich są związane jakieś sekretne historie to dla mnie jest wystarczającym powodem, by pomarzyć o zwiedzeniu tego miejsca. Lucyna Olejniczak ogromnie mnie to takiej eskapady zachęciła. No i choć za piwem nie przepadam to z chęcią sporóbowałabym guinnessa może nie samego, ale z dodatkiem soku. Po lekturze mam również ochotę tak jak bohaterowie w książce na odwiedzenie irlandzkiego pubu i posłuchanie ludowej muzyki, która ma coś w sobie, co nawet największych malkontentów porywa do tańca. Warto, warto się sięgnąć po tę powieść. Będzie się podobała tym, którzy lubią nawał przygód w książce i dreszczyk emocji przy lekturze.