W końcu nadszedł czas na moje pierwsze spotkanie z twórczością Camilli Lackberg - na pierwszy ogień poszła "Syrenka". To wprawdzie szósty tom sagi kryminalnej, której akcja umieszczona jest mieście Fjällbacka, rodzinnym mieście szwedzkiej pisarki, jednak nie miałam problemu z odnalezieniem się wśród misternie powiązanych bohaterów w nowej mieścinie. Czy to naprawdę dobry kryminał, czy tylko kryminalne czytadło?
W Fjällbacce Patrik Hedström zajmuje się tajemniczym zaginięciem Magnusa Kjellnera - wzorowego ojca i głowy rodziny. Mężczyzna wyszedł z domu pewnego ranka i do tej pory nie wrócił, nikt nie wie nic, po kilku miesiącach Patrik czuje się coraz bardziej zdeprymowany swoją niewiedzą, błądzi jak dziecko we mgle. Standardowa sytuacja, można rzec, facet na pewno nie żyje. Jednocześnie na jaw wychodzi niepokojąca sprawa debiutanta literackiego, Christiana Thydella. Pisarz dostaje od dłuższego czasu listy z pogróżkami. Żona Patrika, Erika, współpracowała z Christianem przy tworzeniu jego książki, "Syrenki". Zostaje ona zaangażowana w śledztwo, ponieważ okazuje się, że sprawa Magnusa i Christiana może mieć jakiś związek. Pikantności dodaje fakt, że Christian jest bardzo skrytym człowiekiem i nawet jego żona nie może powiedzieć policjantom nic o jego przeszłości...
Czytelnik staje przed pytaniem, jakie wydarzenia z przeszłości wpłynęły na obecne losy czterech mężczyzn, którzy wyraźnie przed nią uciekają i nie chcą jej pamiętać? Migawki pisane kursywą to przebłyski, które wręcz zmuszają do ich powiązania z teraźniejszością i wcale nie jest to trudne. Nie można też nie zgadnąć, do którego bohatera należą owe wspomnienia i jak mogły wpłynąć na jego przyszłość. Jednak kiedy wszystko wydaje się oczywiste, zagadka w prawie całości rozwiązana, i kiedy czytelnik myśli, że przechytrzył Lackberg, to ona przechytrzyła jego. I wcale nie śpieszy się z wyjaśnieniem, niech się cwaniak głowi aż do końca czytania! Fabuła brnie do przodu, nowe fakty nie śpiesznie wychodzą na wierzch, stwarzając co raz to większą mapę myśli śledczych - tych profesjonalnych i nieprofesjonalnych, a w czytelniku lekką konsternację. Rozwiązanie ciągle wyślizguje się z rąk, umyka tuż obok, ociera się o bohaterów, gmatwając w głowach i irytując. Zwłaszcza, że prześladowani wcale nie są skorzy do współpracy.
Mozaika bohaterów jest różnorodna, lecz ściśle dopasowana. Lackberg szybko wprowadza wszystkie postacie, lecz robi to w umiejętny sposób, każdego charakteryzując, wiążąc z akcją i nadając mu jakąś wyróżniającą cechę, często negatywną. Żadna postać nie jest zbędnie wyidealizowana, co najwyżej można zauważyć hierarchię większego zła i mniejszego zła. W takim układzie każdy czytelnik powinien znaleźć swojego ulubieńca i takiego, którego posłałby do diabła. Wilczy bilet ode mnie otrzymałby zdecydowanie Erik - wyrachowany facet, zdradzający żonę, lecz żyjący z nią pod jednym dachem, aby nie oddać jej części swojego majątku. Bohaterowie są też uwikłani w miłosne sprawy, lecz absolutnie nie nadają one powieści wybujałej aury romantyczności - wręcz przeciwnie. Aż czuć bóle serc, psychiczne udręczenie, wściekłość i niemoc w przypadku dwóch niechcianych żon. Aż chce się zapytać, czemu tak właściwie godzą się na poniżanie?
Pisarka łatwym, prostym językiem wprowadza w świat morderstwa, piętna przeszłości i bardzo naturalnych bohaterów. Naprawdę nie rozumiem po przeczytaniu "Syrenki" narzekań na albo styl pisarki, albo przekład - owszem, jest bardzo prosty, potoczny, rzeczowy, ale czy to wystarczający powód do miażdżącej krytyki? Wg mnie taki język sprawdza się przy opisywaniu zwykłych, prostych postaci. Pisząc prostych, mam na myśli nie krytykę, ponieważ postacie były zbliżone maksymalnie i realne, lecz po prostu przeciętne. Mimo tego faktu przeciętności, jak już wspomniałam, każdej postaci została nadana jakaś cecha, problem prywatny czy też związany ze śledztwem, znamię przeszłości - to wszystko przeróżne i wpływające na głębszy odbiór. Być może nie zasługuje na docenienie najwyższych lotów, bo przecież nie jest nowatorskie, lecz na pewno na przychylną akceptację.
Lackberg nie szczędzi opisów prywatnego życia, uroków i "uroków" macierzyństwa kobiet, zagmatwanego stanu psychicznego Christiana, lecz niekiedy można odczuć przesycenie obyczajowością w książce i chwilowe odrzucanie intrygi na dalszy plan. Plan kryminalny i obyczajowy mogłyby być trochę lepiej wyważone, aby nie było czuć przesytu ani jednym, ani drugim, jeśli już muszą pojawić się oba. Na szczęście nie były suche i nudne - emocjonalność postaci, ukazanych w pełni życia, także w dresie i bamboszach, gwarantuje ciągłe zainteresowanie powieścią.
Brutalne rozwiązanie zagadki nie pozostawia żadnych wątpliwości i niedosytu, dla mnie było zaskoczeniem, o ile nie nawet szokiem, lecz z kolei pisarka umieszcza bohaterów w tak dramatycznym położeniu, że aż chce się od razu sięgnąć po następny tom.