Traktat o łuskaniu fasoli (2006)
kategoria: literatura współczesna
liczba stron: 400
cena: 35,00
wydawnictwo: ZNAK
ocena: 8/10
“Nieraz tylko to z całego życia zostaje, czego się nie sprzeda.”
WYŁUSKANY
„Niech pan zauważy, co znaczył zawsze powrót z wojny. Ktoś wrócił, ktoś nie wrócił, już to samo wyznacza skalę naszemu doświadczeniu. Ktoś wrócił, ktoś nie wrócił, urasta do rangi naszego rozdarcia. Jakby los ludzki nieustannie się huśtał między radością a bólem. Jeśli spojrzeć na wojny z tej perspektywy, mogłoby się wydawać, że jedynie dla takich powrotów toczone są wojny. Jakby nie było wyższej miary dla radości człowieka. Czy dla większego bólu, jeśli ktoś nie wrócił [1]”.
Wiesław Myśliwski za powieść Traktat o łuskaniu fasoli otrzymał statuetkę Nike. Książka również została wyróżniona Nagrodą Literacką Gdynia. Autor jest mistrzem we władaniu piórem. Z początku nie jest się pozytywnie nastawionym do lektury, widząc czterystu stronicową powieść. W dodatku prowadzony dialog – bo to są jakby ramy powieści – nie jest ping pongiem. Nie ma się do czynienia ze zwartą akcja, że ktoś coś powie, inny o coś zapyta i tak się to będzie ciągnąć. Głosy krytyczne mówią, że pisarz wcisnął do dzieła za dużo mądrości. Jednakże nie jest to prawda. Wiesław Myśliwski nie przedstawia, ani też nie komentuje starożytnej filozofii. Pokazuje ze swojej perspektywy, co sądzi na temat życia, wojen, muzyki, zwierząt. I nawet jeśli przemyca w tym mądrość, jest ona wyłożona tak łopatologicznie, by po książkę mogli sięgnąć nie tylko starsi ludzie, ale i młode pokolenie. W dodatku nie nakazuje, by czytelnik wyciągał wnioski z przytoczonych historii. Raczej wskazuje jedną z wielu dróg. Mówi, by zadawać pytania. Zawsze. I tylko po to, by na wiele z tych pytań nie usłyszeć nigdy odpowiedzi.
Książka nie bez powodu nosi taki tytuł. Rozliczenie, które widnieje na stronicach powieści, zaczyna się od pytania o fasolę. Tajemniczy ktoś, o którym nie dowiadujemy się zupełnie nic, wraz z narratorem siadają, jak to dawniej robiono, do łuskania fasoli. Kim jest przybysz? A może pytanie powinno brzmieć: – Czym? – Bohater przy tej robótce, jaką było łuskanie fasoli, zrobił bilans swojego życia. Chociaż bilans zazwyczaj wychodzi na zero, bo lewa strona musi równać się prawej. Nie można powiedzieć, że w życiu jest tak samo. Być może była to raczej spowiedź przed Nieznajomym. Narrator nie szukał u niego pocieszenia, zrozumienia, czy też gestów współczucia. Może po prostu chciał z kimś porozmawiać. Bo przecież wyrzucenie z siebie ciężaru życia łatwiej przychodzi, gdy mówi się o tym z osobą obcą, niż bliską. Powieść nie toczy się w jednym czasie. Jest przeplatanką wątków, historii, wspomnień. Mówi o losie ludzkim, który przeżył wojnę. Przebywał w wielu domach poprawczych. I imał się każdego zawodu, byleby tylko zarobić. Jego cel stanowiła muzyka. Jako saksofonista, jednakże nadal amator, jeździł po kraju. Aż w końcu zatoczył koło. I wrócił do początku. Do domu. Do wsi, gdzie ocalał jako jedyny, bo wioskę tą spacyfikowali Niemcy. Mówi o zwierzętach. Psach, które są porzucane przez ludzi. Pyta: „Czy człowieka stać na takie przywiązanie do psa, jak psa do człowieka?” Po czym odpowiada: „Wątpię. O, to nie takie samo przywiązanie. Według mnie, psy mają wiele przewag nad człowiekiem. Psy nie prowadzą na przykład wojen, nie łamią praw, bo ich nie muszą ustanawiać, mają je w sobie[2].” Opowiada o młodości, że ona rządzi się swoimi prawami: „Młody jest gotów na wszystko, aby starszych wyprzedzić. Młodemu się śpieszy. Młody nie ma tej cierpliwości, której nabiera się z doświadczeniem. Nie ma zrozumienia, że i tak zmierzamy ku jednemu. Młodym zawsze się wydaje, że zbudują nowy, lepszy świat[3].” Po czym usprawiedliwia młodość: „Młodość ma prawo chcieć, czego nie ma, a nawet, co jest niemożliwe[4].” Jednakże nie odpowiada na pytanie, dlaczego. Mówi też o miłości, że na nią nigdy nie jest za późno. Jednak z wiekiem człowiek inaczej na nią patrzy, co innego jest dla niego ważne…
Po przeczytaniu człowiek czuje niedosyt. Bo budzą się w nim różnorodne pytania. I niby to historia zwykłego człowieka, naznaczonego przez życie dwudziestowiecznymi tragediami. Ale to też historia każdego, kto ma okazję sięgnąć po tę książkę. Powieść metafizyczna, traktat egzystencjalny czy też po prostu spowiedź… Nadal ta książka będzie jednym wielkim niedomówieniem, niejasnością i zbiorem pytań, na które życie może kiedyś nam odpowie. Warto chcieć przeczytać Traktat o łuskaniu fasoli. Może tylko po to, by po jej przeczytaniu dojść do wniosku, że jest się właśnie w tym samym punkcie rozmyślania o życiu. Lub po to by okiem wręcz krytycznym stwierdzić, że autor się myli. Może po to, by zadać sobie pytanie do czego to wszystko zmierza i czekać, aż przeznaczenie da w stosownym momencie odpowiedź.
[1] Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2006, str.264
[2] Ibid., str.137
[3] Ibid., str.102
[4] Ibid., str.325