Bohaterką reportażu jest kamienica. Blisko pięćsetletnia, przycupnięta na ulicy Złotej w Lublinie.Od wieków w jej murach drzemią historie mieszkańców i dzieje miasta. "Tam zdarzyło się wszystko: życie, śmierć, miłość, poezja" - napisze Hanna Krall. To z nią zwiedzimy piwnice i wszystkie piętra budynku, zajrzymy do pokojów, poznamy domowników i ich gości. Zobaczymy ich, jakbyśmy przeglądali album pełen czarnobiałych fotografii.
"Wyjątkowo długa linia"jest kolejną pozycją Hanny Krall, dotykającą losów ludzi wyznania mojżeszowego podczas II wojny. Sama autorka, pochodząca z żydowskiej rodziny, była ukrywana, ocalała także podczas transportu do getta. Jej bliskim tego szczęścia zabrakło.Od lat utrwala więc historie i wydarzenia, spotyka się i rozmawia z tymi, którzy jak ona przeżyli ("Zdążyć przed Panem Bogiem" to owoc wspomnień Marka Edelmana). Wszystkich chce uwiecznić, przywrócić pamięć."Tak mogło to wyglądać.Mogło się też zdarzyć zupełnie inaczej"- powie o Franciszce Arnsztajnowej, zastanawiając się nad ostatnimi chwilami przygłuchej starszej pani. Bo Franciszka miała wybór - mogła schronić się u znajomych, pod Warszawą lub podzielić los Żydów w Lublinie. Wybrała to drugie. Wszystkich wojna jej zabrała.Męża, Marka, szanowanego lekarza, synową, syna, jego narzeczoną i przyjaciela, poetę. To Józef Czechowicz miał wyjątkowo długą linię życia. "Wspaniała, prawda? Nic złego nie może mi się przytrafić (...)" - żegnał się przed wyjazdem do Warszawy. Zginął w pierwszych dniach wojny pod gruzami salonu
fryzjerskiego.
Czterdzieści pięć rozdziałów zamieszkuje sto siedemdziesiąt trzy osoby. Mijają lata, ludzie odchodzą, giną, umierają, a kamienica wciąż trwa. Ona jedna pamięta wszystkich.
I łączy. Poznajemy ich w chaosie, przeskakując lata, pokoje, piętra. Chwilami wszystko się miesza. Krótkie, skąpe zdania są bezlitosne. Nie pozostawiają złudzeń (Hemingway powiedziałby, że są mocne jak prawy sierpowy). Działają na wyobraźnię, obok
szczegółowych opisów. Mamy wrażenie, że jesteśmy świadkami akcji. Nieomal widzimy Czechowicza nachylonego do tuby pani Arsztajnowej i wykrzykującego doń swoje wiersze:
" LICZĘ 22 PIĘTRA,
LICZĘ 22 LATA,
JEST NAS DWUDZIESTU DWÓCH (..)"
Reportaż Hanny Krall ukazywał się fragmentami w "Gazecie Wyborczej", publikacja książkowa pojawiła się w 2004 roku. W roku następnym została nominowana do nagrody literackiej NIKE. Niewielka, dość cienka książeczka o przebogatej treści i ładunku emocjonalnym.
Oceniam ją 5/5.