Zaczęło się od kamyków. Nie byle jakich, bo wartych dużo pieniędzy, należących do znanej rodziny i jak to bywa w ich przypadku krwawych. Oczywiście chodzi o diamenty. A dokładniej siedem diamentów wielkości gołębich jaj. Pewnego dnia w biurze prywatnego detektywa pojawia się z nietypową przesyłką Martha Marsh i prosi o przechowanie przez kilka dni. Sherman zgadza się, choć nie bez oporów. Zawodowa intuicja podpowiada mu, że pakuje się w kłopoty. Wkrótce okazuje się, że mąż klientki został zamordowany, ona sama przepada bez śladu, a bohaterem, oskarżonym o współudział w zabójstwie, interesuje się policja i mafia. Pomiędzy nimi rozpoczyna się wyścig z czasem i gra o cenne kamyki i wyjaśnienie zagadki- kto zabił Edgara Marsha Trzeciego?
„Siedem kamyków” ukazało się w roku 2012 nakładem Wydawnictwa Pi jako kolejna pozycja serii superkryminał.pl. Autorem książki jest Peter Janees. Nazwisko wcześniej nie obiło mi się o uszy, choć czy z jego twórczością nie miałam wcześniej do czynienia pewna nie jestem. Okazuje się bowiem, że naprawdę książkę napisał Marian Piotr Rawinis, a Janees to jeden z wielu pseudonimów (pod tym samym ukazała się jeszcze „Kłopotliwa dziewczyna”). O Rawinisie niewiele wiadomo. Z wykształcenia bibliotekarz, pracował jako dziennikarz i redaktor naczelny „Aleje 3” . W 2010 roku opuścił Częstochowę, by zamieszkać na Suwalszczyźnie i całkowicie oddać się pisaniu. Oprócz powieści kryminalnych jest także autorem powieści historyczno- obyczajowych.
Lektura ma wszystkie cechy jakie powinien mieć kryminał. Jest detektyw – samotnik, nie bardzo lubiany przez depczącą mu po piętach policję, zgryźliwy i ironiczny, cechujący się inteligencją. Peter Sherman. Jest zabójstwo – ginie potentat amerykańskiej branży obuwniczej. Podejrzenie pada na żonę, która znika i zabiera ze sobą diamenty. Jest wątek miłosny- Sherman spotyka piękną Judy. I wszystko mogło by się skończyć nieco radośniej dla niego, ale kobieta prowadzi swoją grę. W dodatku okazuje się być adwokatem pani Marsh. Jest i niejednoznaczne zakończenie. Czuje jednak pewien niedosyt, czegoś w niej mi brakuje. Akcja powieści toczy się bardzo szybko. Janees skupił się na fabule, opisów w zasadzie nie ma. Styl pisania jest zwięzły, zdania oszczędne, rozdziały krótkie. Książka nie jest duża pod względem objętościowym, szybko się ją czyta. Niewątpliwą jej zaletą jest humor słowny. Wymiana zdań, bardzo często podszyta sarkazmem, bawi. Nie jest jednak wymagająca, nie za bardzo wciąga. Może to sprawa za mało intrygującej zbrodni?
Mimo wszystko oceniam „Siedem kamyków” jako przyzwoitą powieść kryminalną i oceniam 7/10.