„Obyś żył w ciekawych czasach”- takie znane powiedzonko przyszło mi na myśl kilka sekund przed zaczęciem pisania niniejszej recenzji. Nasze czasy czyli wiek już, w kolejności, dwudziesty i pierwszy to czasy hiper ciekawe. Internet daje dostęp do, niemal dosłownie, wszystkiego, łączność i komunikacja jest szybka niczym promień światła, wiek którego dożywamy zdecydowanie się wydłużył a gadżety ułatwiają a zarazem utrudniają nasze życie. Niemniej jednak, jak mawiali starożytni: „Historia est magistra vitae” i to właśnie cofając się w przeszłość znajdziemy dowód na to, że kilka stuleci temu „czasy” były o stokroć ciekawsze.
Tą właśnie wstępną dywagacją zmierzam drobnymi kroczkami do meritum, czyli przybliżeniu wam debiutanckiej książki Wiktora Trojana „Axis Mundi” która stanowi znakomite połączenie „ciekawych czasów” wieku XIV oraz rozbudowanej fantazji autora.
Podtytuł powieści to „Bohater własnego życia”, powieść Trojana jest bowiem kolorowym, biograficznym freskiem namalowanym na obfitym w historyczne zawirowania „tynku” renesansowej Rzeczpospolitej. Piszę „biograficznym”, ponieważ „Axis mundi” to oś ówczesnego świata wokół której oscylują losy Witolda Boguszewicza, głównego bohatera powieści. Urodzony pod dziwnym układem gwiazd, Witold to litewski szlachcic, którego poznajemy w dniu jego narodzin i któremu towarzyszymy przez niemal całe jego, burzliwe niczym górskie lato, dorosłe życie. Jak na prawdziwego protagonistę rodem z kart powieści przygodowo-historycznej przystało, Bohuszewicz przeżywa rozczarowania, kocha, zyskuje sławę, walczy i spiskuje a jego wyczynami i niesamowitymi przygodami spokojnie można by obdzielić jeszcze kilka innych osób. Gdybym rozpisał się na ich temat zeszłoby mi się dobrych kilka godzin. Powiem tylko tyle, że najważniejszym wydarzeniem w życiu Witolda jest chwila w której zostaje klientem polskiego magnata, Olbrachta Łaskiego, z którym przyjdzie mu spleść swe losy niczym wężom na lasce Eskulapa. A sploty owe są niezwykle twarde i poskręcane. Obu bohaterom przyjdzie m.in. walczyć o dobre imię Rzeczpospolitej, knuć intrygi, eksperymentować z alchemią i astrologią a przede wszystkim podróżować do kilku niezwykłych miejsc. Na temat fabuły to tyle, resztę przeczytajcie sami.
„Axis mundi”, to książka niesamowicie rozbudowana i napisana niezwykle profesjonalnie. Prawdziwa powieść historyczna powinna być przede wszystkim dokładna i wiarygodna a powieść Trojana zdecydowanie spełnia oba te warunki. Co więcej oprócz faktów historycznych, autor wzbogacił powieść licznymi nawiązaniami do ówczesnych zwyczajów, świąt i tradycji wśród których mogę wymienić takie ciekawostki jak choćby opis sarmackich zapustów. Mamy również, jak można było przewidzieć, wątek militarny czyli opisaną „na bogato” kampanię Stefana Batorego. W powieści, również, aż roi się od postaci, które ciężko czasem zapamiętać i które raz wnoszą bardzo wiele innym razem stanowią zaś tylko zbędne tło. Powyższe elementy mogą przytłoczyć i zniechęcić, ale Sienkiewicz również je wplatał i nikt się go nie czepia. I basta.
Historyczne ciekawostki, wierność opisów i wydarzeń to jednak tylko przysłowiowy czubek góry lodowej. "Axis Mundi" oferuje wytrawnym literackim graczom o wiele, wiele więcej. Książka jest tylko z pozoru historyczno-przygodową opowieścią o życiu mieszkańców XVI wiecznej Polski i Europy, tak naprawdę za tą pozorną otoczką kryje się cała kopalnia symboli, odniesień i paraboli. Już sama konstrukcja powieści jest hermetyczna. Liczy się tu każdy tytuł, liczba i kolejność rozdziałów a przede wszystkim bohaterowie, których na swojej drodze spotyka duet Bohuszewicz-Łaski. Autor nawiązuje bogato do szeroko rozumianej popkultury, ezoteryki, astrologii, mitologii słowiańskiej a przede wszystkim pereł literatury światowej i rodzimej. Czytając „Axis…” co krok napotykamy jakąś aluzję, znaczenie w znaczeniu oraz inne literackie wyzwania jakimi świadomie raczy czytelnika „mistrz gry”, Wiktor Trojan. Tym samym powieść to swoista rozgrywka i wyzwanie na miarę „Gry w klasy” Cortazara czy „Wahadła Focaulta” Eco. Rozrzut inspiracyjny jest tu również niemały. Autor podaje jako swoje literackie muzy tak skrajne skojarzeniowo elementy jak teorie „holistyczne” czy muzykę grupy Lao Che. O wszystkich pozostałych inspiracjach przeczytacie szerzej na stronie książki:
www.axismundi.org.pl. Przyznam się szczerze, że to właśnie cała ta woalka i symbolika urzekła mnie w powieści najbardziej.
Język powieści, choć miejscami archaiczny i obfitujący w wyjątkowo rozbudowane zdania złożone jest jednak przystępny a dialogi między bohaterami – wiarygodne. Wszystkie historyczne fakty i ciekawostki a także inspiracje oraz odniesienia wyjaśnia autor w formie całej masy błyskotliwych przypisów u dołu stron. Mnie kojarzył się ten zabieg z pewnym rodzajem deus ex machina czyli zaskakującej „deski ratunku” od autora. Jest to tym samym pewien rodzaj nieustającego kontaktu: twórca-odbiorca, którego brakowało mi w innych powieściach tego typu. Wyskakujący z dołu kartki i mrugający do czytelnika autor to, przyznacie mi racje, ewenement i czytelnicza gratka.
Akcja powieści, z pozoru tylko, pozbawiona jest jakiegoś zdecydowanego tempa a bohaterowie nie mają ściśle określonego celu i przejrzystego modus operandi. W zaskakującym finale wszystkie nieścisłości zostają wyjaśnione a „Axis mundi” zatacza swoisty krąg niczym mityczny Ouroboros, pozostawiając jednak kilka pytań i otwartych wątków, czyli swoiste pole do popisu dla czytelnika obdarzonego kreatywną wyobraźnią. Sam autor twierdzi, że jego debiutancka powieść nie była z założenia opowieścią akcji a przede wszystkim alegorią mikrokosmosu życia, jego teatralności oraz nieprzewidywalnych zawirowań.
Suma sumarum, „Axis mundi” to powieść zdecydowanie godna polecenia. Choć jest to książka dla czytelnika myślącego i wymagającego, sądzę, że każdy powinien znaleźć w niej coś dla siebie. XVI wiek to zdecydowanie „ciekawe czasy” czego dowodzi popularność tej epoki w literaturze ostatnich lat. Sam będąc fanem powieści średniowieczno-renesansowych z całym przekonaniem umieszczam książkę Wiktora Trojana na szczycie listy literatury gatunku wśród takich tuz jak Sapkowski czy Komuda. Moim zdaniem autor wykonał kawał dobrej roboty. Czekam na więcej i dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że skutecznie udało mi się zachęcić wszystkich do sięgnięcia po powieść pana Trojana a tym samym nie przytłoczyć ilością łacińskich wtrętów. Wybaczcie, takie zboczenie…