Po przeczytaniu książki mam mieszane uczucia.
Moim zdaniem najlepszą historię Chin od rewolucji Mao napisała Jung Chang w „Dzikich łabędziach”. była ona dla mnie szokująca. Jung Chang mieszka poza Chinami. Natomiast Mo Yau jest obywatelem Chińskim, co widać w jego powieści. Prześlizguje się po historii Chin. Pisze o wielkim głodzie (jedliśmy nawet węgiel), ale nie wspomina o genezie zjawiska. Co pewien czas ktoś znika, ktoś jest zabierany do obozu pracy, ale nie pisze dlaczego. Czasami daje przykłady ewidentnego łamania prawa, a resztę przemilcza. Wan Serce nie była biedną dziewczyną ze wsi, której udało się zostać położną, była córką lekarza walczącego po słusznej stronie. Sama też zawsze stała po słusznej stronie, razem z całą rodziną. Dzięki takiej postawie i Kijanka mógł osiągnąć sukces. Bardzo delikatnie jest pokazane jak przez lata swojej pracy zmienia się aby dostosować się do zmian politycznych nastrojów i aby nie popaść w niełaskę. Chociaż nie jest powiedziane co by się stało gdyby zeszła z jedynie słusznej drogi.
Pierwsza część książki opisująca walkę z przesądami i „babkami” jest wspólna dla całego świata. Chyba w „Stuleciu chirurgów” opisuje autor koniec XIX wieku w Paryżu gdzie lekarze w szpitalach buntowali się i uważali za głupotę mycie rąk jak z prosektorium przechodzili do sal z rodzącymi kobietami. Dziwili się tylko, że aż tyle ich umiera w połogu. A po wsiach w Europie długo jeszcze nie widziano położnych, tylko królowały „babki”
Najciekawsza jest środkowa część książki , która opisuje walkę z nadmiernym przyrostem naturalnym wszelkimi metodami. Opisuje jak wiele cierpienia i tragedii kryło się za tym rozporządzeniem. Jak usuwano ciążę do ostatnich dni, kiedy to już było śmiertelnym zagrożeniem dla kobiet. Ale to kobiety i ich mężowie byli głupi, a nie barbarzyńskie prawo. Nawet gdy dotyka to żony głównego bohatera, on staje po stronie ciotki.
Ostatnia część jest nudna, a wręcz propagandowa. Wszyscy stali się praworządnymi obywatelami, zdobyli majątek i uznanie. Ci, którym się to nie udało są chorzy umysłowo. Kraj rozkwita i wszędzie widać dobrobyt i bogactwo.
Teatru absurdu autorstwa Kijanki zupełnie nie pojmuję. Chyba, że w tym absurdzie próbował delikatnie pokazać jakie to wszystko było złe.
Daję 6 punktów za środkową część opisującą politykę ograniczenia urodzin, gdyż o tym moja wiedza była nikła. Interesujące jest w jaki sposób obywatel Chin może pisać o swojej historii. Wszystko co robiła władza jest mądre, tylko ludzie czasami do tej mądrości nie dorośli i ponosili konsekwencję.
Książka warta przeczytania i spojrzenia też przez pryzmat naszej historii, kiedy u nas królował komunizm.