Tyle osób zachwalało książkę, że musiałam po nią sięgnąć (choć wcale tego nie planowałam). Była to dość spontaniczna decyzja. Usiadłam i stwierdziłam: no to teraz "Yelloface".
Książka napisana jest w bardzo nietypowy sposób. Mianowicie dialogi są ograniczone do minimum, a główna bohaterka po prostu opowiada nam o wszystkim, co się dzieje. Często również o tym, co mówią inni ludzie. Można się poczuć tak, jakby to koleżanka nam opisywała swoją historię. A ta opowieść dotyczy rynku wydawniczego i walce June o własną karierę. Zawsze w cieniu swojej przyjaciółki - Atheny, nagle dostaje szansę (a raczej ją kradnie) na pokazanie światu swoich umiejętności. Będąc w mieszkaniu przyjaciółki, w jej ręce trafia rękopis nowego działa Atheny. Kiedy więc później tego wieczoru, autorka pada martwa, June zabiera rękopis, a wkrótce oprawia go we własne słowa i wydaje pod własnym nazwiskiem. Odnosi wielki sukces i gdy wydaje się, że wreszcie jej marzenia się spełniają, w jej życiu pojawiają się demony, które nie pozwalają jej cieszyć się sukcesem.
Książka jest pełna rasizmu. Podobno to celowe, podobno książka jest satyryczna i specjalnie wyolbrzymia problemy, ale... Wciąż bardzo mocno mi to doskwierało, wkurzało, irytowało i zabierało część radości z czytania. Nawet jeżeli autorka chciała pokazać ten problem, mogła to zrobić w bardziej ograniczony sposób. W pewnych momentach miałam wrażenie, że główna bohaterka zostanie oskarżona o rasizm, bo oddycha tym samym powietrzem, co Azjaci. Także pod tym względem ta książka jest po prostu zła. Rozumiem, że w obecnych czasach ten problem również jest wyolbrzymiony i oskarżenia o rasizm są czymś na porządku dziennych. Rozumiem, że obecnie rasizm przejawia się przede wszystkim w drugą stronę - to biali ludzie są dyskryminowani. W erze poprawności politycznej, gdy na każdym kroku krzyczą nam o tolerancji, biali ludzie muszą się zastanawiać nad każdym słowem, każdym gestem, czy czasem nikogo - nawet nieświadomie - nie obrażą. A gdy coś się nie spodoba, od razu oskarżani są o rasizm. Tak to wygląda, coraz bardziej zmierza w złym kierunku, ale czytanie o tym w tej książce naprawdę bolało. Było tego po prostu za dużo.
Pokazanie procesu wydawniczego, współpracy autora z wydawnictwem, agentem i zmaganiami z marketingiem i czytelnikami/krytykami, według mnie został bardzo dobrze przedstawiony. Podejrzewam, że i tu pojawiły się przejaskrawienia i w rzeczywistości to nie wygląda aż tak źle, ale na pewno miło było spojrzeć na to wszystko od drugiej strony. Jak się okazuje - wcale nie jest tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać.
Kwestia moralności June została już chyba skomentowana przez wszystkich i większość tych opinii jest jej nieprzychylna. Pewnie wyjdę poza schemat i może niektórym się moje zdanie nie spodoba, ale uważam, że June zachowała się tak, jak zachowałaby się większość niespełnionych pisarzy. W jej ręce wpadł rękopis wielokrotnie nagradzanej Atheny. Rękopis bardzo surowy, właściwie tylko zarys powieści, do którego June musiała się solidnie przyłożyć, aby coś z niego powstało. Książkę można powiedzieć napisała samodzielnie, opierając się o szkic przyjaciółki. Research jaki przy okazji tego pisania zrobiła wymagał od niej naprawdę sporo pracy, przeczytania miliarda książek i artykułów. Jedynym problemem jest to, że nie przyznała się do tego, że jest to pomysł koleżanki. Początkowo June nie planowała tej książki wydać. Chciała tylko ją skończyć, bo uznała, że jest to winna Athenie. Jednak po wielu godzinach pracy nad powieścią, zdecydowała się na ten krok. I powtarzam - w tym miejscu powinna od razu powiedzieć, że pomysł jest Atheny, a ona go tylko napisała. Nie dziwi mnie natomiast, że później wciąż w to brnęła, gdy oskarżano ją o plagiat - miała do stracenia WSZYSTKO. Ilu z Was, zdecydowałoby się oddać wszystko i przyznać do błędu? June nie miała już wyjścia.
Także owszem, bohaterka popełniła karygodny błąd, ale wszystko, co robiła później, było tylko odruchem obronnym i instynktem samozachowawczym. Myślę, że wiele osób (nawet tych, którzy tę postawę krytykują) w takiej sytuacji postąpiłoby tak samo. Nie mówię o kradzieży i przypisaniu sobie czyjeś twórczości, a tylko o ochronie własnego tyłka, gdyby już taka (lub podobna) sytuacja się wydarzyła.
Całość naprawdę czytało się bardzo dobrze, a pod koniec atmosfera zrobiła się tak gorąca, że nie mogłam oderwać się od lektury. Podobał mi się bardzo pokazany problem hejtu i to, jak w ten sposób, można zniszczyć komuś życie. Przerażało, ale - bądźmy szczerzy - to nie jest wiedza tajemna, że tak to właśnie wygląda. Internetowi trolle naprawdę potrafią do kogoś napisać, że jest dziwką i ma się zabić. Przerażające, ale w dobie Internetu i mediów społecznościowych, tak to niestety wygląda.
Książka porusza bardzo dużo problemów i mam nadzieję, że po jej przeczytaniu chociaż jedna osoba zastanowi się nad sobą. Nie udawajmy świętych, bo tacy nie jesteśmy. Wszyscy popełniamy błędy. June też je popełniła i sporo za nie zapłaciła. Jak dla mnie za dużo. Jedyne, czego mi tutaj zabrakło, to informacji o tym, jak poszła jej ostatnia powieść, o której wspomina na samym końcu książki. Bardzo mnie to ciekawi, bo June miała wielkie oczekiwania względem niej, a mam obawy, że potoczyłoby się to zupełnie inaczej niż sobie zaplanowała.