W zasadzie tak można podsumować główną linię fabularną „Wagabundy”, drugiego tomu „Trylogii świętego Graala”, Bernarda Cornwella. Główny bohater cyklu – Thomas z Hookton, wraca do Anglii, aby poznać rodzinne sekrety i ewentualnie odnaleźć wskazówki dotyczące miejsca ukrycia cennego kielicha. Ewentualnie – gdyż Thomas nie ma żadnej pewności, że jego nieżyjącemu ojcu powierzono kiedyś pieczę nad relikwią. Takich poszukiwań nie sposób prowadzić w tajemnicy – pogłoska zatacza coraz szersze kręgi i niebawem do starych wrogów Thomasa dołączają kolejni – a wśród nich przedstawiciel budzącej grozę Inkwizycji. Wprawdzie niektórzy rywale nie wiedzą nawet, czego szukają – jednak wizja zdobycia skarbu przyciąga jak magnes niemal wszystkich, którzy usłyszeli na ten temat choć słowo.
Legenda o świętym Graalu jest tak samo stara jak chrześcijaństwo, na jej podstawie osnuto wiele opowieści – że jedynie wspomnę relacje z poszukiwań prowadzonych przez Rycerzy Okrągłego Stołu, czy też filmową krucjatę Indiany Jonesa. Trudno zatem wymyślić na ten temat całkiem nową, zaskakującą historię. I, na szczęście, Bernard Cornwell nie próbuje tego robić – odniosłam wrażenie, że autor potrzebował jedynie dobrego pretekstu, aby Thomasa wyprawić w podróż po Europie wstrząsanej wojną stuletnią i umożliwić mu bezpośredni udział w kluczowych bitwach. Zresztą wśród wszystkich poszukiwaczy, Thomas jest najbardziej sceptyczny i wykazuje najmniej zapału. I nawet odnalezienie księgi z notatkami ojca (ha! po notesie Henry’ego Jonesa Seniora to już druga taka księga!) nie wpływa na intensywność jego działań.
Zatem – jeśli o główną linię fabularną chodzi – nie ma co liczyć na zaskoczenie, choć opowieść obfituje w nagłe zwroty akcji i dramatyczne, a nawet tragiczne wydarzenia. Niektóre poboczne wątki rozpoczęte w pierwszym tomie zostają zamknięte i choć nadal przygoda goni przygodę, to tempo akcji całości jest nieco wolniejsze, a nastrój opowieści – mroczniejszy. Nie jest niespodzianką również fakt, że autor nie przedstawił ostatecznego rozstrzygnięcia konfliktu między członkami rodu Vexille oraz że nie zakończył opowieści o Graalu – mam nadzieję, że ostatnia część trylogii wyjaśni przynajmniej losy głównego bohatera. Jednak prawdziwa wartość „Wagabundy” leży, moim zdaniem, w szalenie plastycznie opisanym tle historycznym i barwnie nakreślonym obrazie obyczajowym średniowiecznej Europy.
Na kartach książki autor prezentuje dokładny, bogaty w realistyczne szczegóły, opis dwóch – znaczących z punktu widzenia historii – starć, które dzieli niespełna rok. Pierwsze z nich to bitwa pod Neville Cross (nieopodal Durham), gdzie wielotysięczna najeźdźcza armia szkocka została powstrzymana przez naprędce zwołane, niewielkie oddziały angielskie. Drugie – to porażka Karola z Blois, pretendenta do tytułu księcia Bretanii, którego znacznie liczniejsza armia idąca na odsiecz oblężonemu Calais została pokonana przez angielskich obrońców La Roche-Derrien. Oba starcia miały poważne konsekwencje polityczne – król szkocki, David II Bruce został wzięty do niewoli, a wkrótce dołączył do niego w Tower niedoszły książę Bretanii. Przedstawione w książce relacje z przebiegu obu bitew są bardzo obszerne (opis starcia pod Durham zajmuje ponad 50 stron), ale tak napisane, że czytelnik w żadnym momencie nie odczuwa znużenia. Bernard Cornwell słusznie cieszy się sławą znakomitego militarysty – nawet niebędący pasjonatem czy ekspertem historii wojskowości czytelnik (jak niżej podpisana), ani na moment nie gubi się w narracji, z łatwością nadąża za bohaterami poszczególnych scen i nie ma kłopotów z ogarnięciem przebiegu całego starcia mimo, że autor sporo miejsca poświęca opisowi indywidualnych poczynań uczestników starć.
Bohaterowie „Wagabundy” nie poruszają się w próżni – autor, często w anegdotycznej formie, przedstawia ówczesne tradycje bożonarodzeniowe, opisuje procedury medyczne, techniki uszczelniania kadłubów statków, odmalowuje pełen kontrastów (według dzisiejszych standardów) obraz średniowiecznej wiary, która bezproblemowo łączyła ze sobą elementy chrześcijańskie i pogańskie, dogmaty kościelne i zabobony. I tak, obwiązanie się w pasie poświęconym skrawkiem zdobytej na wrogu chorągwi gwarantowało zwycięstwo w pojedynku, takie samo działanie miał włos świętego Andrzeja Apostoła wprawiony w rękojeść miecza, a wzmocnienie kobiecymi włosami cięciwy łuku zapewniało jej trwałość. Takie drobiazgi przybliżają czytelnikowi obraz życia w średniowiecznej Europie, skutecznie zapisują się w pamięci.
Coraz bardziej przekonuję się do książek Bernarda Cornwella – historyczna rzetelność autora, bogactwo szczegółów etnograficzno-obyczajowych oraz narracja pozbawiona dłużyzn i moralizowania w pełni wynagradzają mi pewną pretekstowość i przewidywalność fabuły. Dlaczego podręczniki nie są pisane takim stylem?
Recenzja ukazała się 2009-07-06 na portalu katedra.nast.pl