Od czasu do czasu wracam do wspomnień Polaków z piekła sowieckiego Gułagu. Autor tej książki, dwudziestoletni lotnik, we wrześniu 1939 znalazł się w części Polski zajętej przez Sowietów. Widząc nowe porządki wprowadzone przez bolszewię, usiłował uciec do Rumunii, na granicy został schwytany i wysłany do łagru w Kraju Krasnojarskim na Syberii.
Podobnie jak w innych książkach o sowieckim gułagu dostajemy opis okropności tego piekła: głód, wyniszczająca praca, wszechobecna przemoc, choroby. Bardzo to szczere wspomnienia, autor niczego nie ukrywa, nawet niewygodnych faktów, przez to są jeszcze bardziej poruszające.
Bodaj ciekawszy jest opis życia autora w Sowietach po zwolnieniu z obozu, został zesłany do Ałma Aty, i okazało się, że życie wcale nie jest łatwiejsze niż za drutami: też głód, też przemoc, też wielka nędza, na dodatek ciągły strach przed aresztowaniem przez wszechobecną milicję i powrotem do łagru.
Książka w zasadzie powtarza to, co można znaleźć w innych wspomnieniach z sowieckiego piekła, ale wyróżnia ją świetny styl, dobrze poprowadzona fabuła, czuje się duży talent literacki autora, czasami osiąga on poziom Szałamowa czy Herlinga-Grudzińskiego. Znajdziemy tam fragmenty łapiące za serce, jak chociażby wstrząsającą historię Popowa, dziecka Gułagu, który „od ósmego roku życia przebywał w więzieniach i łagrach swej niezmierzonej ojczyzny” A gdy „osiągnął ustawową pełnoletniość w wieku osiemnastu lat, wyglądał na dwanaście, miał doświadczenie życiowe stuletniego starca i zakumulował wyroków na następne ćwierćwiecze swego życia”. I właśnie Popow w obozie kradnie chleb, żeby się wreszcie raz w życiu najeść i zostaje na miejscu zabity przez kryminalistę. W ogóle książka jest przesiąknięta głodem, autor przez cały czas pobytu w Sowietach niedojada: „Obudziło go uczucie głodu. Jak zawsze. Jak od lat”. A ludzie dla kromki chleba czy kawałka mięsa byli w stanie zrobić wszystko.
Inna zapadająca w pamięć historia: już na wolności, pan Cehak śpi gdzieś w sadzie pod gołym niebem, bo nie ma pieniędzy na hotel i tam aresztuje go grupa pionierów, która tropi bezdomnych i doprowadza ich do wartownika; czujni malcy... Na szczęście wartownik nie znajduje przy panu Cehaku owoców z sadu, to go ratuje przed powrotem do łagru...
Powtarzam, książka jest świetnie napisana i dobrze opisuje istotę tego strasznego systemu, dlatego jest warta przeczytania.