Autorka chcąc dokonać jakby rozliczenia z mitem pradziadka włożyła ogromna pracę w zgromadzenie materiału na książkę.
Przede wszystkim odbyła wiele podróży, ponieważ zarówno rodzina, jak i miejsca związane z Jarosławem Iwaszkiewiczem są bardzo rozproszone po świecie. Rozmawiała m.in. z wieloma członkami rodziny, odnalazła i zbadała bardzo dużą ilość różnorodnych materiałów związanych z Iwaszkiewiczem. Podróżowała nawet na Ukrainę do dalszej gałęzi rodu Iwaszkiewiczów. Zgromadzony w ten sposób materiał zebrała razem i stworzyła wspaniałą pozycję, którą bardzo trudno zaklasyfikować, ale która na pewno jest ważna i niezmiernie osobista.
To jest dosyć osobista książka. Wyszłam z założenia, że jak już piszę o rodzinie, to muszę napisać prawdę, a przynajmniej pokazać pewne rzeczy tak jak moim zdaniem to było. Ja właściwie nie piszę o swoim życiu, tylko o czyimś. Z drugiej strony są to jednak bliskie mi osoby, więc to wszystko razem było dla mnie trudne - mówiła autorka na antenie Polskiego Radia. Ale to nie tylko książka o pisarzu, a także o ojcu, dziadku, mężu. Autorka opowiada nam przedwojenne losy rodziny na Ukrainie, wraca do historii rodzinnych prababci Anny, wspaniale opisuje nam mieszkańców Stawiska z czasów wojny i ich słynnych gości. Jednym z ukrywających się w majątku był m.in. Czesław Miłosz.
Opowiada także o losach rodziny w czasach PRLu. Niezwykle barwny collage i przesympatyczna opowieść okraszona ogromną ilością rodzinnych fotografii.Ponieważ rodzina była liczna, a i opisywana przez autorkę liczba bohaterów znaczna, bardzo dobrym pomysłem było dołączenie do książki drzewa genealogicznego Iwaszkiewiczów.
Co ważne autorka wzbogaciła dotychczas znane nam fakty z życia pisarza o wiele nowych oraz o wspaniałe, nikomu wcześniej nieznane anegdoty.Ludwika Włodek przedstawia nam także „nowego” pradziadka. M.in. bez skrupułów opisuje jego wady oraz, jak niektórzy uważają wręcz poddańczą współpracę dla władz PRLu.
Jest to wspaniała opowieść nie tylko o znanym pisarzu, ale o całej rodzinie. Mimo wielu wad, czy postępków, które nam się mogą nie podobać, albo wydawać się co najmniej kontrowersyjne, opowieść jest naprawdę niesamowita.
Książkę określiłabym, jako opowieść o magicznym zjawisku, którym była rodzina Iwaszkiewiczów. Czasem – jak sama twierdzi- to zjawisko lśniło, czasem zachodziło chmura wstydu, mroku, ale zawsze trwało. I niezależnie od kolei losu swoich przodków, autorka jest z nich niezmiennie dumna. To mi się w niej i w całej książce najbardziej podobało. Miałam wrażenie, że ta duma przebija z każdej kartki opowieści. I, że sam pisarz także był dumny ze swojej prawnuczki. Zachęcam do lektury książki, wtedy dowiecie się także dlaczego tak fajnie być prawnuczką znanego pisarza, nie tylko dlatego, ze Ludwika Włodek całe dzieciństwo chwaliła się, że ma sławnego pradziadka, a w szkole nauczyła się to pokrewieństwo perfidnie wykorzystywać. Zachęcam do lektury, tym bardziej, że nie jest to tylko i wyłącznie książka o sławnym pisarzu, ale także o jego rodzinie i czasach jemu współczesnych.