"Nie zostawię cię na lodzie. Jesteś najbardziej ekscytującą i prawdopodobnie najlepszą rzeczą, która spotkała mnie w całej mojej egzystencji, Leaf Young. Nigdy dotąd nie czułem się równie pełny życia i bez względu na to, co się stanie, zawsze będziesz moja"
Współpraca reklamowa @wydawnictwojaguar
Zbliżają się coroczne zawody łowców demonów. Przed Leaf wiele trudności.
Czy Leaf da sobie radę podczas zawodów? Co z Lore? Gdzie się podziewa? I jakie tajemnice ujrzą światło dzienne?
Po zniknięciu Lore Leaf wpadła w dosyć duże kłopoty. Demon coś jej zostawił, jednak żadne z nich nie zdawało siebie sprawę z tego co to spowoduje. Leaf dalej przebywa w akademii i dalej prawie każdy egzorcysta z chęcią by się jej pozbył. A nawet bardziej niż wcześniej, czego wyrazem jest sąd, podczas którego nie brakuje brutalnych działań. Ostatecznie sam Intendent Zakonu łaskawie decyduje się darować jej życie, ale pod pewnymi warunkami. Dziewczyna ma wziąć udział w zawodach w Londynie i zrobić wszystko, aby doprowadzić ich do Lore. Sam udział nie byłby problemem, gdyby nie to, że ma wygrać. Czy jej się to uda? Cóż, jak się nie uda żadna z tych rzeczy to źle się to dla niej skończy. Leaf nie ma żadnego wyjścia, musi się podporządkować. Jakby było za mało wrażeń jak na jeden dzień to tego samego dnia również poznaje narzeczoną Falco. Narzeczoną, o której mężczyzna nigdy nie wspominał.
Leaf rozpoczyna przyspieszone i dosyć intensywne szkolenie, które ma jej pomóc wygrać w igrzyskach. Ponadto zaczyna towarzyszyć jej ktoś, pewna pozostałość po Lore. Czy szkolenie okaże się wystarczające, aby zwyciężyć?
Leaf to postać, co do której mam trochę mieszane uczucia. Nie jest to bohaterka, która w jakikolwiek sposób się wykazuje. Dziewczyna przechodzi szkolenie i tak, zdaję sobie sprawę, że nie jest w stanie wszystkiego przyswoić i wszystkiego się nauczyć, ale ona dosłownie nic nie potrafi. Tak jakby nigdy żadnego szkolenia nie było. Nawet nie potrafi walczyć. Z każdej sytuacji wychodzi obronną ręką, ale to tylko dlatego, bo ma szczęście albo ktoś ją ratuje. Chyba nie było ani jednej takiej sytuacji, w której dała sobie radę sama. A przynajmniej ona jako Leaf. Nie ma żadnych umiejętności i jak ona ma przetrwać igrzyska? Do tego jeszcze zwyciężyć? Nawet jej wiedza teoretyczna jest bardzo słaba. Niby chodzi na te wszystkie zajęcia, ale gdzie tu efekty? Ponadto, widać, że czuję coś do Falco, zależy mu na nim, ale jak pojawia się Lore to tak jakby zapomina o jego istnieniu? Nie wiem jak to do końca określić.
"Chciałam go kopnąć i uciec. Chciałam go uderzyć.
Chciałam mu powiedzieć, jak bardzo za nim tęskniłam i że zabrał część mnie, gdy odszedł.
Chciałam mu powiedzieć, jak bardzo go nienawidzę, bo przez niego już nigdy nie będę sobą.
Chciałam wszystkiego i nie chciałam nic.
Chciałam jego.
Chciałam Lore.
Jego całego, w rozpaczliwy, prymitywny, animalistyczny i absolutnie niezdrowy sposób"
Leaf nie brakuje jednak odwagi. Nie poddaje się a w jej przypadku bardzo dużo to znaczy. Musi być silna. Czuje się samotna, bezradna, prawie każdy z chęcią by się jej pozbył lub ją wykorzystał, ale walczy. Może liczyć naprawdę na niewiele osób. Do tego musi się bardzo pilnować, żeby jej tajemnica nie wyszła na jaw. A co nią jest?
"Ja! Ja dam radę. Nie ma już nas, już nie, bo Lore się zmył i zostawił mnie samą w tej kupie gnoju"
Falco - dalej go nie lubię. Naprawdę go nie lubię i nie polubię. Z pewnych względów on mi po prostu przeszkadza. W tej części nie mam mu za bardzo co zarzucić, bo znacznie się poprawił. No może tylko to, że ma narzeczoną i nie raczył Leaf o tym poinformować. Swoją drogą strasznie okropną narzeczoną. Ta jej ślepa nienawiść w stosunku do Leaf, ślepota na wszystko dookoła była strasznie irytująca.
Wracając do Falco to wiele robi dla Leaf, cały czas ją ratuje, szkoli i pomaga. A nawet podejmuje pewną decyzję dla jej dobra, która może źle się dla niego skończyć. Jednak sam chyba do końca nie wie co on chce. Mimo tego, że nie wzbudził mojej sympatii to w żadnym razie nie ma to wpływu na ocenę przeze mnie książki. Wolałabym gdyby po prostu Leaf znalazła sobie inny obiekt westchnień.
"Ja nie zrobię z ciebie egzorcystki – szepnął i przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie. - Zrobię z ciebie legendę"
Lore, Lore. Dlaczego? Dlaczego autorka ci to zrobiła? Dlaczego twoja obecność jest tutaj tak znikoma? Z niecierpliwością czekałam na książkę właśnie ze względu na Lore. Uwielbiam go, tutaj również, ale jest tu go zdecydowanie za mało. Rozstanie Leaf dosyć go zmieniło. No i początkowo obawiałam się, że ta zmiana będzie na niekorzyść, ale niesłusznie. Tęskniłam za jego ciętym językiem i dowcipami. Naprawdę tęskniłam i na szczęście tutaj tego nie brakuje. Za mało mi również interakcji Leaf z Lore. Zdecydowanie za mało, ale jak już się pojawiają to są bardzo satysfakcjonujace. Demon tęskni za nią, chciałby się nią opiekować i stara się jej pomóc, ale niestety jego działania bardziej wpędzają ją kłopoty niż pomagają.
"W życiu zabiłem dziesiątki, setki, jeżeli nie tysiące ludzi i demonów, i nawet okiem nie mrugnąłem, ale teraz było inaczej, ja byłem inny i o to także obwiniałem Leaf. Nienawidziłem jej i tęskniłam za nią w równym stopniu"
W książce nie brakuje akcji. Dzieje się znacznie więcej niż w przypadku pierwszego tomu. Mamy tu zawody, o których jednak nie ma za dużo i do tego pojawiają się nowi bohaterzy. Leaf staje się wręcz pionkiem, każdy chce ją wykorzystać. Powiem szczerze, że dosyć smutne jest to w jaki sposób egzorcyści ją traktują. Tak, demon, to zagrożenie, ale jednak nie raz się wykazała. Dla mnie egzorcysci raczej nie mają czym się pochwalić. Przepełnieni nienawiścią, wręcz nie widzą tego co mają przed oczami. A raczej nie chcą widzieć, bo są tak pełni wyższości, tego że są kimś, wyjątkowi, że nie dostrzegają oczywistych rzeczy. Tak się uparli, żeby złapać Lorę, że nie widzą nic innego. Oni starają się złapać go, a z kolei demon stara się za wszelką cenę powstrzymać swoją siostrę. I tak w kółko.
Wątek romantyczny jest tu oczywiście obecny. Nie jest go dużo, ale jest. Fajny, ale nie pogniewam się, jak to się nie uda. Zresztą, czy w obecnej sytuacji jest szansa na miłość? Jest tyle przeszkód, trudności i przeciwieństw. No właśnie. Naprawdę, nie pogniewałabym się gdyby autorka zdecydowała się skierować uczucia bohaterki w innym kierunku. Cóż, jeszcze jest dla mnie nadzieja w postaci finałowego tomu😂
W tej części zdecydowanie dużą sympatię wzbudził we mnie Crain. Jest to prawdziwy przyjaciel, który zawsze pomaga. Sam ma dosyć poważne problemy rodzinne, które zapija alkoholem. Jego kontakty z ojcem nie są dobre i stara sobie z nimi radzić na swój sposób. Zdecydowanie nie jest to dobry sposób, ale pomaga. Zresztą, wystarczy poznać jego ojca.
Im bliżej końca historii tym więcej się dzieje i wszystko przyśpiesza. Leaf coraz bardziej się zmienia, ma problemy z kontrolą. Z Falco również się coś dzieje a to wszystko zmienia w życiu bohaterki. Nie brakuje zwrotów akcji, a ten który zdarzył się na końcu? Bardzo nieładnie kończyć książkę w takim momencie. Bardzo nieładnie! Potrzebuję szybko trzeci tom.
"Black Bird Academy. Bój się światła" to drugi tom z serii i ten jeszcze bardziej mi się podobał,imo tego, że chciałam żeby wiele rzeczy poszło w innym kierunku. Najbardziej na czym tu ubolewam to to, że tak mało było Lore, bo jego postać naprawdę bardzo dużo robi w historii. Mam nadzieję, że w finałowym tomie będzie go znacznie więcej. Książkę czyta się dosyć szybko mimo swojej objętości, choć ja bardzo lubię takie grubaski. Nie zabrakło też słowniczka z objaśnieniami. Akcja jest dosyć dynamiczna, a czytając książkę poznajemy kilka perspektyw - Leaf, Falco, Lore i kto jeszcze. Ale kto? Bardzo polecam, miłego!