Koralina to już drugie dzieło Neila Gaimana z jakim się zetknęłam. Muszę przyznać, że pan Gaiman mnie nie zawiódł. Ba! Sprostał zadaniu w jego odrębny czarujący sposób. Zatrzymał czytelnika przy książce aż do ostatniej kartki, wlewając w niego emocje, których nie da się zapomnieć.
Ale przejdźmy do konkretów. Fabuła inna niż wszystkie. Na 6+ można by rzec. Skąd autor bierze na to pomysły? Bo któż potrafiłby wykreować w czyjejś wyobraźni świat opływający w zalety, a potem zamienić go w coś, co będzie nawiedzało nas w koszmarach? Fabuła nie z tego świata. Dosłownie. Idea wspaniała. Ale czymże jest myśl w porównaniu z czynem? Piękny, wyrafinowany styl pisania, a mimo to utrzymany tak, by nie odejść za bardzo od samej Koraliny; tekst jest przystępny lecz użyty tak, by oczarowywał. A wszystko zgrane i poukładane,a mimo to zaskakujące.
Na pierwszym planie… Koralina. I choć świat zza drzwi przyciąga uwagę, to ona jest tu bohaterką. Dziewczynka szczera i ciekawa świata, bardzo mądra, bystra, a odwagą mogłaby zawstydzić niejednego dorosłego. Mimo tak wielu zalet nie jest sztuczna. Tak, w wielu powieściach można spotkać się właśnie z tą “sztucznością”. Bohater wyidealizowany niczym manekin sklepowy: wypolerowany i świecący, pasujący wszędzie i nigdzie. Z Koraliną można się utożsamić, pomimo że na świat wcale nie patrzymy z jej punktu widzenia. Przez to rozumiem oczywiście “bycie sobą” nawet w tym książkowym świecie. Chcemy być jak Koralina i mieć jej cechy. Chcemy przeżyć jej historię.
Jednak nie tylko osoba Koraliny zasługuję na uwagę. Absolutnie, nie. Każda z pozostałych ma swój charakter, styl bycia. Dialogi nie są pisane “szablonowo” (kopiuj-wklej) i tak jak zachowania i wygląd poszczególnych postaci różnią się od siebie, tak mają one również odmienne nawyki i dziwactwa. Każda z nich ożywa. Każda z nich sprawia, że świat staje się coraz bardziej realny. Z Koraliną na czele, rzecz jasna.
Wszystko ładnie, pięknie, ale… coś tu nie pasuje. I to właśnie “gaimanowski haczyk”. Dokładnie. Mamy historię o dziewczynce, o tajemniczych drzwiach. Przyjemnie, można by rzec. A tu bum! Makabra spada jak grom z jasnego nieba, tworząc z dziecięcej zabawy walkę o życie. I duszę. Dlaczego Koralina szokuje? To jest właśnie odpowiedź. Zestawienie dwóch elementów, jak dotąd, ze sobą niespajanych. Elementów, można by rzec, przeciwnych. I przez to właśnie utożsamiamy się z Koraliną. Ponieważ sami w głębi duszy zaczynami wątpić, czy za kogoś poświęcilibyśmy życie. I czy podjęlibyśmy walkę.
O Koralinie z pewnością nie można powiedzieć, że jest to literatura dla dzieci. Bo i z takimi osądami również się spotkałam. Może i opowiada o dziecku. Ale niejeden dorosły nie podjąłby się tego, czego ona dokonała.
Książkę polecam każdemu. Nieważne, czy dbasz o styl pisarski i piętrowe metafory, czy nie. Każdy znajdzie w niej siebie a na słowach Koraliny zatrzyma się niejeden raz. Książka ma urok, którego nie da się po prostu, ot tak, opisać czy opowiedzieć. To trzeba po prostu przeczytać. I co najważniejsze: ma przesłanie. Do tego tak wyraziste, że nie da się go nie zauważyć. Koralina to jedna z tych książek, których się, tak po prostu, nie zapomina. Jej lektura pozostawi po sobie coś u każdego i odbije się wyraźnym echem swojego wspomnienia w wyobraźni czytelnika.
_________________________________
http://sewiasterecenzje.wordpress.com/