"Gościniec" Kasia Bulicz-Kasprzak
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, życie mieszkańców Tynczyna nie uległo szczególnej zmianie. Tak samo jak przed rokiem 1918 zmuszeni są znosić trud ciężkiej pracy w polu, mierzyć się z kłodami rzucanymi przez los pod nogi, a także dzielnie stawiać czoła codzienności. Niezmiennie od lat obserwatorem życia mieszkańców pozostaje biegnący przez wieś gościniec...
"Gościniec" to kolejna już książka z cyklu intrygującej, jakże fascynującej sagi wiejskiej, a tym samym kontynuacja historii rozpoczętych w tomie poprzednim - "Skrawek pola". Autorka po raz kolejny zdobyła moje serce w szczegółowy sposób nakreślając losy rodzin Połajów, Hubów, Adamczuków, Kornelowiczów, Lipczewskich i innych mieszkańców Tynczyna.
Kolejna część sagi prezentuje sobą świetnie namalowany obraz polskiej wsi początków XX wieku. Kasia Bulicz-Kasprzak postarała się, by wiernie odwzorować realia panujące w tamtej epoce pośród polskiego chłopstwa, które musiało zmagać się z powojennym kryzysem, brakiem pożywienia, a także własnymi małymi dramatami, które w pewnym sensie stanowiły wyznacznik ich życia. W tej pięknej, chwytającej za serce historii zachwyca również kreacja zamkniętej społeczności, w której nic nie jest tajne, wszyscy wiedzą o wszystkim, nikt nie ma tajemnic, wszyscy się znają, a dopuszczenie się czynu niezgodnego z powszechnie szanowanymi zasadami moralnymi, choć tak często popełnianych, wiąże się z dezaprobatą reszty mieszkańców wsi.
Zadziwiające, a zarazem piękne jest przedstawienie przez autorkę mentalności chłopów. "Gościniec" pokazuje nam, że bieda, nędza i wcale nierzadki głód odcisnęły na nich ogromne piętno, jednak mają oni chwile zapomnienia, radości z małych rzeczy, bo jak śpiewa Sylwia Grzeszczak: "Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest". I książka ta właśnie nam, współczesnym czytelnikom, stara się uświadomić, że coś małego, z pozoru nic nieznaczącego daje najwięcej radości.
Z zapartym tchem, narastającym ze strony na stronę zaciekawieniem przyglądałem się zwyczajom i tradycjom, jak i również codzienności wiejskiej społeczności, z którą bardzo łatwo się zżyłem. "Gościniec" może poszczycić się bogactwem opisów, tym, jak wpływają one na naszą wyobraźnię, pobudzając ją do granic możliwości. Dzięki temu, gdy zamkniemy oczy, jesteśmy w stanie zobrazować sobie wnętrza chat, poczuć zapachy potraw, wsłuchać się w moc typowo wiejskich odgłosów.
W pierwszym tomie Bulicz-Kasprzak niezwykle gładko wprowadziła nas do świata naszych przodków, a w kolejnej odsłonie serii kontynuuje to, przedstawiając nowe, całkiem inne "przygody" mieszkańców nadhuczwiańskiego Tynczyna.
Ogromnym plusem "Gościńca" jest umiejętne wplecenie przez autorkę w historię zbiorowości różnych frapujących, przyciągających uwagę ciekawostek, o których my, jako współcześni odbiorcy nie mieliśmy pojęcia.
Wciąż zadziwia mnie język, jakim posługuje się Kasia Bulicz-Kasprzak. Jest on niewymuszony, całkowicie naturalny, lekki, bardzo śpiewny.
Z tej przepięknej historii wiejskość czuć w każdym słowie, napawamy się nią zachłannie, wciąż nam mało. Nie mogę nie dodać, że powieść, jaka wyszła spod pióra Kasi, jest bezwzględnym zaprzeczeniem sentencji Jana Kochanowskiego "wsi spokojna, wsi wesoła". Polecam.
⭐7,5/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.