Prosta okładka, blurb zapowiadający typowy romans, więc spodziewałam się niezbyt wymagającej lektury oraz zerowego emocjonalnego zaangażowania. Wiadomo coś na wyciszenie i poprawę humoru przed snem. Ale pomyliłam się w 100%, książka od pierwszych stron udowadniała, że daleko jej do powtarzalnego schematu.
Czytając, miałam nieodparte wrażenie, że mam okazje poznać czyjąś, prawdziwą historie sprzed lat. Czemu? To proste, w pewnych fragmentach było tak wiele szczegółów, że było widać, że jest to istotny fragment dla głównego bohatera. Bo wiadomo, że to co najważniejsze najbardziej zapada nam w pamięci. Natomiast inne były przedstawione ogólnikowo i nawet czasem były wręcz kończone zanim dobrze się zaczęły. Niby można powiedzieć, że miałam dostęp do emocji i myśli głównego bohatera, przez co mogłam czuć się jakbym była częścią tej opowieści. Ale bardziej towarzyszyła mi świadomość, że wiem tyle na ile pozwala mi opowiadający. I co najwyżej mogę stać obok akcji. Było to po części irytujące, ale spowodowało też to, że przeczytałam tą książkę na raz . Można to porównać do chodzenia na wspominki, do dziadków i słuchania ich historii z młodości. Niby nas to męczy, ale chcemy więcej.
Fabuła z każdą stroną nabierała tępa i na swój sposób trzymała w napięciu. Przedstawiała relację miedzy ludźmi, w sposób prawdziwy. Bez stosowanego w wielu powieściach romantycznych tzw. ’’drama time’’. Oczywiście pojawiają się problemy miedzy bohaterami oraz w ich otoczeniu, ale były tak przedstawione , że można wierzyć w ich rzeczywistość. Bohaterowie nie są wyidealizowani, ani nadmiernie toksyczni. Posiadają wady, różnią się od siebie i powoli uczą się żyć ze sobą. Popełniają też błędy, przemilczają wiele istotnych spraw, a czasem są nawet po prostu egoistami. Choć w wielu przypadkach, ta druga połowa służy pomocą w trudnych chwilach, to jednocześnie się od siebie nieświadomie uzależniają. Ale mimo to udowadniają, że ich miłość jest warta takiego zachodu i razem potrafią przezwyciężyć wszystko. To właśnie ta naturalność i prostota urzeka i jednocześnie daje idealne podłoże do fenomenalnego zakończenia.
Szczerze mówiąc sięgnęłam po tą książkę z jeszcze jednego powodu , byłam po prostu ciekawa jak zostanie przedstawiony związek homoseksualny . I na tym polu autorka, też mnie bardzo zaskoczyła. Opisała ich relacje tak, że nie było istotne to, czy jest to miłość miedzy kobieta i mężczyzna, czy też miedzy osobami tej samej płci. Ważne było samo uczucie, a nie to w kim się zakochujemy. Jest to w dzisiejszych czasach bardzo imponujące i godne podziwu. Tak samo przyjaźń miedzy Scottem, a Stephanie nie opierała się na dziwnym przeświadczeniu, że każda ‘’fajna dziewczyna’’ musi mieć przyjaciela geja i też Scott nigdy nie został sprowadzony do tzw. dodatku. Właśnie takich książek teraz potrzebujemy, które pokazują równość i to, że pomimo różnic, każdy ma prawo do wyboru i oczywiście do miłości. Książki mają za zadanie nas łączyć, a nie dzielić.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.