Czy umiem cieszyć się tym, co mam? Czy nie zapominam, że wolność, w której żyję, nie jest dana na zawsze? Wydarzenia zza naszej wschodniej granicy uświadamiają, że wolność jest przywilejem, darem tych, którzy często poświęcili własne życie w jej obronie. Tylko czy dla osoby, która nigdy nie zaznała piekła wojny, nie pozostaje ona mimo wszystko pojęciem abstrakcyjnym?
Do takich refleksji skłoniła mnie lektura powieści biograficznej „Ocalę Cię. Historia prawdziwego bohaterstwa” Toma Sileo, której bohater, amerykański żołnierz Michael Ollis, nie stał z boku, gdy trzeba było działać. Nie uciekł, gdy pojawiło się zagrożenie. Własnym ciałem zasłonił drugiego człowieka, nie patrząc, jakiej jest narodowości, ile ma lat i czy sam przeżyje, bo w tym momencie liczyło się tylko by uratować życie.
„Czyny, nie słowa” to nie tylko hasło, to rdzeń, który bije w tej książce jak serce Michaela. Chłopaka, który od dziecka chciał być żołnierzem, jak jego ojciec. Chłopaka, który mimo dysleksji i trudności z nauką nigdy się nie poddał. Chłopaka, który potrafił się śmiać z siebie, robić psikusy, kochać, przegrywać i… umierać za drugiego człowieka.
Pamiętam fragment jego szkolnej pracy, w której pisał o bohaterach. Nie mógł wiedzieć, że sam stanie się kimś, o kim będą kiedyś pisać inni. Że jego siostrzeniec będzie mówił: „Dzięki niemu mogę być wolny.” Że polski żołnierz, podporucznik Karol Cierpica, będzie żył dzięki niemu. Bo kiedy talibowie zaatakowali, a zamachowiec samobójca wdarł się do bazy w Ghazni, Mike nie pomyślał o sobie. Rzucił się, by powstrzymać śmierć. I zrobił to. Kosztem własnego życia.
Czytając, jak przechodził przez kolejne misje w Iraku, Kuwejcie, Afganistanie, czułam przerażenie. Sama mam syna w podobnym wieku, więc bez trudu wczuwałam się w sprzeczne emocje jego rodziców, w których dominowały duma i strach. Jego wpisy na Facebooku, listy do rodziny, wspomnienia kolegów, mrożące krew w żyłach sceny z ataków to nie były tylko opowieści z pola walki. To była brudna, bolesna, bezwzględna prawda o wojnie. A mimo tego Mike, mały wzrostem, wielki sercem, wciąż szedł do przodu. Bo jego siłą była miłość do ludzi.
Dziś, gdy siedzę bezpiecznie w swoim domu, czuję ogromną wdzięczność. Nie tylko dla Michaela Ollisa, ale dla każdego, kto miał odwagę postawić wszystko na jedną kartę. Wolność, w której żyjemy, ma swoją cenę. Czasem najwyższą. A ta książka przypomina, że nie można jej brać za pewnik.
Jeśli szukacie książki, która nie tylko zostanie z Wami na długo, ale też coś w Was zmieni przeczytajcie „Ocalę cię”. I gdy skończycie, spójrzcie na swoje życie i zapytajcie: czy naprawdę doceniam to, co mam?