Profesor uniwersytetu Yale, autor świetnych książek o historii Europy Środkowej w XX wieku, pisze w tej książce o swojej poważnej chorobie na przełomie lat 2019 i 2020, która prawie skończyła się śmiercią i o tym jak został potraktowany przez lekarzy w różnych krajach.
Przejmujący jest opis pobytu na SOR-ze w New Haven, Snyder był w kiepskim stanie, tracił przytomność, wymagał natychmiastowej operacji, ale godzinami nikt się nim nie interesował, przypomina to historie z naszych SOR-ów, chociaż muszę powiedzieć, że jakiś czas temu trafiłem na SOR i naprawdę dobrze się tam mną zaopiekowano. Niemniej mówimy tu o szpitalu w Connecticut, bogatym stanie w bogatym kraju...
A potem snuje Snyder ogólniejsze refleksje o systemie opieki zdrowotnej w Stanach porównując go z zachodnioeuropejskim. Ma ciekawą perspektywę, bo pierwsze z jego dzieci urodziło się w Wiedniu a drugie w Ameryce. W Austrii za nic nie płacił, matka i noworodek otoczeni byli wszechstronną opieką, poza tym miał wrażenie, że pielęgniarkom i lekarzom chodzi przede wszystkim o dobro pacjentów. Natomiast w Stanach czuł, że za czasami dziwnymi poczynaniami personelu medycznego stoi logika zysku.
Ciekawe są rozważania Snydera na temat zależności między wolnością a prawem do powszechnej opieki medycznej. Przypomnijmy, że podstawowe dla liberalizmu i kapitalizmu pojęcie wolności łączy się z nieograniczoną swobodą wyboru między różnymi opcjami. Zaś Snyder twierdzi, że pewność uzyskania dobrej opieki medycznej zwiększa wolność człowieka, jego argument jest następujący: „Jeżeli każdy może założyć, że w razie potrzeby będzie leczony, jest wtedy w stanie skoncentrować swoją uwagę i zasoby na innych sprawach, dokonywać swobodniejszych wyborów oraz dążyć do osiągnięcia większego szczęścia.” Dosyć ciekawe podejście...
W Ameryce dziesiątki milionów ludzi wciąż nie jest objętych ubezpieczeniem zdrowotnym, zatem w rozumieniu Snydera nie są to ludzie wolni... Nawet sam autor, mimo że ma dobre ubezpieczenie, musiał do swego leczenia dopłacić tysiące dolarów. Poza tym system opieki zdrowotnej zdominowany przez prywatnych ubezpieczycieli i regionalne sieci szpitali prywatnych zorientowany jest głównie na zysk, a nie na dobro pacjenta. W efekcie Snyder smutno konstatuje: „Płacimy za opiekę zdrowotną o wiele więcej niż ludzie w porównywalnych krajach, a otrzymujemy w zamian o wiele mniej.”
To bardzo emocjonalna, pisana na gorąco, więc siłą rzeczy nieco powierzchowna książka, poza tym miałem wrażenie, że jest adresowana przede wszystkim do amerykańskiego czytelnika. Ale lektura była ciekawa, bo w jej trakcie pytałem się sam siebie, jak dalece amerykański system opieki zdrowotnej różni się od naszego, i czy my czasem się powoli do Amerykanów nie zbliżamy?