Krzysztof Zajas przyzwyczaił nas do tego, że spod jego pióra wychodzą bardzo dobre kryminały. Co się dzieje, gdy pisarz, dotąd parający się tym gatunkiem, postanawia napisać powieść grozy? Co jest trudniejsze? Mordowanie czy straszenie? „Taniec piżmowych szczurów” mimo, że nieco odbiega od pozostałej twórczości autora, to posiada ten charakterystyczny zajasowski sznyt. Czy ta groza się udała?
Wiktor Szczęsny jest pisarzem wiodącym uporządkowane życie. Wszystko zmienia się, gdy wyjeżdża na targi książki. Poznaje tam tajemniczego mężczyznę, który składa mu zaskakującą ofertę. Wiktor otrzymuje od niego... dom. Mimo, iż wydaje się to szalone, w momencie kiedy odkrywa, że jego życie prywatne nie było takie jak sądził, postanawia przystać na nieoczekiwaną propozycję i zamieszkać w Podborzu. Czyż mogą istnieć lepsze warunki do pracy dla pisarza niż przestronny, cichy dom i samotność? Szczęsny szybko orientuje się, że nie przebywa w domu sam, a pobliskie stawy skrywają mroczne sekrety. Gdy w okolicy dochodzi do tajemniczych zaginięć dzieci, mężczyzna będzie zmuszony stanąć do walki z czymś, co wydaje się nienazwane... Kto nocą odwiedza dom? Czy dawne krzywdy doczekają pomszczenia?
Pisarz, noc, samotny dom, tajemnicze odgłosy, oryginalni goście, niekoniecznie z tego świata – czy można wyobrazić sobie lepszy materiał na historię grozy? Krzysztof Zajas zebrał motywy, które zawsze dobrze współistnieją. Mamy więc nawiedzony dom. Czy aby na pewno? A może wszystkie dziwne zjawiska są jedynie wytworem zmęczonego umysłu? Komponowanie atmosfery lęku, niedomówienia i rosnącego strachu udaje się autorowi fenomenalnie. Tajemnica z przeszłości, zbrodnia, która nigdy nie została ukarana, ukryty skarb – Zajas bawi się konwencją. „Taniec piżmowych szczurów” to nie jest horror w typowym tego słowa znaczeniu. To powieść łącząca rozmaite elementy i będąca swego rodzaju hołdem dla mistrzów grozy. To, co najlepsze w horrorze, thrillerze i powieści sensacyjnej, autor umiejętnie skompilował i stworzył własną wartość. Nie ma tu typowych „straszaków”. Liczy się napięcie. I to, że największymi potworami są ludzie. Zajas łączy współczesną oś czasową z przeszłością. Sprawa z okresu wojny ma niebagatelny wpływ na życie współczesnych mieszkańców Podborza. To grzechy, które domagają się zadośćuczynienia. Zajas prowadzi liczne wątki i wszystkie one bardzo dobrze ze sobą współgrają. Ostatnimi czasy jesteśmy wprost zarzucani literaturą opowiadającą historie małomiasteczkowych zbrodni, ale mało komu udało się tak dobrze oddać klimat niewielkiej miejscowości jak Zajasowi właśnie. Specyfika hermetycznego światka, skupionego na własnej niedoli i trzymającego swoistą sztamę wokół swoich sekretów, oddana jest naprawdę autentycznie. Dodatkowym autem jest użycie narracji pierwszoosobowej, na czym większość autorów się wykłada, a Zajas czyni z tego zaletę. Pisze ze swadą, bardzo przyjemnie, używa bogatego słownictwa i potrafi jednym zdaniem oddać szereg doznań. Rewelacyjnie czyta się tę książkę i wiele opisów zapada w pamięć. Niezwykle barwny i ujmujący styl. Spora doza poczucia humoru sprawia, że znajdujemy chwilę oddechu pomiędzy tymi mroczniejszymi fragmentami. Czy ta powieść straszy? Owszem, straszy. Stukanie, tajemnicze przedmioty pojawiające się nie wiadomo skąd, ślady czyjejś obecności, sekretna dziura w ścianie – to wszystko składa się na opowieść najeżoną poczuciem lęku, alienacji, zagrożenia. Autor wie jak łączyć poszczególne elementy, by uzyskać efekt zaskoczenia. Jednocześnie jest to książka wielowarstwowa z elementami poetyki.
Krzysztof Zajas kolejny raz udowadnia, że jest pisarzem nie tylko potrafiącym tworzyć frapujące zagadki kryminalne, ale także odważnie penetrującym zupełnie inne obszary literackie. „Taniec piżmowych szczurów” bardzo mu się udał. Odnajduję w tej powieści Zajasa jakiego lubię, echa dawnych lat, stylistykę, która mi odpowiada i taki urokliwy klimat, który sprawia, że książka staje się porywająca. Jest to wielopoziomowa opowieść o okrutnej zbrodni, cierpieniu, byciu samotnym w takim najbardziej dojmującym znaczeniu. Jest tu dużo smutku, niesprawiedliwości, krzywdy. I jest także magiczny, totalnie unikatowy taniec piżmoszczurów. Myślę, że każdy odczyta tę powieść nieco inaczej i każdy też wyłapie w niej to, co jemu dostarcza emocji. To stanowi o jej niezwykłym bogactwie ; ta właśnie niejdnoznaczność i wielowymiarowość. Pięknie pisze Krzysztof Zajas i jego książki można kontemplować. Niezwykła polszczyzna. Staranna i nasycona. Szkoda, że w naszej literaturze nadal jest to coś rzadko spotykanego.
Cienie starych zbrodni nigdy nie blakną, a ci, których skrzywdzono, nie chcą zaginąć w odmętach historii. Krzysztof Zajas zabiera nas do wioski, gdzie mieszka zło. Do domu, który pamięta straszliwe zdarzenia. I ludzi, którzy są w stanie oddać bardzo dużo, by sprawiedliwość nie mogła zatriumfować. Niepokojąca, oryginalna, przejmująca. „Taniec piżmowych szczurów” to książka, która zburzy twój świat. Diabeł gorąco poleca.