Tom Raines wraz z ojcem podróżuje od kasyna do kasyna, by zarabiać na życie dzięki grom. Chłopak jest bardzo dobry w tym co robi, za to jego ojca szczęście nie trzyma się od lat. Każdą sumę, jaką uda im się zdobyć, przegrywa, a potem najczęściej się upija. Tom uczestniczy przez Internet w zajęciach szkolnych, ale zupełnie sobie w nich nie radzi. Nienawidzi życia, jakie wiedzie, ale nie ma innej alternatywy. Bohaterów, którzy walczą w bitwach pozaziemskich widzi tylko na ekranie telewizora. Ale pewnego dnia spotyka człowieka, który składa mu niewiarygodną propozycję- Tom jest na tyle dobry w grach, że może zostać kadetem w akademii wojskowej- Wieży Pentagonu. Kto by się nie zgodził?
„Insygnia. Wojny światów” to pierwsza część cyklu science- fiction autorstwa S. J. Kincaid. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek spodoba mi się książka należąca do tego gatunku, ale życie lubi zaskakiwać. Autorka najpierw przedstawia nam zwyczajnego chłopca, którego otaczający świat nie różni się tak bardzo od naszego, a dopiero później wraz z nim przenosi nas do akademii wojskowej. Zdumiewa różnorodność ciekawych wynalazków i rozwiązań, na każdym kroku czytamy o urządzeniach, które sami chcielibyśmy wypróbować! Bo kto woli nudne lekcje od fantastycznych symulacji, w czasie których wirtualnie przenosimy się do świata gry, gdzie do wykonania mamy określoną misję?
Zanim się uprzedzicie do książki, bo nie Wasze klimaty, posłuchajcie. Mnie również wydawało się, że będzie dużo bitew, pojazdów kosmicznych, dziwnych robotów, ale raczej tego tu nie znajdziecie. Insygnia można porównać do powieści, których akcja rozgrywa się w różnych szkołach specjalnych, dla szczególnie uzdolnionych, internatach, czyli to, co lubimy najbardziej! Za to wyróżnia się bogatą paletą zajęć związanych z symulacjami, programowaniem, ale nie jest tego na tyle, by zanudzić czytelnika. Wręcz przeciwnie, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wiele intryg, pułapek, wrednych kolegów i szalonych nauczycieli czyha na naszych bohaterów w takiej kosmicznej akademii… Tom ma za zadanie uczyć się i awansować na kolejne poziomy, na razie jest dopiero początkującym. Nie jest kimś niezwykłym, ważnym, choć widać jego szczególne uzdolnienia. Jednak jakiś punkt, w którego kierunku zmierza akcja musi być, więc pojawia się Meduza, wróg numer jeden sił indo-amerykańskich. Poza tym Tom zaczyna mieć podejrzenia co do władz akademii, w końcu gdy ktoś wszczepia Ci do mózgu komputer, nie będzie miał chyba dużych kłopotów z manipulowaniem Twoim umysłem?
Autorka zastosowała mnóstwo ciekawych rozwiązań, przykładowo gdy uczniowie akademii widzą osobę, której jeszcze nie znali, w ich mózgu wyświetlają się informacje o niej: począwszy od imienia i nazwiska, a kończąc na osiągnięciach. Pomysłowość Kincaid nie zna granic, dzięki czemu przy Insygniach nie da się nudzić. Książka łączy w sobie elementy często występujące w książkach, ale pojedynczo będące niewystarczającymi. Mamy tu elitarną szkołę wojskową i jej tajemnice, wizję przyszłego świata, w którym obecne są wojny pozaziemskie, intrygi uczniów i nauczycieli, wpływowych ludzi z wyższych stref oraz ciekawe rozwiązania techniczne. Science- fiction zawsze kojarzyło mi się z robotami, wojnami i taką sztucznością, ale ta książka jest zupełnie inna. Pełnokrwiści bohaterowie są wielkim plusem, potrafią zaskakiwać, ale też wywołać uśmiech na twarzy.
Insygnia to książka pod każdym względem świetna. Dobrze się ją czyta, ale najważniejsza jest niepowtarzalna fabuła i świetnie wykreowani bohaterowie, bez których najlepsza historia nie zdałaby egzaminu. Ciężko było mi się z nimi rozstać, ale zawsze pozostaje kontynuacja, prawda? Pewnie nie będę jedyną osobą, która powie: „Nie spodziewałam się, że ta książka tak bardzo mi się spodoba”. W świecie intryg, nowoczesnych rozwiązań technologicznych i wojen toczących się w kosmosie zamiast na Ziemi, łatwo jest przepaść. Ciekawe czy kiedyś tak będzie wyglądać nasze życie? Może sławami nie będą znani piosenkarze i aktorzy, a wojownicy bitew pozaziemskich, tacy jak Elliot Ramirez? Oby tylko nasze mózgi zostawili w spokoju, nie potrzebujemy w nich komputerów.