Czytaliście książki Karoliny Wilczęgi ?
Jestem z nią w sumie od samego początku. Polubiłam serię o panu Venturi i niedługo będę czytać kolejny jej tom. Z kolei “Wojenne ścieżki” to już zupełnie inny rodzaj romansu, bez mafii.
Pierwszy tom wydał mi się nieco zbyt uroczy i nie miałam pewności czy przypadnie mi do gustu kontynuacja. Nie miałam pojęcia jak można tę historię pociągnąć dalej by nie wydawała się przeciągana na siłę. Czasem lepiej skończyć pewne historie szybciej… ale dobrze, że tu autorka postanowiła zaoferować nam drugi tom 🙂
Max dał plamę, zawiódł Sophię niesamowicie. Uwierzył innej kobiecie, w to, że ta, która oddała mu swoje serce, tak po prostu go zdradziła. Zawiedziona jego brakiem zaufania, odeszła. Nie wiedział, że zabiera ze sobą już rozwijające się pod jej sercem, ich dziecko.
Gdy zrozumiał swój błąd, podłe oszustwo Dakoty, postanowił odnaleźć Sophię. Jednak schowała się starannie i nie było to proste. Gdyby nie pomoc innych, nie wiadomo czy by mu się to udało. Ale jakie było jego zaskoczenie gdy zobaczył w jakim stanie jest kobieta, którą pokochał. Jak to życie potrafi zaskakiwać. Teraz wie, że walczy nie tylko o nią, o to by odzyskać jej miłość i zaufanie, ale też o swoją rodzinę, kobietę i dziecko.
Bałam się, że ta książka to będzie takie szarpanie bohaterów o powrót do tego co było, ckliwe i urocze zapewnianie o miłości, przepraszanie się nawzajem itp itd. Fakt, chwilami Max miał przechlapane, bo nie dość, że miał przed sobą kobietę rozczarowaną nim to jeszcze taką, którą targają ciążowe hormony. Ale też były momenty, że miałam wrażenie iż Sophia zbyt szybko mięknie. Autorka jednak fajnie balansowała pomiędzy “wybaczam ci” a “udowodnij, że warto”. Dała czas bohaterom na zrozumienie swoich błędów i docenienie siebie nawzajem. I gdy już wszystko wskazywało na to, że czeka ich piękne, spokojne życie w rodzinnej atmosferze, w większym gronie niż początkowo planowali, zaczęły się… komplikacje.
Zarówno pełne emocji i chwil przerażenia wręcz, końcowe rozdziały jak i te totalnie ostateczne, które rozczuliły na swój sposób, były wielkimi atutami tej historii. Karolina nadała zarówno Sophii jak i Maxowi ogrom pozytywnych cech, które mieli okazję wykorzystać by stworzyć normalny dom innym bohaterom, których łatwo pokochać. Z pewnością wiele wątków tu zaskoczyło, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa i finalnie obracałam ostatnie strony już wręcz z sentymentem i żalem, że to koniec.
To krótka książka jednak bardzo treściwa. I warta uwagi. Romans z wątkiem różnicy wieku, z bohaterką o ogromnym sercu, bohaterze - dosłownie - bo Max jest żołnierzem Marines, odważnym, silnym ale i takiego mężczyznę potrafią pewne momenty, chwile w których odnosi wrażenie, że jego świat się wali, rzucić na kolana. Są też starsi i młodsi bohaterowie, dodający uroku tej książce oraz czarne charaktery, które zszokują, przerażą i podniosą ciśnienie.
Czyli atutów trochę ma. Mam nadzieję, że to Wam wystarczy by zrozumieć, że nie zmarnujecie czasu spędzonego z ta dylogią.
Polecam i dziękuję za egzemplarz oraz cierpliwość autorce :)