Jak to możliwe, że odkopana w katedrze w Antiochii Święta Włócznia, cudem uratowała życie krzyżowcom z pierwszej krucjaty?
Legenda głosi, że to właśnie ta starożytna włócznia została wbita w bok umierającego na krzyżu Chrystusa. Zwykła broń zmieniła się w potężną relikwię. Wierzono, że jej moc zapewnia zwycięstwo, że każda armia będąca w posiadaniu Świętej Włóczni na polu bitwy będzie zawsze niepokonana.
Tajemnicza relikwia z zamierzchłej przeszłości…
Pożądali jej rzymscy cesarze, walczyli o nią średniowieczni królowie, zawłaszczali ją dyktatorzy. Najwięksi przywódcy w dziejach, od pierwszego chrześcijańskiego cesarza Rzymu, Konstantyna, po Karola Wielkiego, Napoleona czy Hitlera, wszyscy wierzyli w magiczną moc Włóczni. Ten, kto posiądzie Włócznię Przeznaczenia i pozna jej tajemnicę, uchwyci w dłonie losy świata na dobre i na złe.
A jak wygląda prawda?• • •
Kufstein, Austria, rok 1939
U podnóża góry Wilder Kaiser znalezione zostaje ciało oficera SS. Tragiczna śmierć wskutek upadku z dużej wysokości. O dziwo, z twarzy ofiary bije błogość i spokój… To Otto Rahn, pracujący dla Himmlera słynny łowca mitycznych reliktów, m.in. Świętego Graala. Jego poszukiwania legendarnej Włóczni Przeznaczenia, tej którą został przebity Jezus Chrystus na krzyżu, czczonej przez średniowieczną sektę Katarów rozpęta spiralę przemocy, której nie uda się powstrzymać przez kolejne siedemdziesiąt lat.
Info z okładki
Pierwsza rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, jest taka, abyście zbytnio nie sugerowali się informacją od wydawcy. Można by odnieść wrażenie, że oto mamy do czynienia z koleją powieścią o mistycznym artefakcie, wokół którego rozgrywać się będzie cała fabuła. Pan Zły chce go dla niecnych celów, Pan Dobry musi go powstrzymać. Otóż nie. Pojawia się on (tytułowa Włócznia) co prawda w powieści, ale raczej jako tło i to nawet nie dla głównej historii (bo historie mamy dwie). Cóż, może zabieg PR-owy – w końcu w dobie Danów Brownów i wspomnianych już mistycznych przedmiotów o niezwykłych mocach, trzeba iść za ciosem i być trendy. Pewnie gdyby zgodnie z prawdą napisano, że jest to powieść – thriller sensacyjny (a po trosze i rozprawka o miłości i moralności), pewnie nie złapano by tylu chętnych – no bo w końcu szpiedzy, strzelaniny i naziści... to już wszystko było, jest passe. A tak.....mistykaaaaaaaaaaa. I haczyk zarzucony.
Ciekawym zabiegiem jest prowadzenie w powieści dwóch wątków fabularnych jednocześnie, na dwóch różnych planach czasowych (czy to zabieg od początku celowy, czy też może autor miał dwa niekompletne powieści i nie chciało mu się ich kończyć osobno, a może jeszcze co innego – może to miał być historia Włóczni, ale w trakcie wyszła historia szpiegowska przeniesiona do współczesności). Pierwszy, główny wątek to właśnie czasy współczesne, kiedy to śledzimy losy Kate Wheeler szukającej zemsty na mordercach swojego męża. Młoda, atrakcyjna Kate wraz ze swoim nowym małżonkiem (ach, kto zrozumie miłość – "Kocham Cię Kate i pomogę Ci dokonać zemstę na mordercach Twojego byłego męża, który nawet 14 lat po śmierci zawsze będzie dla Ciebie ważniejszy niż ja, ale co mi tam. Przecież Cię Kocham"), sprzymierza się z emerytowanym agentem CIA Thomasem Malloyem i prowadząc śledztwo, wplątuje się w się aferę większą od... (tu wstaw sobie jakieś dobre porównanie). Pod tym względem należy oddać autorowi pokłon – fabuła bardzo spójna, choć pogmatwana i obfitująca w zaskakujące zwroty akcji. Zaczyna się niewinnie,a z pozoru błahe fakty zaczynają z czasem nabierać nowego znaczenia. Kiedy już wydaje Ci się, że ułożyłeś całe puzzle, okazuje się, że ułożyłeś tylko jeden element większej układanki, a ostateczny wynik będzie dla Ciebie prawdziwym zaskoczeniem. Jak to w świecie CIA bywa :)
Druga powieść w powieści dotyczy Ottona Rahna, niemieckiego historyka i poszukiwacza przygód, badacza historii Katarów, którzy to ponoć byli ostatnimi posiadaczami Włóczni Przeznaczenia. I tak badając zagadki przeszłości, spotyka małżeństwo niemieckich turystów, zakochuje się z wzajemnością w kobiecie, więc kroi się na romans, który w końcu staje się faktem. Przy okazji Rahn publikuje książkę o Katarach, ta trafia do rąk Himmlera, a ten zauroczony historią o Włóczni i jej potędze, postanawia zatrudnić historyka, a z czasem uczynić z niego członka SS i trybik całej nazistowskiej machiny, oraz sfinansować wyprawę po starożytny artefakt. Jak to się skończy – pozostawiam Wam do odkrycia, ale uwierzcie na słowo, że w tej historii chodzi o coś więcej niż miłość i nazistów. O ile można by rzec, że wątek z panią Kate to czysta adrenalina ubrana w garnitur i pijąca martini wstrząśnięte, niezmieszane, to wątek historii Otto Rahna to bardziej umysł, a nawet metafizyka, ubrana mundur Niemiecki i z historyjką miłosną w tle. I nie przeszkadza fakt, że z jednej opowieści na drugą skaczemy jak pszczoła z kwiatka na kwiatek, i że tak naprawdę jedna z drugą niewiele ma wspólnego (przynajmniej patrząc na zewnętrzną warstwę fabularną),a już na pewno przygody Kate i Malloya nic z Włócznią wspólnego nie mają – chociaż na samym końcu autor jakby silił się na jakiś wspólny, oczywisty mianownik, ale szczerze powiedziawszy mogłoby go nie być, bo mocno mnie rozczarował (ale nie zdradzę co, jak i dlaczego). Ale powiem Wam, że gdzieś wewnątrz mnie, choć nie jestem w stanie wskazać dokładnie palcem co i gdzie, ma to wszystko jakiś sens i na poziomie może nawet filozoficznym czy egzystencjalnym, jakoś te dwie historie ze sobą wspaniale współgrają. Tak jakbyś Ty i twoja podświadomość czytali ten sam tekst na dwóch różnych poziomach. Ty – słowa drukowane,a Podświadomość słowa między wierszami. I gdzieś tam w zakamarkach umysłu to wszystko się scaliło w jedną, sensowną całość, choć słowami trudno ją opisać. Nice. Very, very nice.
A teraz łyżka dziegciu (Talon na balon dla tego, kto wie co to takiego dziegieć :) :
Książka jest jak dla mnie napisana, z racji braku lepszego słowa – nierównomiernie. I nie chodzi o żadną sinusoidę – raz dobrze, raz źle, ale o fakt, że mniej więcej do 5 rozdziału, kiedy oba wątki są tak naprawdę jeszcze w powijakach – poznajemy historię, bohaterów, fabuła dopiero się rozkręca – była ona dla mnie strasznie monotonna – może nie jak czytanie książki telefonicznej, ale tak jak w polskim filmie – nic się nie dzieje. Choć może inaczej – dzieje się, ale jest to przekazywane w bardzo monotonny sposób. Może z racji płci nie dostrzegam "intensywności" czy "porywania" wątku romansowego – który to może powinien ciągnąć tę część. No ale takie były moje odczucia – książkę czytałem fragmentami i w pewnym momencie miałem nawet ochotę ją kompletnie porzucić. Dopiero z czasem, kiedy obie opowieści nabrały tempa, książka wciągnęła mnie na tyle, że pozostałe rozdziały (w sumie około 2/3 powieści – jakieś 300 stron) przeczytałem w jedną noc. I stąd moje uczucie "nierównomierności" tej książki. Ale summa summarum, kiedy przyglądam się całości po fakcie, to ta druga część powieść w pełni ratuje.
Druga i zarazem rzecz, która mnie troch podirytowała, to niesamowite szczęście jakie towarzyszyło bohaterom – tym od afery szpiegowskiej – w trakcie ich niełatwej wędrówki. Niesamowite, jak życie może być łatwe i przyjemne, i jak łatwo rozłożyć na łopatki całe amfie i tajemnicze Zakony. Kiedy nie masz pomysłu co zrobić, zadzwoń do informatora – on Ci powie (jak Tomek z W11), potrzebujesz sprzętu – się załatwi. Od razu trafiasz gdzie trzeba, przypadki ratują Ci skórę, zawodowi snajperzy trafiają zawsze w kamizelkę kuloodporną, a przestępcy sami rzucają Ci się na nóż czy pod lufę pistoletu,a cała Hamburska policja boi się do Ciebie podejść przez kilka godzin, bo... uwaga... bo do nich strzelasz... aż wreszcie przychodzi ratunek. Jakieś tam pozytywne trzecioplanowe postacie zginą, ale główni bohaterowi, którzy leczą się z ran postrzałowych aspiryną, są zawsze piękni i zdrowi. I nawet opalenizna im nie schodzi z twarzy. Tak jakby tylko nieco bardziej krwawa Drużyna A, gdzie nawet po rozbiciu się helikoptera ludzie wychodzili cało z wraku i strzepywali z siebie kurz. No ale happy end musi być, dobrzy idą do domu, źli do piekła. Amen. Ale tak naprawdę to tylko szczegół, którego pewnie nikt więcej prócz mnie nie zauważy.
Ogólnie książkę oceniam bardzo wysoko. Na pewno sięgnę po "Przeklęty Zakon" tego autora, boz pierwszych wygooglań czytam, że jest tematycznie podobna do "Włóczni". No i pojawia się ponownie Malloy, więc tym bardziej będzie miło zobaczyć, w jaka tym razem historię się wplątał, bo na pewno nie będzie to historia nudna. A o książce powiem jeszcze to, że a ona sama stanowi dla mnie niejako nauczkę, że nie powinno się książki oceniać nie tylko po okładce, ale także po pierwszych 5 rozdziałach, o czym wspominałem już powyżej. Bo zawsze można się miło rozczarować.