Czytanie książki „Wiwisekcja zbrodni” to było nie lada wyzwanie. Rozumiem, że w przypadku debiutu można wiele wybaczyć, ale tutaj mój próg tolerancji został daleko przekroczony.
Andrzej Janikowski ma specyficzny styl pisania, który niestety nie przypadł mi do gustu. Autor ma ogromne upodobanie do mocno ozdobnego i niepotrzebnie skomplikowanego języka, co według mnie zupełnie nie pasuje do powieści kryminalnej dziejącej się współcześnie, a w taki sposób napisana jest cała książka. Cyt.:”Wparował do swojego pokoju poirytowany i zaraz padł na tapczan. Leżał tak bardzo długo, nieruchomy, sparaliżowany niemożnością skutecznego działania. Dał się znokautować zaprzeczającemu dynamice życia bezruchowi. Trawił go zabójczy dla życia brak rozwoju – wszechogarniający bezwład, stan trwania na pozycjach wyjściowych. Niestety, zbyt łatwo przyswajalny. Bezbrzeżna niemoc zniechęcała go do jakiegokolwiek działania. Dokonywał się dość żałosny i bolesny odwrót od wartości, które wyznawał”. Inny cyt.:”Sadowski rozpoczął eksplorację zagłębia wrocławskiego półświatka”, a wystarczyłoby napisać: policjant poszedł na spotkanie z informatorem lub policjant poszedł na spotkanie z ucholem.
Niestety, taki język mocno utrudnia czytanie powieści kryminalnej, gdyż trzeba cały czas się zastanawiać, o co chodzi.
Kryminał może być napisany w odmienny sposób, czego przykładem jest seria z Kubą Szpikulcem Kazimierza Kyrcza Jr, ale „Wiwisekcja zbrodni”, to nie jest ten przypadek.
Postacie policjantów, też mnie nie przekonały. Główny bohater – podkomisarz Sadowski, nie bardzo wie, czego chce, a rozmowy policjantów o prowadzonym śledztwie przypominają dyskusje studentów na seminarium z filozofii lub teologii, a nie doświadczonych kryminalnych.
Kolejna rzecz, która mnie ogromnie zdumiała, to pewne pomysły autora na fabułę.
Autor wysłał mordercę – Uwaga !!! – na zwiedzanie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, żeby zrobił zdjęcia pasiaków i w trakcie tej wizyty, prowadzi on wewnętrzny dialog, że jednak preferuje detaliczne zabijanie, a nie hurtowe, jakie miało tu miejsce.
Akcja powieści rozgrywa się we Wrocławiu, a ofiary morderstw zostały ukrzyżowane, więc mamy mnóstwo rozważań religijnych, które mają służyć namierzeniu seryjnego mordercy, ale jest tego nadmiar, nie służą one rozwiązaniu zagadki kryminalnej. Jakby tego było jeszcze mało, autor wprowadził do fabuły katastrofę smoleńską. Gdzie Rzym, a gdzie Krym ?!
Jedyne plusy, jakie znalazłam, to tytuł, dobry na powieść kryminalną oraz ciekawa okładka wg projektu Magdaleny Wójcik. Książki do czytania nie polecam.