Wychowywane by zabijać wrogów, bite, poniżane, traktowane nieludzko. Ale moment… czemu ONE miałyby być łagodnie traktowane? Przecież to tylko z pozoru ludzie, którzy przemieniają się w bestie, istoty wilczo podobne, wilkołaki. Nikt nie powinien czuć względem nich litości, są tylko narzędziem w rękach ludzi, którzy je wytresowali - właśnie tak wyglądało dotychczasowe życie Lilii oraz reszty jej rodzeństwa, które zdołało przetrwać. Nauczono ją, że ma być bezwzględnie posłuszna swemu Panu, ma go zadowalać. Gdy on jest szczęśliwy, wtedy ona też ma prawo być szczęśliwa. Jednak nie trwa to długo. Bohaterce w końcu udaje się uciec z więzienia i półżywą dziewczynę znajduje jednoręki Uldolf, który wkrótce zaczyna darzyć zagubioną nieznajomą silnym uczuciem, zresztą – ze wzajemnością.
„Wilczy miot” nie jest zwykłą pozycją fantastyczną. Akcja rozgrywa się w trzynastowiecznych Prusach, gdzie toczone są wojny między poganami a wysłannikami Kościoła – rycerzami zakonu krzyżackiego. Można z początku dojść do wniosku, że sceneria trzynastowiecznego państwa nie będzie w stanie zainteresować czytelnika, ale nic bardziej mylnego. Dzięki osadzeniu wydarzeń w tak odległych czasach powieść ma niesamowity klimat oraz serwuje odbiorcy wiele emocji.
Autor idealnie poradził sobie z opisaniem świata z punktu widzenia żyjących w tamtym okresie ludzi. Jego język jest plastyczny, lekki, chociaż tematyka powieści do najłatwiejszych z pewnością nie należy. Dzięki rozbudowanym opisom z łatwością przychodzi czytelnikowi wyobrażenie przedstawionych miejsc oraz przywiązanie się do poszczególnych postaci, które mogą wzbudzać różne emocje – zarówno te dobre jak i te złe. Jednak momentami gubiłam się w treści, ponieważ tekst trzeba czytać uważnie i należy zwracać uwagę na daty, zamieszczone pod odpowiednimi częściami książki. Jeżeli chodzi o akcję, to przez cały czas jest szybka, a mimo to na końcu nabiera jeszcze większego tempa. W trakcie lektury powoli poznajemy prawdę o tajemniczej śmierci rodziców jednorękiego chłopaka oraz przyczynie jego kalectwa, dodaje to niesamowitego uroku powieści.
Największą zaletą tej pozycji jest przedstawienie miłości dwóch młodych osób w sposób magiczny. Może jest to związane z okresem, w którym przyszło im żyć, jednak z każdą kolejną stroną nabierałam wrażenia, że rodzące się uczucie między Lilią i Uldolfem jest czymś wyjątkowym, niemal sakralnym. Nie jest to gwałtowne i sztuczne, jak w większości fantastycznych pozycjach bywa, ponieważ dwójka tych bohaterów przeżywa swoją pierwszą, wielką miłość, która już wkrótce przez krwawe zdarzenia z przeszłości i teraźniejszości zostanie wystawiona na ciężką próbę.
„Wilczy miot” jest godną polecania pozycją, w której mamy okazję poznać historię pomieszaną z fantastyką oraz silnym i niepowtarzalnym uczuciem miłości, dzięki czemu czytelnik ma możliwość odpoczęcia od szablonowych czy przewidywalnych historii. Okładka jest chyba najsłabszym elementem powieści, ponieważ nie ma nic wspólnego z historią, a postać stojąca obok wilka wygląda jak trup i to w bardzo nieciekawej postaci - wniosek nasuwa się jeden: nie ma co się sugerować oprawą graficzną.