Pora na ostatni akt Wojny Pustych Tronów. Podobnie jak przy recenzji drugiego tomu „Więźnia Oswobodzonego”, tak i tutaj, wspomnę, że jeżeli nie czytaliście poprzednich części, a macie w planach, to poniższy tekst zostawcie sobie na później...
Ok, skoro pozostali już tylko zainteresowani, to możemy jechać dalej. A zatem... Wojna Pustych Tronów, która rozgorzała w pierwszym tomie „Więźnia Oswobodzonego” i była kontynuowana w tomie drugim, zmierza ku końcowi. Wydaje się, że Winrael wypłynął w swoich imperialnych zakusach na szerokie wody, bowiem zmierza do całkowitego zjednoczenia całego Hildorien i podporządkowania go Cesarstwu czyli, tak de facto, sobie. To nie podoba się części wpływowych grafów, w tym, jeszcze do niedawna, sojusznikom dawnego generała Sauty, którzy zawiązują spisek przeciwko władcy. Tymczasem Aren-Aria - państwo na północy Hildorien - szykuje się do ostatecznej bitwy. Rządzone przez Kruka, zamienia się w twierdzę gotową do długotrwałego oblężenia. Na całym kontynencie zawiązywane są i zrywane kolejne sojusze, a dworskie intrygi przeplatają się z dramatem zwykłych ludzi uwikłanych w konflikt możnych tej części Świata...
„Drogi donikąd” to wielki finał świetnie napisanej, epickiej trylogii fantasy, w której bohaterskie czyny przeplatają się z tchórzowskimi zagrywkami, a drogi ludzi honoru i zdrajców wielokrotnie się przecinają. Przemysław Duda zamyka jeden z etapów w dziejach Hildorien, ale, spokojnie, nie jest to zamknięcie całej historii. Ta będzie kontynuowana w kolejnych tomach. Jednak teraz skupmy się na „Drogach donikąd”, gdzie akcja galopuje niczym koń królewskiego posłańca po Długim Trakcie. Powieść obfituje w zwroty akcji, a Przemek wielokrotnie pokazuje, że w jego opowieści wszystko może się zdarzyć, a Ty - Drogi Czytelniku - niczego nie możesz być pewny.
„Drogi donikąd”, choć domykają wiele tematów i wiele wyjaśniają, wciąż pozostają otwartą opowieścią. Nic dziwnego, skoro cykl „Kronika Szarego Człowieka” został zaplanowana na siedem tomów. Jesteśmy więc prawie w połowie drogi, choć już teraz widać, że bynajmniej nie jest to droga donikąd. Przemek Duda doskonale wie, co nam chce opowiedzieć i konsekwentnie odkrywa świat Hildorien, który zrodził się w głowie faceta o niepohamowanej wyobraźni. Przy czym Przemek potrafi te zrodzone w głowie obrazy/sceny, przelać na papier, a to - jak pokazuje historia literatury - nie zawsze idzie w parze z wyobraźnią. Jednak Przemysław Duda daje radę, kreśląc swoją opowieść, swój autorski świat z rozmachem godnym mistrzów gatunku zaczynając od Martina, Tolkiena, a na Sapkowskim kończąc. Cała czwórka mogłaby zapozować razem do zdjęcia... No dobra, z Tolkienem byłby problem, bo nie żyje, ale wiecie o co mi chodzi. ;)
Zarówno „Drogi donikąd”, jak i poprzednie części trylogii, mają wszystkie cechy dobrej high fantasy. Jest tu magia, polityczne intrygi, walka o władzę, a także mnogość ciekawych postaci (nie tylko ludzkich), które mają swoje dobre i złe strony, popełniają błędy, czasami robią głupstwa, czasami dają się podejść, a innym razem dzieje się wręcz odwrotnie i właśnie to sprawia, że są tak cholernie prawdziwe. Dlatego też polecam Wam cały cykl "Kroniki Szarego Człowieka". Warto sięgnąć po tę opowieść i pozwolić jej się porwać.
© by MROCZNE STRONY | 2023-2024