Duszę szalonego naukowca miałam w sobie od zawsze. Dajcie mi tylko materiał do badań, sprzęt i wpuśćcie do laboratorium, a możecie mnie już nigdy więcej na oczy nie zobaczyć. Nic więc dziwnego, że po książkę „Potomkowie Frankensteina” sięgnęłam z ogromnym zapałem! Ten dopisek – „Nauka straszliwa, fantastyczna i osobliwa” całkowicie porusza te obszary mojego mózgu, które odpowiadają za chęć zostania naukowym szaleńcem, a moje źrenice rozszerzają się jak po zażyciu najlepszego narkotyku na świecie.
Alex Boese w swojej książce prezentuje całe mnóstwo badań, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Eksperymenty przeprowadzane pod ścisłą kontrolą, stanowiące temat tabu, nieprzeznaczone dla ucha i oka ludzkiego. A może i niektóre przeznaczone, ale prawda taka, że ludzie rzadko kiedy interesują się podobnymi rzeczami. W dzisiejszych czasach ich podejście się zmieniło, ale wciąż istnieją tajne laboratoria, a to, co się tam dzieje, nie wychodzi poza ich teren. Jednak część badań prezentowanych przez autora nawet w dzisiejszych czasach wzbudziłaby spore kontrowersje.
„Pozycja, którą trzymacie w dłoniach, to katalog najdziwaczniejszych eksperymentów, jakie kiedykolwiek przeprowadzono. Aby docenić ich niezwykłość, nie trzeba być naukowcem, wystarczy ciekawość świata i upodobanie do dziwactw.”
Tematyka jest naprawdę różnorodna. Obejmuje ona eksperymenty na ludziach, zarówno drastyczne jak i bardziej psychologiczne, z zakresu wielu dziedzin: badanie ludzkiej pamięci, zachowań, instynktu, a ogółem mówiąc, badanie ukrytych zakamarków nas samych i naszej drugiej natury. Nie da się ukryć, że to zwierzęta często stanowiły materiał badawczy dla wielu eksperymentów i tak jest również w tym przypadku – osoby o słabych nerwach, które są naprawdę wrażliwe i zbyt mocno wszystko przeżywają, mogą po prostu nie przebrnąć przez niektóre rozdziały tej książki. W sumie nie ma się co dziwić, kocham naukę, ale chyba nie posunęłabym się do pewnych rzeczy jeśli chodzi o niewinne zwierzaki. Pies z dwoma głowami? Słoń na LSD? Tworzenie hybryd ludzi i zwierząt? Tak, między innymi o tym można tutaj przeczytać, ale nie tylko. Pojawiają się również delikatniejsze historie: o łaskotaniu, o diecie czy o snach. A do tych, które mogą wywołać równie wielkie oburzenie, co zakazane eksperymenty na ludziach i zwierzętach, zaliczyć można z pewnością rozdziały poświęcone popędowi płciowemu i rytuałom godowym – nie tylko u ludzi, również u innych istot eukariotycznych.
Każdy z pewnością znajdzie tutaj coś dla siebie, ale trzeba pamiętać o jednym – autor nie owija w bawełnę. Przedstawia konkretne fakty i najistotniejsze informacje, niczego nie koloryzuje i nie ubarwia. Jedne tematy były bardziej intrygujące, drugie nieco mniej, ale to wszystko kwestia gustów. A samodzielne przeanalizowanie ich i to, czy wzbudzają w nas oburzenie czy też ciekawość, to kwestia perspektywy i nastawienia do życia. O dziwo, jak na zagadnienia naukowe i przytaczanie naukowych artykułów, pan Boese potrafi posłużyć się bardzo przystępnym językiem. A co mi się bardzo spodobało to to, że zainteresowanych odsyła do bibliografii albo odnośników z całymi artykułami. Jeżeli kogoś naprawdę dany eksperyment zainteresował, to ma nieco ułatwione poszukiwanie go.
„Nihil est in intellectu quod non prius in sensu. Nie ma nic w umyśle, czego by wcześniej nie było w zmysłach.”
„Potomkowie Frankensteina” to pozycja ciekawa i interesująca, choć nie wszystkie przedstawione zagadnienia można potraktować jako te podobne tytułowemu potworowi. Nie wpływa to jednak na całkowity odbiór tej pozycji, która jest zaskakująca i intrygująca. Czytałam ją z dużym zaangażowaniem i przyznaję, że nawet we mnie – mimo otwartego umysłu – niektóre badania wzbudziły sprzeczne emocje i lekkie oburzenie. Mimo wszystko moja miłość do szalonej nauki nie została stłumiona… może nawet pokuszę się o stwierdzenie, że uległa pogłębieniu? Polecam wszystkim zainteresowanym, to jest naprawdę dobra, mocna, konkretna i odpowiednio dopracowana pozycja.