Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach książkę Magdaleny Kuszewskiej od razu wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Bo wiecie, faktycznie fantazje seksualne wciąż są tematem tabu, wciąż raczej się o nich nie mówi, a w przypadku mężczyzn to w ogóle pokutuje stereotypowe i krzywdzące przekonanie, że ich wymarzony seks wygląda jak z pierwszego lepszego pornosa. Na tym koniec, dziękujemy.
Dlatego byłam naprawdę ciekawa tego tytułu. I przyznam, że początek bardzo mi się spodobał – był taki naukowy, nie było w nim populistycznego paplania o tym, co się wydaje (rozmówcom, autorce), były za to konkretne badania, konkretne wyniki, konkretne artykuły. Poczułam się pozytywnie zaskoczona.
Później mogliśmy się zapoznać z różnymi fantazjami erotycznymi przedstawianymi przez mężczyzn – seks z panną młodą, klub swingerski, stosunek pod czujnym i zazdrosnym okiem sąsiadów...
I byłam naprawdę zadowolona dopóki nie natknęłam się na rozmowę z Robertem Rutkowskim, czyli z człowiekiem, którego szczerze i dogłębnie nie trawię, i uważam jego poglądy za szkodliwe, co już opisywałam przy okazji recenzji ,,
Toksycznej matki''.
Rutkowski tym razem, ze swoich wątpliwej jakości intelektualnych wyżyn, wyjawia nam, że ,,Mamy na świecie problem, ponieważ planecie grozi wymarcie, i to z bardzo prostego powodu – mężczyźni są coraz bardziej chłopcami'' (nie, żeby naukowcy mówili coś o przeludnieniu i o tym, że do 2050 roku prognozuje się wzrost populacji świata z 7,6 miliarda do 9,9 miliardów*. Rutkowski wie lepiej). Niestety, to nie koniec jego przemyśleń, bo zaledwie dwie strony dalej dowiadujemy się, że ,,Jest całe pokolenie męskich tchórzy (...) Mężczyźni nie chcą brać na swoje barki odpowiedzialności za rodzinę, odpowiedzialności za partnerkę czy partnera, odpowiedzialności za ojczyznę'' (zupełnie jakby tylko mężczyzna miał być w związku odpowiedzialny, no ale to nie dziwi w świetle poglądów Rutkowskiego wedle których takie kobiety, jak ja, są egoistycznymi konsumpcjonistkami, które patrzą tylko na to, żeby było im wygodnie zamiast rodzić dzieci i chodzą do pracy na złość tym wszystkim facetom. No ale co ja tam wiem, głupia baba).
A potem było już tylko gorzej, bo nagle okazało się, że zamiast rozmawiać o różnorodnych fantazjach erotycznych (a ja chętnie poczytałabym, na przykład, o BDSM) autorka skupiła się tylko na pojęciu MILF-a i na związkach w których to kobieta jest starsza od mężczyzny przynajmniej o dziesięć lat.
I w ten oto sposób ciekawie zapowiadająca się książka stała się tak monotematyczna, że najchętniej zmieniłabym jej tytuł na ,,Chciałbym... męskie fantazje o uprawianiu seksu ze starszymi kobietami''.
Muszę jednak oddać sprawiedliwość autorce – temat fantazji seksualnych, który porusza w pierwszej części książki jest naprawdę ważny. I widać to, że Kuszewska zaangażowała się w temat związków o dużej różnicy wieku. I to jest w tej książce dobre.
Tylko tytuł jest mylący. Bo zamiast różnych ciekawych opowieści dostałam w zasadzie powtarzające się rozmowy o kulturowym tabu i o tym, że starsze kobiety wchodzące w związki z młodszymi mężczyznami często boją się, że zaczną się starzeć szybciej niż partner i że przestaną mu się podobać.
Poza tym, sam sposób ugryzienia problemu – czyli przedstawienie go w rozmowach z różnymi osobami, sprawia, że w pewnym momencie odnosimy wrażenie, że już gdzieś to czytaliśmy (kilka stron wcześniej, tylko ujęte w odrobinę inny sposób), już ktoś nam o tym mówił i to sprawia, że szybko męczymy się lekturą.
Czy polecam? Tak naprawdę to ani tak, ani nie. To książka którą można przeczytać, jeśli kogoś interesuje temat (z naciskiem na związki osób z dużą różnicą wieku), ale nie będzie to książka do której będziecie wracać z wypiekami na twarzy i polecać ją znajomym. Nie ma w niej też, tak naprawdę, nic odkrywczego. Szkoda tego zmarnowanego potencjału.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl