Pan Wyposażony recenzja

Sięgnąłem po tę książkę przypadkiem, bo nie gustuję w tego typu literaturze skierowanej do określonego odbiorcy, do kogo? Wystarczy spojrzeć na okładkę... Mamy tu portret idealnego mężczyzny, wg kalifornijskiej autorki to facet przystojny, bogaty, świetnie wyposażony, zawsze chętny i gotowy do seksu, wspaniały kochanek, czegóż chcieć więcej?

Oczywiście nasz bohater to playboy zmieniający co chwilę seksualne partnerki i nigdy się nie zakochujący, poza tym chwali się na potęgę aż do granic śmieszności: „Wystarczy zerknąć na mój dyplom. Skończyłem dwa fakultety, zdobyłem stopień naukowy w dziedzinie finansów i ze znajomości języka kobiet — i to z wyróżnieniem. Posiadam encyklopedyczną znajomość kobiecych potrzeb… które zaspokajam. Opanowałem w mistrzowskim stopniu mowę ciała kobiet, wszystkie gesty i sygnały.” Itd., itp. Po prostu narcystyczny bubek, kochający tylko siebie.

I taki to facet nawiązuje romans ze swoją najlepszą przyjaciółką, seks jest boski (dla zainteresowanych mamy dokładne opisy), zakochują się w sobie bez pamięci, żyją długo i szczęśliwie. Kurtyna.

Rzecz jest okropnie nudna, trochę nieoczekiwanie śmieszna przez swą kiczowatość, przypomina Mniszkównę, ale tamta miała swój styl, tu jest przeraźliwie płaski, a psychologia postaci właściwie nie istnieje. Bohaterowie to lalki, manekiny z luksusowych wystaw, a nie żywi ludzie.

Przypomina mi się przejmujący film 'Wstyd'. Bohater, wspaniale grany przez Michaela Fassbendera też jest przystojny, bogaty i nie może żyć bez seksu, zmienia partnerki co chwilę, ale w filmie to nie jest wesołe, raczej tragiczne. W tym kontekście książka Blakely razi swoim prymitywizmem psychologicznym.

Książka modelowo propaguje stereotypy na temat seksualności mężczyzn wyliczone w doskonałej książce Kwaśniewskiego i Masłowskiego 'Czasem czuły, czasem barbarzyńca': mężczyzna ma być zawsze gotowy, musi mieć jak najwięcej partnerek, być znakomitym kochankiem, mieć dużego fiuta, musi z seksu zawsze czerpać przyjemność itd., itp. Mówi Masłowski, że to tak naprawdę definicja wibratora, a nie żywego człowieka. Oczywiście, bohater książki Blakely to w gruncie rzeczy wibrator noszący spodnie...

Książka jest kiczowatą bajeczką, ale zaspokaja pewne potrzeby emocjonalne, pewnie tęsknotę za idealnym mężczyzną. Co ciekawe taki facet nie musi być zdobywcą, pasjonatem, odkrywcą czy wyróżniać się cechami charakteru: wystarczy, że jest super sprawny seksualnie. Ciekawa koncepcja męskości...

Podobnych książek jest sporo i niewątpliwie cieszą się powodzeniem, zresztą autorka wydała następne trzy w tej serii (jedna już się u nas ukazała). Kto chce, niech czyta, mi już wystarczy.