13 powodów okrzyknięte zostało Bestsellerem New York Timesa i uplasowało się tam na chlubnej pierwszej pozycji. To musi być coś – pomyślałam. Nie dość, że pierwsze miejsce (a rzadko czytam bestsellery), to jeszcze ekranizacja. To nie może być byle gniot.
I pełna nadziei zaczęłam czytać thriller.
13 powodów początkowo wydaje się być nużące, choć nie brakuje napięcia, które ogarnia czytelnika już od pierwszych stron.
Hannah Baker to dziewczyna ze szkoły. To koleżanka, która w zasadzie nie nawiązała głębszych relacji z nikim w szkole. Przypadkowe relacje z różnymi ludźmi, niezobowiązujące relacje spowodowały, że wielu ma ją w zasadzie za dziewczynę widmo. Aż do dnia, w którym dziewczyna umiera po przedawkowaniu leków.
Śmierć Hannah jest końcem, ale też początkiem, początkiem pewnej gry, w którą zamierza wciągnąć kilkanaście osób ze swojego otoczenia. Te kilkanaście osób przyczyniły się do jej śmierci. Dziewczyna wybiera dość oryginalny sposób, by przekonać te osoby o tym, że są winne. Przed śmiercią nagrywa audio na kasetach magnetofonowych. Nagrania te mają krążyć i trafią do każdej z tych osób, którym Hannah chce cos wytknąć.
Clay Jensena poznajemy w momencie, gdy otrzymuje przesyłkę z nagraniami. To o nim będzie też ta opowieść. To on przeprowadzi nas przez wszystkie 7 kaset magnetofonowych, z których każda będzie zawierała dwa nagrania (stronę A i B – wszyscy Ci, którzy wychowali się w latach 90. wiedzą, o czym mówię), prócz ostatniej – ta nagrana jest tylko na jednej stronie.
Każda z trzynastu historii opisuje inną sytuację z życia Hannah, dziewczyny, która kilka lat temu wprowadziła się z rodzicami do tego miasteczka. Każda z nich ma jasny przekaz. W większości do samobójstwa dziewczyny przyczyniła się plotka.
Początkowo myślałam, czytając tę książkę, że historie, które nagrała dziewczyna i zarzuty jakimi obarcza bohaterów są dość błahe. Im głębiej sięgałam do książki zaczęłam rozumieć sytuację w jakiej tkwią osoby takie jak Hannah. Każda nawet z pozoru mało ważna historia jest cegiełką, która zbuduje kiedyś ogromny mur. Mur depresji i braku akceptacji środowiska. Przyznam, że na początku źle oceniłam cała sytuację. Osoby z depresją zawsze potrzebują jakiegoś zapalnika, a potem – bez pomocy specjalisty problemy się nawarstwiają, rosną i stają się olbrzymie. Ocena sytuacji przez osobę dotkniętą depresją nie musi być obiektywna.
Hannah szukała pomocy, wśród znajomych i u swojego nauczyciela. Nikt jednak nie umiał jej pomóc, społeczeństwo bagatelizowało ten problem woląc rozmawiać o aborcji i na inne trudne tematy, pomijając ten o odebraniu sobie życia.
Gdy kończyłam czytać książkę wiedziałam, że jest ona niezwykle ważna. Pokazuje mechanizm radzenia sobie z depresją, próbę uzyskania pomocy a na koniec obarczenia winą innych. Czy Hannah dobrze zrobiła wysyłając nagrania do swoich znajomych? Z pewnością nie.
Każdego dnia wyrządzamy komuś krzywdę, czasem nieświadomie. Każdego dnia ktoś liczy na naszą pomoc, wysyła nam sygnały, których w większości nie potrafimy odczytać. Mogłabym powiedzieć, że musimy nauczyć się słuchać, musimy nauczyć się żyć zgodnie z własnymi i czyimiś oczekiwaniami, ale tego nie powiem. Nikt nie wie, co w życiu się wydarzy. Wierzę uparcie w to, że nie na wszystko w życiu mamy wpływ i to pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość.
Są tacy, jak bohaterka thrilleru 13 powodów, którzy nie widzą już dla siebie przyszłości, ale nadal próbują ją zmienić zza grobu.
13 powodów to niezwykle ważna książka, która skłania do refleksji. Na pewno na długo zapadnie w mojej pamięci. A teraz, na pewno z większą ochotą obejrzę serial.