„Nauka Eleny nie odnosi się do śmierci i raka, dotyczy nadziei i życia. Pokazała mi, jak żyć, kochać i jak się śmiać. Nigdy jej tego nie zapomnę.”*
Śmierć jest nie odłącznym elementem naszego życia, ktoś się rodzi ktoś umiera, tak już jest. Mimo tego, że wiemy iż tak musi być każda utrata bliskiej osoby boli i pozostawia po sobie żal i rozpacz. Niezależnie od tego czy jest się na to przygotowanym czy nie... Każda boli. Stary człowiek czy też młody... Każda śmierć pozostawia pustkę, żal oraz smutek, ale czasem gdy ktoś odchodzi pokazuje nam co tak naprawdę liczy się w życiu...
Rodzina Desserich to zwyczajni ludzie - mama, tata i dwie córki - starsza Elena i młodsza Grace. Nikt nie podejrzewał tego co ich czeka, dziewczynki były okazem zdrowia, pełne radości... Gdy pewnego dnia dowiadują się, że ich starsza pociecha ma guza mózgu cały ich świat się wali. Szybko jednak się pozbierali i zaczęli walkę z tą śmiertelną chorobą. Małżeństwo te mimo tego co przeżywało zaczęło pisać pamiętnik – początkowo tylko dla młodszej latorośli, ale póżniej zmienili zdanie i mógł go czytać każdy kto chciał. Pamiętnik ten to swego rodzaju hołd związany Elenie za to jaka była mimo choroby. Miała tylko 6 lat, a rozumiała więcej niż wielu dorosłych...
„Wiadomość z nieba” chciałam przeczytać już od momentu ukazania się zapowiedzi, wiedziałam, że będzie to pozycja pełna emocji i smutku, ale miałam nadzieję iż da mi jeszcze coś... Gdy się za nią zabierałam starałam nastawić się psychicznie na to co mnie czeka - myślałam nawet, że mi się to udało tylko nie podejrzewałam, że pamiętnik ten jest taki... poruszający? Już od pierwszych stron czytelnikowi może krajać się serce na to co zapisane, poznajemy dzień po dniu ich walkę z chorobą, to jak sobie z nią radzą. Czasem w wpisach jest tyle żalu i rozpaczy, że nie idzie pohamować łez. Ale moim zdaniem najważniejsze jest tu co robi Elena, otóż mimo młodego wieku jest bystra i wie, że to co się dzieje jest bardzo... złe. Chce uczestniczyć w rozmowach z lekarzami, chce wiedzieć o każdym podjętym kroku. A najbardziej poruszające jest to, że ten mały brzdąc pokazuje rodzicom i reszcie, że nawet w chorobie można się śmiać i cieszyć, dawała im radość, sprawiała dumę i uczyła tego co najważniejsze. W trakcje trwania choroby Desserich’owie zmienili swoje priorytety, zrozumieli wreszcie co dla nich jest najważniejsze - do tej pory myśleli, że mają czas aby spędzić go z dziećmi, a główna bohaterka uświadamia iż czas to pojęcie względne. Cytat, który jest na początku znajduje się prawie, że na końcu i mówi o tym czego ta mała nauczyła swoich i nie tylko rodziców. Dzięki tym wpisom wielu czytelników zrozumiało, że dzieci to najcenniejsze co mają i czas, który im poświęcają może być za krótki. Spotykam się z ludźmi zmagającymi się z podobnymi chorobami, ich walką, ale tym razem uświadomiłam sobie, że nie tylko oni się troszczą o chorego, ale i chory o nich. Tak właśnie było z Eleną, robiła wszystko by jej bliscy nie cierpieli, na swój sposób przekazywała im swoją miłość i wsparcie... Nie jestem w stanie opisać co we mnie siedzi po zapoznaniu się z tą historią. To był bardzo duży ładunek emocji, który poruszył we mnie najgłębsze zakamarki... A co może wydawać się dziwne z tych kartek płynie ciepło, nadzieja i wiara, bo tak naprawdę to jest jej przekaz... „Wiadomość z nieba” jest zaskakująca. Ci co boją się, że autorzy będą chcieli manipulować uczuciami czytelnika niech się tego nie obawiają, to książka napisana z prostotą, bez żadnych manipulacji. Wszystko jest szczere i do bólu prawdziwe. Pozycja ta z pewnością zmieni nas, pomoże zrozumieć, zauważyć co jest najważniejsze. Uświadamia, że powinniśmy doceniać to co mamy.
W środku znajduje się dużo zdjęć Eleny i jej bliskich, widać jej siłę i determinację, dziecięcą radość. Znalazł się też jej wpis i listy pisane do rodziców, listy, które chwytały za serce... Elena pokazała, że mimo utraty zawsze jest jakieś jutro. Coś się kończy, a coś zaczyna i choć żyła tak krótko swoje zrobiła... Pozostawiła po sobie ślad w wielu sercach...
Polecam ją wszystkim - uważam, że przeczytać powinien ją każdy, naprawdę. U mnie zajmuje miejsce jednych ważniejszych książek życia, dała mi lekcję, której nigdy nie zapomnę...
*str. 309