Kiedy byłam trochę mniejsza marzyłam o przeniesieniu się do świata, o którym na ten moment czytałam. Pomimo przygód, niebezpieczeństw czy zdrad w gronie najbliższych bardzo chciałam być na miejscu jakiegoś bohatera. Tym razem jednak w książce "We własnym gronie" za nic w świecie nie chciałabym się znaleźć, zresztą jak w żadnej innej książce tej autorki. Pisarka sprawia, że zwykłe życie na małej wysepce Gotlandia zmienia się w miejsce, gdzie samemu lepiej nie wychylać nosa z domu. Skoro będąc po drugiej stronie, zupełnie bezpieczna pod grubą pierzyną, nadal trochę się obawiałam, to cóż. W tamtym świecie umarłabym ze strachu.
Gotlandia znów staje się obiektem mordercy. Będąc już trzecią książką w serii "Inspektor Anders Knutas" "We własnym gronie" ponownie przenosi nas w przedmieścia urokliwej wysepki niedaleko Szwecji. Już na samym początku miejsce ma przedziwne zdarzenie - odnalezienie tułowia konia bez łba. W następnej kolejności ginie młoda studentka archeologii, Martina Flochten. Sposób morderstwa wskazuje na rytualny obrzęd. Samo odnalezienie ciała to dopiero początek śledztwa, które zacznie przybierać tempa w odwrotny od pożądanego kierunku sposób. Inspektor ponownie musi zmierzyć się z kimś, kogo postępki spowodowane są urazem psychicznym. Czas goni, a morderca nadal pozostaje na wolności i nie próżnuje.
Czytałam "Niewidzialnego". W porównaniu tych dwóch książek, trzecia część wypada o wiele lepiej. Jeśli autorka nadal będzie tak parła do przodu i z tomu na tom podnosiła poziom, to ja jestem jak najbardziej na tak z jej twórczością. Trzeba przyznać, że kobieta ma pomysł i fantazję, jej morderstwa są zmyślnie opracowane. Ciało denata nie dostarcza nam tylko poszlak, lecz również wiedzy na tematy mało nam znane. Ten aspekt to największych plus tej powieści, autorka popisała się zdobytymi informacjami ładnie podczepiając archeologiczną wiedzę w intrygę kryminalną. No dla mnie bomba!
To co denerwowało mnie w pierwszej części powoli zanika. Autorka nadal preferuje wielonarracyjny sposób prowadzenia akcji, co chwalę. Powoli buduje zarys psychologiczny sprawcy, a mimo to nie zdradza zbyt wiele przed zakończeniem śledztwa. Ma się wrażenie, że sprawca jest gdzieś daleko, zupełnie niezwiązany z ofiarami, lecz na końcu zawsze się okazuje, że był bliżej niż myśleliśmy. Autorka tak sprawnie pokazuje nam jego psychikę, a nie dopuszcza do poznania jego małych szczegółów, które umożliwiłyby jego wskazanie.
Podobało mi się w tej książce wiele - motyw morderstwa, trochę wyszukany, ale za to wyjątkowo oryginalny, wplecenie informacji z historii jak również odrobiny religii z dawnych wierzeń, prowadzenie tempa pracy policji, trochę mozolne, w końcu prawdziwe (naoglądaliśmy się tych wszystkich CSI i wydaję się nam, że to rach-ciach i po sprawie, lecz nie zastanowimy się nad tym, gdyby tak było, to wszystkie morderstwa byłyby rozwikłane, a zaginione osoby odnalezione, a przecież tak nie jest), każdą informację trzeba sprawdzić dokładnie i precyzyjnie, przesłuchać świadków, umieszczenie akcji na wyspie, gdzie większość osób się zna, a jednak pozory mogą mylić.
To wszystko splata się na dobrą i przyjemną lekturę, którą zapewni wam "We własnym gronie". Zalecam jednak czytanie po kolei, pomimo braku głębszych nawiązań do wcześniejszej fabuły pojawiają się osoby, które były w wcześniejszych częściach, czasem nastąpi jakieś lekkie nawiązanie do poprzednich wydarzeń. Warto byłoby też zauważyć zmianę, z jaką autorka idzie z tomu na tom. Polecam.