Sięgając po "Siłę kobiet" zrobiłam mały krok poza moją czytelniczą strefę komfortu. Najbardziej lubię mroczną, brutalną literaturę, po Sile... spodziewałam się obyczaju z tłem historycznym i historią miłosną po drodze, trochę się niepokoiłam, czy przetrwam taką lekturę... Czy potrzebnie?
Młoda Rosalie kocha swoje życie we Francji i pasjonuje się produkcją perfum, jest radosna i ciekawa świata. Wizja ślubu, który zaplanował dla niej jej ojciec, pochodzący z Polski z Polakiem, Ignacym Lubowidzkie napawa ją lękiem, ale i ciekawością. Bo tak to było na początku XX wieku, że małżeństwa dzieci, zwłaszcza córek, były planowane przez rodziców- byle partia pochodziła z dobrego bogatego domu. Ignacy Lubowidzki był szanowanym mężem stanu, sławnym politykiem, sławiącym wagę rodziny i tradycji, powinno być dobrze...
Kolejny raz spotykamy Rozalię pięć lat później, na pogrzebie męża. Smutna, przerażona, złamana i spięta stoi nieruchomo nad grobem, jednak powodem tego smutku nie było bynajmniej morderstwo dokonane na jej mężu... Lubowidzki szybko okazał się brutalem i tyranem, który bił żonę, więził ją w domu i gwałcił kiedy tylko miał ochotę, gdyż była jego żoną, zatem mógł robić z nią co chciał... Nad wszystkim czuwała jego matka, seniorka rodu, zawsze z różańcem w dłoni. Na tę dziwną rodzinę składał się jeszcze młodszy brat Ignacego- Gustaw, który nie mógł się pogodzić z tym jak jego brat kroczy przez życie, ale nie umiał go powstrzymać i ich najmłodsza siostra Ada, której rola w domu rodzinnym ograniczała się do istoty, którą należy jak najszybciej wydać za mąż...
Jakby blizny pozostawione na jej ciele i duszy nie były wystarczającym poniżeniem, wkrótce po śmierci męża, Rozalia dowiaduje się, że miał on kochankę, która w rok po ich ślubie urodziła Ignacemu córkę. Co ciekawe i zaskakujące obie panie połączyła osobliwa więź.
Od tej pory losy rodziny Lubowidzkich przeplatają się w różnych sekwencjach, a w tle przewija się śledztwo w sprawie morderstwa na Ignacym. Autorka w zaskakujący sposób pokazuje nam całą gamę emocji: miłość miesza ze złością, strach z wybaczeniem.
Na każdym kroku odkrywamy w jaki sposób traktowane były kobiety w tamtych czasach, mi osobiście nie mieści się to w głowie! Młode kobiety powinny być cichymi żonami, w pełni akceptującymi i spełniającymi wszelkie zachcianki męża. Nie mogły mieć własnego zdania, własnych pomysłów na życie, pasji wychodzących poza mury domu. Studia, czy poważne zawody jak lekarz, czy prawnik były poza ich zasięgiem, czego przykładem była młoda Ada Lubowidzka, która wyrwała się z marazmu i uciekła z domu by rozpocząć studia prawnicze. Bardzo szybko rozbiła się o mur o tolerancji i szowinizmu, na szczęście nie poddała się. Kobiety, które zdobyły się na to by robić coś odważnego i ważnego w swoim życiu były piętnowane i wyśmiewane i szykanowane. Jedynymi kobietami, które miały znaczenie, były starsze panie, które wychowały i "wyswatały" swoje dzieci, co dawało im prawo do krytykowania czy tłamszenia młodych.
W dzisiejszych czasach nie ma tak absurdalnych sytuacji, jednak lektura "Siły kobiet" uświadomiła mi, że wcale jeszcze nie jest do końca tak, jak powinno być. Znam wiele takich małżeństw, gdzie kobieta, niezależnie od tego czy pracuje zawodowo gotuje, sprząta, zajmuje się dziećmi, a mąż w domu odpoczywa, bo zawsze jest zmęczony po pracy. Że nie wspomnę o niższym wynagrodzeniu kobiet, czy zgorszeniu jakie pojawiało się na twarzach panów w barze w rodzinnej miejscowości męża, kiedy ja- kobieta- przyszłam z nim na piwo zamiast grzecznie zostać w domu...
Z tego względu uważam, że "Siła kobiet" to bardzo ważna książka- uczy nas historii i przypomina w jakim kierunku powinniśmy zmierzać, czego unikać, co zmieniać.
Co do wątków miłosnych, których się obawiałam- jeden jest nieoczywisty, smutny i ostatecznie ogromnie wzruszający. Drugi bardziej oczywisty, ale zarazem nienachalny, a trzeci, najkrótszy- zabawny i ciekawy.
Stylistycznie książka jest bardzo przyjemna- czyta się bardzo szybko i łatwo, chwilami naprawdę trudno się oderwać.