To nawet niezła książka, tyle tylko, że mam z nią dwa problemy. Po pierwsze, ani tytuł, ani informacje z tyłu okładki nie precyzują, o czym naprawdę jest. Powinna nazywać się "Życie towarzyskie w stylu wabi-sabi" albo "Przyjmowanie gości według wabi-sabi" i byłoby w porządku, bo mówi o tym, i wyłącznie o tym. (A ja, dodajmy, na pewno bym po nią nie sięgnęła).
Drugi problem jest głębszej natury. Koncepcja wabi - czy wabi-sabi - należy do kanonu japońskiej estetyki i wiąże się ściśle z klasyczną szkołą ceremonii herbacianej. Ceremonia herbaciana polega oczywiście na przyjmowaniu gości i częstowaniu ich herbatą, więc na pozór wszystko jest w porządku. Niestety, autorka szybko opuszcza Japonię i przeskakuje do Kalifornii, Francji, Danii czy Włoch. I tu robi się klops. Bo chcąc napisać poradnik luźnego i naturalnego przyjmowania gości, opartego na swobodnym kontakcie, obcowaniu z naturą i porzuceniu troski o perfekcjonizm, moim skromnym zdaniem nie należało zaczynać od wabi i sabi. Nie ma nic dalszego od ducha japońskiej ceremonii herbacianej niż sposób, w jaki Włosi czy Francuzi przyjmują gości (o Duńczykach wiem niewiele, więc się nie wypowiem). To prawda, że wystrój i utensylia do parzenia herbaty w duchu wabi są "niedoskonałe", a szlachetna patyna jest pożądana, ale samo spotkanie jest drobiazgowo skodyfikowane, a jego znaczenie wykracza poza "przyjemne bycie razem" czy delektowanie się jedzeniem - a nawet smakiem herbaty. Zestawienie idei związanej z ceremonią herbacianą z piknikiem na kalifornijskiej plaży czy rodzinnym przyjęciem na południu Włoch to grube nieporozumienie. Wabi-sabi nie jest odtrutką na perfekcjonizm, tylko innym rodzajem perfekcjonizmu.
Podejrzewam, że odwołanie do koncepcji wabi-sabi jest w rzeczywistości jedynie marketingowym chwytem, skutkiem mody na "cudzoziemskie style życia". Było hygge, było lagom i ikigai, było kilka jeszcze fikuśnie brzmiących nazw, które już zdążyłam zapomnieć, to wykorzystajmy kolejne tajemniczo brzmiące słówko, by sprzedać porcję dość oczywistych oczywistości. Trochę minimalizmu, trochę slow food, szczypta ekologizmu, dużo zwykłego zdrowego rozsądku, co kilka stron zdjęcia ludzi jedzących coś w ładnym otoczeniu i z zadowolonymi minami, i dzieło zakończone.
Jeśli szukacie niezobowiązujących, przydatnych porad dotyczących przyjmowania gości, organizowania miejsca spotkania, nakrywania do stołu, a nawet gotowania - bo znajdziemy tu kilka interesujących pomysłów na dość proste przekąski dla gości, a nawet na całe dania - to będziecie zadowoleni. Autorka promuje prostotę, nieprzejmowanie się drobiazgami, zdrowe pożywienie i dobry humor. Ale nie dowiecie się niczego ani o wabi, ani o sabi. Ani nawet o wasabi.