Niedawno poznałam Besta Selera, który rozwiązywał zagadkę zaginięcie Wiórki Kokos, zaczęłam więc tą znajomość niejako od końca, bo początkiem działalności śledczej szeryfa w Jarzynowie była zagadka znikających warzyw w jego rodzimej miejscowości. Poprzednia lektura była urzekająca, tym samym musiałam dowiedzieć się, jakie są jej początki. „Best Seler i zagadka znikających warzyw” Mikołaja Marceli miał mi to wyjaśnić.
Spędziłam prześwietne godziny w towarzystwie Brukselek, Besta Selera i innych warzyw próbujących odnaleźć zaginioną Amelkę Brukselkę i ze zgrozą dowiadujących się o kolejnych znikających przyjaciołach: Dżesice Papryce i Czarce Pieczarce. Kto kryje się za tymi dziwnymi wydarzeniami, czyżby to wampij, o którym opowiadał Hilary Czosnek na urodzinach jednej z Brukselek, czy dziwny stwór odnaleziony w strasznym lesie, zwany Ananasem, czy też może inny potwór, który przychodzi z drugiego krańca lasu i nikt nie wiem, czym jest. Best Seler ma twardy orzech do zgryzienia, podejrzewać może każdego. Równolegle młode Brukselki prowadzą swoją akcję poszukiwawczą, gdyż nie mogą się pogodzić ze stratą siostry.
Życzyłabym sobie, żeby książka, ba, cała seria, okazała się hitem. Dawno nie czytałam czegoś tak zabawnego i pomysłowego. Mikołaj Marcela stworzył niezwykłą historię z dreszczykiem i wątkiem kryminalnym, która z pewnością zainteresuje młodych czytelników, a i starszym da sporo frajdy. Młodzi docenią wartką akcję, zawiłe śledztwo prowadzące szeryfa od jednego podejrzanego do drugiego, a dorośli dyskretne aluzje do współczesnego świata, rzeczywistych utworów literackich, choćby wspaniałą inwokację z dzieła Pan Bakłażan, czyli pierwsze wykopki w Jarzynowie, napisane klasycznym trzynastozgłoskowcem.
Ta książka jest doskonała. Dopracowana w każdym calu, świetnie napisana, świetnie wymyślona, zabawna, wciągająca, ekscytująca. Do tego przemyca też odrobinkę informacji o zdrowym odżywianiu, trochę mimochodem, nienachalnie. Życie warzyw może być naprawdę porywające, pełne emocji, tajemnic i chowanym głęboko uraz. Jak się okazuje, warzywka są takie, jak my, młode lubią się bawić, starsze martwią się o swoje dzieci i zabraniają im robić niebezpiecznych rzeczy, mogą też, jak Seler, nie do końca dobrze czuć się w roli, jaką przyszło im pełnić, a w związku z tym robić dobrą minę do złej gry. Książka dostarczyła mi naprawdę miłych wrażeń, dlatego serdecznie polecam wszystkim, przeczytajcie koniecznie, nie będziecie zawiedzeni, niezależnie od wieku.