„Zanim wyruszyły na wesele Meg, zacznijmy od ploteczek o domu państwa March. Niech mi tu wolno będzie nadmienić, że jeśli starszyźnie wyda się ta powieść zbyt obfita w ‘kochanie’ (bo od młodzieży nie spodziewam się tego zarzutu), odpowiem słowami pani March: ‘Czy można się temu dziwić, kiedy mam w domu cztery przemiłe córeczki, a w sąsiedztwie raźnego młodziana?’. W ciągu minionych trzech lat nie zaszło wiele zmian w tej spokojnej rodzinie; wojna się skończyła, więc pan March poświęca się książkom i niewielkiej parafii, której jest duchownym przewodnikiem. Jest to człowiek cichy, oddany pracy, wyposażony w ową mądrość, która jest wyższą od nauki.”
W „Dobrych żonach” poznajemy dalsze losy bohaterów z poprzedniej części. Tutaj dziewczęta już dorośleją. Poważna Meg, roztrzepana Jo, łagodna Beth i wytworna Amy wkraczają już w inny świat, mają inne problemy, przeżywają inne smutki, rozczarowania i tragedie. Jednak pięknych, radosnych momentów również w tym wszystkim nie zabraknie. Możemy poznać losy czterech bohaterek, każda z nich obrała zupełnie inną drogę życiową. W tym wszystkich zawirowaniach, przygodach nie zapominają o jednym, że w każdej chwili mogą na siebie liczyć. Cokolwiek by się działo zawsze się odnajdą i pomogą sobie nawzajem. Czy jesteście tak samo ciekawi co przyniesie lektura „Dobrych żon”?
Od momentu, w którym zobaczyłam, że w kinach będzie emitowany film „Małe kobietki” wiedziałam, że muszę jak najszybciej przeczytać obydwie części. Jak wiecie, bądź nie film jest połączeniem obydwu części. Więc zanim się wybierzecie do kina poznajcie „Małe kobietki” i „Dobre żony” dla lepszego porównania. Jestem w sumie bardzo ciekawa jak wypada film. Jeśli byliście już na nim napiszcie swoje odczucia w komentarzu chętnie się z nimi zapoznam, a może i ja niedługo wybiorę się do kina.
Książką jestem zachwycona. Mogłabym godzinami na nią patrzeć tak pięknie jest wydana. Wydawnictwo Mg wykonało coś co zachwyca na każdym kroku. Piękne ilustracje, niespotykana faktura okładki, cudowny zapach kartek. To wszystko na pewno przyciągnie wiele czytelników, którzy będą chcieli mieć na swoich półkach tak cudowne dwie książki. Ja już nie mogę się doczekać tej chwili, aż je pięknie ustawie na swojej półce.
Co do całej treści książki, może jest troszeczkę, ale tylko trochę gorsza od „Małych kobietek” i tak jestem w niej zakochana. Nie wyobrażam sobie, żeby nie czytać po zakończeniu poprzedniej części „Dobrych żon”. Może świat przedstawiony jest wyidealizowany, mimo tego książkę czyta się przyjemnie. Taka odskocznia od naszego świata i przeniesienie się do świata naszych bohaterów, każdemu jest potrzebny. Powieść czyta się bardzo szybko. Nawet się nie zorientowałam jak szybko doszłam do zakończenia. Mimo tego, że wielu czytelników jest zawiedzionych po przeczytaniu „Dobrych żon” ja w większej połowie zadowolona, że mogłam poznać dalsze losy Meg, Jo, Beth i Amy.
Nie lubię nie kończyć serii mimo tego, że nie wiadomo jaka ta część by była najgorsza ja i tak staram się dobrnąć do końca. Tutaj oczywiście nie musiałam się męczyć, ani sekundy. Dla mnie to była czysta przyjemność poznać twórczość Louisy May Alcott. Gdyby wyszły kolejne części z chęcią cieszyłabym się, że mogę znowu zagłębić się w krainę stworzoną przez autorkę. Zachęcam Was gorąco do zapoznania się „Dobrymi żonami”.