Są takie okładki książek, które raz zobaczone, nie pozwalają o sobie zapomnieć. Dla mnie taką niezapomnianą okładką była ta z książki Sylwii Chutnik pt. „Smutek cinkciarza”. Pozornie zwykłe zdjęcie tańczących par a jest na nim wszystko - radość, skupienie, bliskość a przede wszystkim autentyczność i klimat epoki PRL. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę okładkę, byłam na etapie pisania „poważnej” pracy o literaturze w dobie PRL-u i nawet zaczęłam lekturę książki Chutnik, ale uznałam, że to nie najlepszy czas dla tytułowego cinkciarza. Po latach wróciłam do tej historii i zostałam w realiach minionej epoki na dłużej.
Tytułowy cinkciarz a zarazem narrator tej historii - Wiesiek R. zaprosił mnie do swojego życia. Pozwolił podejrzeć go przy „pracy”, poznał z innymi waluciarzami, odkrył sekrety rodzinne, a przede wszystkim, za pomocą barwnych opisów, odzwierciedlił klimat dansingów popularnych w czasach PRL. Bo Wiesiek to człowiek wesoły, który pod maską uśmiechniętego mężczyzny skrywa smutne wnętrze. I właśnie ten smutek stopniowo wylewa się z Wieśka, aż w końcu doprowadzi go do najgorszego. Brzmiałoby to wszystko jak pięknie wymyślona przez autorkę fabuła, gdyby nie fakt, że Sylwia Chutnik wydała „Smutek cinkciarza” w serii „Na F/Aktach a historia głównego bohatera inspirowana jest aktami sprawy zabójstwa gdańskiego cinkciarza. I choć Nasz Wiesiek to rasowy warszawiak, autentyczność niektórych wydarzeń z jego opowieści sprawia, że nie sposób pozbyć się dreszczy, które towarzyszą Nam w ostatniej części tej pozornie lekkiej i przyjemniej opowieści.
Godna pochwały jest w „Smutku cinkciarza” dbałość o szczegóły. Wiesiek mówi językiem epoki, stosuje słownictwo znane w kręgach handlujących walutą a kolejne rozdziały jego monologu to tytuły szlagierów znanych i lubianych, nie tylko w czasach PRL. Sylwia Chutnik zadbała o to, by czytelnik, nawet ten urodzony po 1989 roku, mógł na moment przenieść się do okresu młodości swoich rodziców czy dziadków i poznać realia czasów, w których przyszło im żyć.
Ale „Smutek cinkciarza” to coś więcej niż powrót do przeszłości. To przejmujący zapis relacji ojca z synem, przedstawiony na dwóch pokoleniach bohaterów, który rzuca cień na całe życie Wieśka i jego rodziny. To wreszcie próba dookreślenia relacji rodzic-dziecko i mąż-żona, które w minionym ustroju wyglądały zupełnie inaczej niż obecnie. I chyba właśnie z powodu tych rodzinnych zależności, opowieść Wieśka, choć niełatwą w odbiorze, czyta się jednym tchem. Aż do zakończenia, które spada na Nas nagle, niespodziewanie i zdecydowanie zbyt szybko.
„Smutku cinkciarza” nie trzeba polecać. Okładka mówi sama za siebie. Pytanie tylko, czy i Tobie nie pozwoli o sobie zapomnieć?