Znany dziennikarz historyczny napisał książkę o partyjnych dogmatykach w czasach PRL-u. Można tę lekturę traktować jako lekko napisaną polityczną historię PRL-u, ale historię specyficzną, opowiadającą tylko o walkach na szczycie partii komunistycznej, która z nadania Kremla przez ponad 40 lat rządziła Polską. Co ciekawe, te zmagania w większości nie były znane ówczesnej opinii publicznej, mieliśmy zatem 'walki buldogów pod dywanem'; tak w swoim czasie określił Churchill walki frakcyjne sowieckich komunistów.
Wszyscy opisywani przez Brzezieckiego politycy nigdy nie przeszli testu demokratycznych wyborów, musieli za to mieć jedynie słuszne poglądy oraz giętkość ideologiczną. Zaś ci, którzy mierzyli w najwyższe stanowiska w państwie, musieli być namaszczeni przez Moskwę – to był najwyższy test ich 'prawilności'.
Czytając książkę miałem wrażenie obserwacji aktywności miernot, które w prawdziwej demokracji nie miałyby szans na żadne znaczące stanowisko. Takim nieciekawym człowiekiem był na przykład Mieczysław Moczar, przez dziesięciolecia marzący o zdobyciu władzy w kraju, najpierw w czasach późnego Gomułki, a potem w okresie 1980-81 roku. Jasne było, że nie ma na to szans: Moskwa nie lubiła komunistów-nacjonalistów.
Inną nieciekawą figurą był Tadeusz Grabski, który najpierw stawiał się Gierkowi w 1978 r. a potem Kani i Jaruzelskiemu w czerwcu 1981 r., w tym drugim przypadku chodziło o postraszenie tej dwójki przez Sowietów. Jest też trochę o Albinie Siwaku, który w swoim czasie wzbudzał olbrzymie emocje; teraz mało kto o nim pamięta.
Pod koniec książki dostajemy nieco ogólniejszą analizę, oto partyjni dogmatycy byli programowo antyinteligenccy i antysemiccy, nienawidzili elit kulturalnych i naukowych; przeciwstawiali inteligencję zdrowym masom ludowym, ale na szczęście masy miały dogmatyków w głębokim poważaniu. Ponadto cechą niektórych twardogłowych był skrajny nacjonalizm. No cóż, w dzisiejszym rozumieniu to byli populiści, na szczęście nigdy nie zdobyli władzy w PRL-u.
Jest w książce sporo ciekawych zdjęć, ale fatalnie opisanych. Mamy na przykład fotografię generała Kazimierza Witaszewskiego, pseudonim 'gazrurka' ale na zdjęciu widzimy kilku mężczyzn, który z nich to Witaszewski, Brzeziecki nie specyfikuje.
Dostaliśmy lekko napisaną książkę o czasach słusznie minionych, ale populiści wciąż dużo znaczą w naszym kraju, wielu im ślepo wierzy, trzeba uważać...