Do wielkości nie dochodzi się przez chwilę. Są to lata praktyki, gdzie dzień w dzień trzeba wytrwale ćwiczyć. Nie można pozwolić sobie na nieuzasadniony odpoczynek, na zwątpienie czy lenistwo. Jeśli chce się dokonać rzeczy trudnych lub wręcz niemożliwych, trzeba poświęcić wszystko. Poza latami ćwiczeń jest to też niesamowicie trudne wyzwanie dla psychiki. Momenty zawahania, zmęczenia albo niepewności swojej drogi mogą zbyt wiele kosztować. Przez całe swoje życie z pasją słucham historii o ludziach wybitnych. Mogę tylko ich podziwiać i doceniać siłę umysłu, ponieważ w sobie nie odnajduję takich pokładów ambicji, cierpliwości i wytrwałości. Historie te inspirują. Być może pomogą komuś odnaleźć samego siebie i również dokonać rzeczy niezwykłych. Jednak najważniejsze jest, że to one sprawiają, że chce się dążyć do czegoś wielkiego. Wiecie, te wszystkie osiągnięcia na skalę świata są fantastyczne, ale w życiu liczy się też wewnętrzna walka, której najczęściej nie widać. Wbrew pozorom osoba, która obiektywnie nie dokonało nic ważnego, w rzeczywistości przeszła drogę porażająco trudną i zrobiła postęp, o którym mało kto może pomarzyć. O tych ludziach też nie można zapominać.
Jun od kilku lat mieszka w Tokio i sprzedaje wątpliwej renomy drobiazgi. Nauczył się, jak żyć w świecie, gdzie dominuje bieda, cierpienie i zapomnienie. Jest chłopcem wątłym i bardzo szczupłym, ale za to inteligentnym i sprytnym. Pewnego dnia poznaje człowieka, który widzi w nim grubego gościa. Jak łatwo się domyślić, nikt nie bierze tego na poważnie, a już na pewno nie sam Jun. Jednak sytuacja z dnia na dzień powtarza się, aż wreszcie nastolatek trzyma w ręku bilet na zawody sumo. Czy zdecyduje się na nie iść? Co rozumiał mężczyzna, mówiąc że Jun jest gruby?
Schmitta cenię od momentu, gdy w moje ręce trafił "Oskar i Pani Róża". To była książka, która dogłębnie mną wstrząsnęła i mimo że byłam wtedy tylko małym dzieckiem, zmusiła do rozbudowanych refleksji. Do tej pozycji wróciłam po latach i z zachwytem stwierdziłam, że nadal robi na mnie tak oszałamiające wrażenie. Lecz pomiędzy było wiele powieści autora – czasami wpływały na moje zmysły i po raz kolejny za pomocą siły i szczegółowej analizy ludzkiego umysłu dawały nadzieję i zrozumienie. Innym razem rozczarowywały mnie. Dlatego nigdy nie wiem, czego spodziewać się po kolejnej pozycji pisarza. Zaczynając czytać "Zapasy z życiem", starałam się nie mieć żadnych oczekiwań. To trudne, ale w pewnym stopniu się udało. Jak tym razem wpłynęła na mnie książka?
Historia Juna okazała się opowieścią opartą na utartym motywie dążenia do wielkości, jednak Schmitt ujął ją w niesztampowy sposób. Zwrócił uwagę, że to nie jest kolejna wyłącznie inspirująca historyjka, jak osiągnąć sukces, tylko pełnowymiarowe przedstawienie życia chłopca z ulicy. Za pomocą lekkiego pióra i niezwykłej płynności oddziaływał na wyobraźnię, by każdy czytelnik mógł znaleźć aspekt opisujący jego własne życie.
Powieść przeczytałam na jednym wdechu, co niezmiernie pozytywnie na mnie wpłynęło. Zazwyczaj najlepiej odnajduję się w historiach długich, wręcz mozolnych, gdzie setki stron pozwalają mi na zrozumienie i docenienie kunsztu autora. Tymczasem Schmitt po mistrzowsku w krótkiej formie kondensuje najważniejsze aspekty, ale zarazem nie zarzuca nimi czytelnika tylko w harmonijny sposób sygnalizuje ich istnienie. Między innymi za to tak bardzo go cenię – potrafi się odnaleźć na kilkudziesięciu stronach, ale w jego twórczości można też odnaleźć powieści grube i równie dobre. Nie ogranicza się i ukazuje swoją plastyczność. To domena wybitnych pisarzy.
Fabuła odbywa się w miejscu dla mnie nieznanym, dlatego nie wiem, jakie zasady kierują tym światem. I nie mam tutaj na myśli odrębnej kultury miejsca, tylko życie w świecie tak skomplikowanym, tak odmiennym od mojego. Jun dostaje wyzwanie – dojść do wielkości. Ale czym dla niego jest ta wielkość? Jaką drogę już przeszedł i jaka przed nim? Czy on w ogóle chce podjąć te wyzwanie? Pytań pojawia się wiele, a na odpowiedzi trzeba czekać cierpliwie i szukać ich miedzy wierszami. Nie będą oczywiste, nie będą podkreślone – można je tylko znaleźć we własnym umyśle. Opowieść o Junie to obraz powolnej, nienarzucającej się zmiany osobowości i odnalezienia w sobie pokładów wcześniej zapomnianych. A jak to zrobić, jak wszędzie znajduje się tylko brak zrozumienia i akceptacji?
Sami bohaterowie są wykreowani wyłącznie pobieżnie, przez co poczułam rozczarowanie. Było ich na tyle mało, by każdy mógł mieć własne, dobrze umeblowane miejsce w książce. Tymczasem wszystko skupiło się tylko na Junie, więc trudno było dostrzec istnienie innych osób. Sam nastolatek to kwintesencja trudnego charakteru o pełnowymiarowej osobowości. Wywoływał we mnie podziw, bo nie miał nic wyidealizowanych bohaterów. Często jego wady wychodziły na pierwszy plan, ale i tak nie dało się go nie polubić.
"Zapasy z życiem" są pełne przemyśleń zamkniętych między wersami. By je odnaleźć trzeba zaangażować swój umysł i duszę. Pozwolić na zapomnienie i dać się ponieść własnym emocjom. A to wszystko w otoczeniu problemów i cierpienia. Trzeba mieć siłę, by walczyć dalej.