„Zniszczenie i odnowa” to trzeci i zarazem ostatni tom trylogii „Cień i kość”. To także kolejna szansa na spotkanie się z Aliną Starkov i poznanie jej dalszych losów. Tym bardziej ciekawych i niepewnych po tym, jak zakończyło się ostatnie spotkanie dziewczyny ze Zmroczem.
Kult Przywoływaczki Słońca rośnie w siłę. Coraz większa liczba ludzi widzi w niej ostatnią szansę na zmianę losów Ravki. Jednak sama Alina zupełnie nie podziela ich wiary i entuzjazmu. Wyczerpana po starciu ze Zmroczem, które nieomal przypłaciła własnym życiem, całą sobą pragnie tego, aby wszystko co złe już się skończyło. Poza tym, ogromnie martwi ją utrata mocy. Choć stara się z całych sił, nie wyczuwa ani odrobiny światła, które chciałoby skierować się w jej stronę. Bez niego nie tylko nie jest w stanie spełnić oczekiwań ludzi, którzy pokładają w niej swe nadzieje, ale opuszczają ją także siły życiowe. Marnieje z dnia na dzień i nic nie może z tym zrobić.
Apparat, który przewodzi ludziom ukrytym w podziemiach, stale utrudnia dziewczynie kontakt z przyjaciółmi. Jakby bał się tego, że razem przeciwstawią się jego planom. Bo jakie właściwie one są? Nikt nie ma co do nich pewności. Nie ma jednak czasu na rozmyślania, trzeba działać. Zmrocz na pewno nie próżnuje i stale rośnie w siłę. Chowanie się pod ziemią nie pomoże w udaremnieniu jego planów związanych z podbojem Ravki.
Zaczyna się wyprawa. Kolejna podróż, ale tym razem w nieco większym gronie. Gdzie najpierw skierować swe kroki? Jest tak wiele niewiadomych. Czy Nikolai żyje? Gdzie mógłby się ukrywać? Co z trzecim amplifikatorem? Może żarptak jest tylko legendą? Czy istnieje sposób na zwycięstwo?
„Zniszczenie i odnowa” udziela wielu wyczekiwanych odpowiedzi. Co wcale nie oznacza, że nie zmusza do stawiania kolejnych pytań. Niejednokrotnie też zaskoczy i to w taki sposób, że nie każdy będzie zadowolony. Miłość, przyjaźń, smutek, gniew, rezygnacja, wsparcie, nadzieja, zniechęcenie, zmęczenie – wszystko wymieszane w jednym tyglu zwanym przygodą.
Trzeci tom cyklu rozgrywającego się w uniwersum Griszów jest pełen przeróżnych wydarzeń. Choć dalej trwają przygotowania do decydującego starcia ze „złem”, to nie są one tak nudzące jak w poprzednim tomie powieści. Oczywiście nie obyło się bez miłosnych rozterek Aliny i Mala – jakże mogłoby tak być?! Na szczęście nie poświęcono im przesadnie obszernych fragmentów.
Trylogia „Cień i kość” zapisze się w mojej pamięci jako cykl rozgrywający się w jednym z najciekawszych i bardzo klimatycznych światów. Stylizacja na czasy carskiej Rosji okazała się trafionym zabiegiem. Srogi klimat, zima, mityczne stworzenia – to skradło moje serce. Mimo to, nie związałam się z żadnym spośród bohaterów. Żaden nie był dość „ludzki”. Największą sympatią obdarzyłam Zmrocza, któremu przypadła rola antagonisty, choć bardzo nieoczywistego. Główna bohaterka nie zyskała mojego poważania. Była kukiełką, której potrzebowano, by historia mogła toczyć się po zamierzonych ścieżkach. Mimo wszystkich argumentów na „nie”, z ciekawością sięgnę po inną pozycję spośród dorobku Leigh Bardugo. Po to, żeby przekonać się, czy znajdę tam postaci godne mojej uwagi.