"Przepustka od Pana Boga" to książka oparta na wspomnieniach, wspomnieniach niby niedawnych (lata 1980-1982), a jednak dla wielu bardzo odległych, wręcz nieznanych. Tłem jesteśmy my, ludzie, którzy w owym przełomie zmagają się z brakiem wszystkiego, zdobywaniem jedzenia wyczekując w kolejkach bez końca z szeptanymi modlitwami prośby do samego Boga. Bo reglamentacja towarów często była nieuczciwa. Autor wprowadza nas w czarno-biały świat burej Polski. Powoli, jak dzieci bez wiedzy, kapitalnie i nienachalnie kreśli świat minionych lat, co dla wielu może być zbyt przerysowane i niemalże nierealistyczne, ale prawdziwe. Bo o prawdę tu chodzi. O szczerość autora z samym sobą i z nami, czytającymi tą powieść.
Oto historia Aleksandry i Michała Rogińskich osadzona w stanie wojennym. Życie jest dobre, ot, można wspólnie być, pracować, snuć plany i mieć marzenia. Można tkać swą przyszłość. Można wieczory spędzać z przyjaciółmi, można sobie ufać, można mówić co się myśli. Nic nie jest straszne, nic nie przeraża. Ola i Michał sobą przebiją każdy mur. Ale czy faktycznie człowiek jest aż tak silny? Aż tak nie do złamania? Czy można wierzyć w marzenia, które spowija teraz gęsta chmura, i które kiedyś tak krystaliczne i bliskie nagle się oddalają? Michał jest wojskowym, Ola lekarką. Dwa światy zawodowe, które się wzajemnie wykluczają. Ona wstępuje do związków i do Solidarności mając nadzieję na rewolucję, na zmiany na lepsze. W sercu buzuje odwaga, walka i działanie.Tym bardziej, że Solidarność to konglomerat słów i czynów. To spójność. Ale, jak się okazuje, owe "braterskie współdziałanie" przeszkadza władzy, czasem też tym na wysokich stanowiskach, czy choćby znaczącym decydentom. Solidarność staje się "wykałaczką w oku". Tak, bo ludzie stają się obłudni, kłamią, wkładają pasujące im maski. Każdy czerpie dla siebie i do siebie, a w tle fałszywe oskarżenia, oszustwa i wymuszenia. Zmienia się rzeczywistość, ludzie wyzbywają się planów, życie kurczy się "do dziś".
Pewnego dnia Michał zostaje odsunięty z własnej jednostki i wysłany na drugi koniec Polski, komuś bowiem przeszkadza jego osoba, staje się kłopotem. Społeczeństwo czyści się z ludzi, z "potencjalnych wrogów". Ola zachodzi w długo wyczekiwaną ciążę. Pojawia się trwoga, na ulice wyjeżdżają czołgi i wojsko. Jaruzelski wprowadza stan wojenny. Ludzie z kartkami przydziałowymi ściskają z obawy kartki stojąc w kolejkach do sklepów. Wkracza egzaltacja, niewiara i podejrzenia. I nagle święta. Michał wraca do domu, Ola 4 stycznia 1982r. rodzi dziewczynkę Ewę Aleksandrę lecz... Lecz dziecko to słaby wcześniak z niewydolnością serca. Rzadka choroba różowego zespołu Fallota. konieczna jest kosztowna operacja na otwartym sercu i ciągła farmakologia. Wszystko kosztuje krocie, płatność w dolarach. I rodzice zaczynają heroiczną walkę o dziecko.
W tym miejscu odsuwam fabułę na bok, by zająć się własnymi odczuciami. Bo powieść dla wielu będzie pamiętnikiem, podróżą w czasie. czasem sentymentalną, czasem smutną i podmytą słonymi łzami. Dla innych nie. Moje uczucia są wypośrodkowane. Nie jest to powieść, do której będę powracać, ale z pewnością polecać. Raziły mnie w niej wszędobylskie i nagminne zdrobnienia. Ola, Michałek, Krysia, Ewunia, Kawusia, Herbatki i tak dalej i tak dalej. Dorośli ludzie powinni używać dojrzałych słów. A tu nawet doktor, specjalista swego fachu posługuje się wachlarzem słodkich słów. Jest serduszko, Ewcia i córeczka... Do tego wszystko jakoś dobrze, zbyt dobrze się układa. Życie takie nie było i nie jest. Wtedy było wręcz bure i ograniczone.
A opis na obwolucie powieści? Walka o dziecko? Błędne zaproszenie czytelników do treści, która nijak się ma do tego. Dziecko pojawia się owszem, ale w końcowej części ksiązki. Cała "Przepustka" to walka ludzi o siebie, o swoją godność i osobowość. To walka i zmagania z życiem, permanentny bój o wolność SIEBIE.
Ksiązkę dostałam od nakanpie.pl
Bardzo dziękuję