Żyjemy w świecie, który coraz bardziej zaczyna polegać na świecie maszyn i niezwykłych technologii. Wraz z ich rozwojem, wzrasta nasze uzależnienie od ich pomocy. Dzięki nim coraz mocniej, coraz lepiej zostają zaspokojone nasze życiowe potrzeby (choć niektóre to już chyba fanaberia, no ale o gustach podobno się nie dyskutuje). Są niezmordowane, cierpliwe, spokojne i nie znają agresji fizycznej ani słownej (przynajmniej na razie). Nasze relacje czy związki ze sztuczna inteligencją coraz częściej zdają się przypominać relacje na linii człowiek-człowiek. Ale czy to dobrze? Czy nasza fascynacja technologią nie zaszła już za daleko?
Jeszcze 40 lat temu na pytanie naukowca skierowanego do dziecka o tym komu powierzyłoby podjęcie danej decyzji, ojcu czy robotowi, usłyszelibyśmy, że tacie. Jednak w miarę upływu czasu, gdy technologie stawały się coraz bardziej zaawansowane, coraz trudniej jest wyobrazić sobie, że współczesne dziecko zaufałoby rodzicowi bardziej, a nie sztucznej inteligencji. Co gorsza (być może? Kto to wie?), coraz więcej prognoz mówi o tym, że robotyzacja wyprze nawet do 2/3 pracowników z rynków świata (mówił o tym jakiś czas temu niejaki Jim Yong Kim, prezes Banku Światowego). Cóż więc nas czeka?
Na pewno masa kłopotów. Po pierwsze – trzeba będzie zdefiniować czy SI jest już „inteligentną maszyną” czy „elektroniczną osobą”. Po drugie – co stanie się wtedy, gdy przedstawiciele SI wyprą większą część ludzkości z rynku pracy? Kto będzie płacił tym ludziom, i czy roboty dostaną „wypłatę” za swoją świetnie wykonaną pracę? Czy roboty lub maszyny otrzymają osobowość prawną, chronioną przed ludzką przemocą? Czy ludziom uda się nadać SI emocjonalność i moralność?
Książkę pod tytułem „Sztuczna inteligencja w ogniu” przeczytałem niezwykle uważnie, mimo faktu, że nie bardzo zajmuje mnie ten temat. Muszę przyznać, że dowiedziałem się z niej naprawdę sporo rzeczy. Po pierwsze – współczesne chaty GPT wcale nie są takie inteligentne, jak to wynika z nagłówków gazet czy artykułów zamieszczanych w sieci. Choć zdecydowanie posługują się rozbudowaną formą wypowiedzi, miejscami przekraczającymi poziom zwykłego śmiertelnika, to i tak popełniają wiele błędów lingwistycznych. Ich odpowiedzi są przewidywalne, momentami nużące. Najbardziej wkurzała mnie sztuczna uprzejmość doprowadzona do absurdu. Ileż razy można mówić/pisać to samo, ewentualnie przestawiać słowa w szyku? W pewnych tematach taki chatbot jest poinformowany zdecydowanie solidniej niż my, ale i tak jest to wiedza odwzorowana, bezrefleksyjna. Mimo wszystko człowiek nadal, choć potrzebuje na udzielenie szczegółowej odpowiedzi zdecydowanie więcej czasu niż taka maszyna, jest bardziej produktywny, bardziej twórczy, nieprzewidywalny. I to chyba dobra wiadomość. Jakoś ciężko jest mi się pogodzić z myślą, że wkrótce przedstawiciel Sztucznej Inteligencji będzie lepiej analizował twórczość literacką, mówił mi to co czuję, lub o tym, co gnębi moją strapioną duszę.
Myślę, że Autor książki swą rozmową z chatbotem udowodnił, że nadal człowiek jest najniezwyklejszym tworem na tej planecie. Jednak jego diagnoza, że ten stan utrzyma się jeszcze długo, moim skromnym zdaniem, jest nie trafiona. I pal licho, czy maszyny zbuntują się przeciwko swoim twórcom jak w Terminatorze. Świat zdominowany przez SI, nie znającą emocji, bezrefleksyjną, tworzącą nowy świat według czarno-białych schematów, wcale nie stanie się piękniejszy. Właśnie fakt, iż nasza natura, nasze ograniczenia, czy to fizyczne, kulturowe, mentalne czy jakiekolwiek inne, są tym, co ludzkości nadaje smaku, tej niezwykłości i czaru, który czyni z nas istoty zdolne do przekraczania barier biologicznych. Czy świat doskonały, współtworzony lub nawet wyłącznie przez SI wymyślony, będzie światem doskonałym dla wszystkich istot na tym grajdołku. I wcale nie mam tu na myśli tylko ludzi. Jak SI zareaguje na bakterie czy wirusy, które przystosują się do „zjadania” jej nośników, materiałów z której będzie zbudowana? Ale to już tylko taka moja mała dygresja.
Czy polecam tę książkę? Tak, zdecydowanie tak. To jednak była fajna przygoda, tym bardziej, że zmotywowała mnie to poszerzenia kręgu swoich zainteresowań. Nie wspomnę już, że dzięki tej rozmowie, dowiedziałem się sporo rzeczy o łuszczycy i innych „fajnych” zagadnieniach. Dialogi, mimo pewnego ograniczenia ze strony SI, były bardzo wciągające. Zdecydowanie, to była jedna z fajniejszych przygód z książką jakie odbyłem w tym roku.
Ps. – sami musicie sprawdzić, czy to, co wam napisałem, zgodne jest z prawdą. Może tylko skłamałem, a może źle zinterpretowałem przeczytany tekst? Zapraszam was do zabawy w detektywa. Pozdrawiam serdecznie
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.