Jan Kazimierz nigdy nie cieszył się sympatią, ani historyków, ani własnych poddanych. Królewskie inicjały ICR, czyli „Ioannes Casimirus Rex”, już za życia Wazy, odczytywano jako „Initium Calamitatis Regni” – czyli „początek klęsk królestwa”. I nie da się ukryć, że sporo w tym prawdy. Pozbawiony wsparcia swej żony Ludwiki Marii która zmarła w 1667 roku, król, mający coraz częstsze napady różnej maści chorób, zaczął przemyśliwać o abdykacji. Stało się to po dłuższych przygotowaniach we wrześniu 1668 roku, gdy udało mu się uzyskać obietnicę zabezpieczenia finansowego. Pozostawiał kraj niemiłosiernie zniszczony i osłabiony. Wojny, prowadzone bezustannie w latach 1648-1667, przyniosły utratę lenna pruskiego oraz ubytki terytoriów na wschodzie Rzeczypospolitej na korzyść Rosji. Kraj był ogromnie spustoszony i wyludniony (straty ludności wynikłe nie tylko z samych walk, ale i powtarzających się epidemii i głodu). Wojna domowa z Lubomirskim spolaryzowała polskie społeczeństwo, zwłaszcza wśród magnaterii, średniej szlachty oraz wojska. Polityka monetarna króla, zmierzająca do szybkiego spłacenia długów wobec wojska, przyczyniła się do depresji pieniądza (tzw. tymfy i boratynki, które wybijano w ogromnych ilościach). Ostatecznie Jan Kazimierz wyjechał do Francji, gdzie prowadził spokojne życie, przebywając głównie w Paryżu. Tam też zmarł 16 XII 1672 roku (w Nevers).
Właśnie na kanwie tych wydarzeń Antoni Chrzonstowski nakreślił swą powieść pod tytułem „Aquila”, który był takim ostatnim sprawiedliwym coraz szybciej podupadającej Rzeczypospolitej. Ten zamaskowany bohater, wykształcony we Włoszech, a przez to wyzbyty naszych polskich przywar (no ok, większości z nich) ma ogromnie sielski charakter – sprytny, ale nie ponad miarę, szlachetny, ale głównie na własne potrzeby lub potrzeby swych znajomych, idealista gdy to tylko mu wygodne… No i ma brata bliźniaka, z którym wymieniał się rolą bohatera, by nieść „oświecenie i sprawiedliwość” pośród rozhukanej, niesprawiedliwej braci szlachty. Oczywiście, początkowo nikt o tym nie wie, ale później wszystko zaczyna się gmatwać. Wrogowie stają się przyjaciółmi, a szlachetność zaczyna się rozsiewać niczym samosiejki na łące…
Przyznam, że początkowo nawet spodobał mi się ten pomysł i długo byłem zafascynowany tą przygodą. Niestety, Autor zastosował coś, czego ogromnie nie lubię. Mam na myśli silną adaptację do warunków wymowy XVII-wiecznych mieszkańców Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nagminne stosowanie zwrotów łacińskich, nawet jeśli znam większość ich znaczeń, nie zaglądając do wyjaśnień, jest ogromnie obciążające. Podejrzewam, że czytelników ten zabieg, nawet jeśli jest jak najbardziej zrozumiały, odstręczy od dalszej lektury jako coś trudnego. To tak samo, jak z „Wojną i pokojem” Tołstoja, gdzie francuskie zwroty utrudniały mi lekturę naprawdę fajnej książki. No, ale w zaciśniętymi zębami, da się to przetrawić.
Książkę czytało się szybko, momentami z wypiekami na twarzy. Pomysł ciekawy, taki polski Zorro. Jeśli macie ochotę na niezobowiązującą rozrywkę, w dobrym towarzystwie, zapraszam was po sięgnięcie po tę lekturę. Na pewno was nie znudzi, a i da wam możność zapoznania się z uwarunkowaniami społeczno-politycznymi Rzeczypospolitej czasów pomiędzy abdykacją Jana Kazimierza a intronizacją Michała Korybuta Wiśniowieckiego. To powieść przygodowa z ogromną korupcją i zdeprawowaniem w tle. A propos – czy wiecie, że to sam król Jan Kazimierza, chcąc przeprowadzić na siłę wprowadzenie elekcji vivente rege (za życia władcy), nagminnie korumpował urzędników – senatorów, posłów, magnatów, wręczając im sowite łapówki za pomoc w realizacji, jakże bezsensownego projektu, którego uczepił się jak rzep psiego ogona? Nie? To serdecznie zapraszam do poszukiwania takich perełek historycznych. Myślę, że przygoda z Aquilą – Orłem, będzie dla was początkiem odkrywania historii naszego kraju, równie inspirującą, jak sama powieść. Zapraszam serdecznie ;D
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.