O kraju Santa Costa w Ameryce Południowej mało kto słyszał. Niewielkie państewko, które właściwe niczym się nie wyróżnia na tle państw większych i bardziej wpływowych, zarówno na kontynencie, jak i na całym globie. O kraju Santa Costa w Ameryce Południowej mało kto słyszał. Do czasu, gdy odkryto tam złoża tantalu – rzadkiego i bardzo pożądanego minerału.
Gry komputerowe z serii „Far Cry” są dość popularne i mają swoich fanów na całym świecie. Jest to seria z pierwszoosobowych strzelanek z sandboksowym modelem rozgrywki. Generalnie gry te słyną z widowiskowych pojedynków przy użyciu różnorakiej broni, choć w ostatnich latach twórcy serii trochę eksperymentują i zmieniają realia przedstawionego świata, zabierając graczy w bardziej odległe czasowo rzeczywistości, jak na przykład prehistoria czy – po drugiej stronie spektrum – świat alternatywny w klimacie cyberpunku.
Dlaczego jednak o tym wspominam? Otóż komiks „Far Cry. Łzy Esperanzy”, jak już sam tytuł sugeruje, należy do uniwersum gier, a konkretniej – jest prequelem do szóstej części gier z serii. (Warto jednak pamiętać, że komiks jest osobnym dziełem kultury i powinien być w stanie funkcjonować jako zamknięta całość, a więc tak też należy go oceniać).
Główny bohater – Juan Cortez, osobowość z pewnością barwna i niejednowymiarowa – tak naprawdę do szczęścia potrzebuje tylko jednego, a mianowicie partyzantki. Od dłuższego czasu podróżuje po krajach i miejscach dotkniętych konfliktem, gdzie oferuje swoje doświadczenie i kompetencje. Oczywiście temu, kto jest w stanie najwięcej zapłacić. Tym razem trafia do owego Santa Costa, w którym trzy obozy interesują się złożami tantalu i chcą je zagarnąć. Strony konfliktu rywalizujące ze sobą o władzę i wpływy to: parta burżuazji z córką byłego przywódcy (który został zamordowany) na czele, junta wojskowa, którą nie tak dawno temu założył generał Di Stefano oraz grupa rewolucjonistów, którzy chcą bronić praw rdzennej ludności i praw robotników. To właśnie ich lider, Max Purillo, jest tym, który wynajmuje Juana Corteza, licząc w walce na jego umiejętności. Cortez się zgadza, gdyż pieniądze, które może zdobyć, jeśli przechyli szalę zwycięstwa małe nie są, a to motywacja jak żadna inna. Sytuację w kraju ma poprawić zamach na generała Di Stefano. Ale kiedy sprawy idą tak, jak powinny?
Otrzymujemy od twórców krótki komiks, krótki, bo ma mniej więcej osiemdziesiąt stron. I to wydaje mi się w tym przypadku wadą tej pozycji. Cierpi na tym zwłaszcza jego pierwsza połowa – mam wrażenie, że wszystko dzieje się tam za szybko. Przedstawienie bohaterów, prezentacja tła rozgrywających się wypadków czy zawiązanie całej akcji nie mogą stuprocentowo wybrzmieć przez fakt, że zwyczajnie nie jest tym sprawom poświęcone wystarczająco dużo czasu na kartach komiksu, przez co z kolei czytelnik może się pogubić. Brak tutaj bardziej rozwiniętej ekspozycji, która konstytuowałaby sytuację przedstawioną i dzięki czemu łatwiej byłoby utrzymać komiksowi naszą uwagę.
Druga połowa radzi sobie już lepiej zarówno z przedstawieniem scen, jak i z rozłożeniem czasowym poszczególnych elementów fabuły. Choć uważam, że sam finał znowu jest nieco przyspieszony. Więc powracam tutaj do wniosku poczynionego wyżej – gdyby komiks liczył więcej stron, i.e. byłby bardziej rozbudowany i trochę lepiej przemyślany pod względem proporcji, z pewnością by na tym nie ucierpiał, a mógłby tylko zyskać.
Razi też pewna szablonowość. Trochę brak tutaj kreatywnych rozwiązań. Nie jest to historia zupełnie przewidywalna, ale oryginalności też tu raczej szukać próżno. Właściwie to kolejna opowieść podłożona pod schemat, który znamy już w różnych wariantach.
Historia natomiast zyskuje postaciami, a w szczególności protagonistą – jest to bohater barwny, który zdecydowanie przyćmiewa resztę na kartach komiksu. Jest to jedna z tych postaci, którą zwyczajnie da się polubić od pierwszych stron i z zaciekawieniem śledzi się jej poczynania i przeżywane przygody.
Opowieść to niedługa, której dość sporo można zarzucić. W moim odczuciu niestety zbyt dużo, by mogła się obronić jako dobry komiks. Powielania utartych schematów, gubienia czytelnika w akcji i niewyważonych proporcji nie da się niestety zatuszować świetnym protagonistą i przyjemną dla oka kreską.