Odwiedzając rokrocznie Dolny Śląsk, zwiedzamy wiele ciekawych miejsc. Maszerujemy różnymi szlakami, odwiedzamy miejsca kultu, jaskinie, kopalnie, ruiny zamków. Dlatego też z nieskrywanym zainteresowaniem sięgnąłem po książkę Leszka Adamczewskiego, poznańskiego pisarza i dziennikarza, który w Blasku ukrytego złota opowiada o dolnośląskich tajemnicach wojennych związanych z drugą wojną światową i czasem powojennym. Czasem, gdy w tych rejonach najwięcej miała do powiedzenia Armia Czerwona i jej decydenci.
Do maja 1945 roku tereny Dolnego Śląska były w granicach Trzeciej Rzeszy. Niemcy w popłochu uciekali pod naporem radzieckiej armii. Nie udało im się wywieźć wszystkiego z tych jakże pięknych miejsc, w tym z ulubionych przeze mnie Sudetów. Część wywieźli w głąb Rzeszy, ale spora część wpadła w ręce radzieckich wojsk. A czy to wszystko, co było do zagrabienia? Co takiego mogło zostać ukryte przez Niemców przed nacierającą armią nieprzyjaciela?
W arcyciekawej opowieści Pana Leszka Adamczewskiego poznamy wiele dolnośląskich miejsc, o których i ja nie miałem zielonego pojęcia! Ba! W niektóre z nich zamierzam się wkrótce wybrać! Zainteresowałem się podziemiami w Kamiennej Górze, gdzie mieściły się podziemia Kompleksu Arado. To tam miały być produkowane części do samolotów i inne materiały dla uzbrojenia niemieckiej armii. To tylko jedna z wielu ciekawych atrakcji związanych z wydarzeniami związanymi z najstraszliwszą w dziejach ludzkości wojną światową. Zaciekawił mnie rozdział o Bielicach. Stamtąd ruszymy zdobywać szczyty z Korony Gór Polski na przełomie czerwca i lipca.
To tylko jedna atrakcja, a jest ich bardzo dużo. Same Góry Sowie to istna zagadka i wiele tam jeszcze wyjdzie na jaw. Wiele zasypanych, ukrytych, ale powoli eksploratorzy, poszukiwacze skarbów i historycy studiują tereny i archiwalia, by dokonać przełomu i np. odnaleźć znany z wielu opowieści złoty pociąg. Czy coś znajdą? Wszystko jest możliwe, bo wiele miejsc zostało perfekcyjnie zamaskowanych, a ludzi, którzy mają jakieś informacje od swoich poprzednich pokoleń, jest już tak mało, że pewnie wkrótce nie będzie nikogo, kto może "sprzedać" jakieś rzetelne informacje.
Krótkie rozdziały zaciekawią czytelnika. Do tego czarno-białe fotografie, działające na wyobraźnię tych, którzy pragną znaleźć nieodnalezione. Do tego poznajemy nazwy miejscowości w języku niemieckim, które teraz mają polskie nazwy. Zdecydowanie polecam. Z chęcią przeczytam inne pozycje napisane przez autora.
Książkę otrzymałem z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję i polecam się na przyszłość.