Rok 1919. Po śmierci dziadka młoda Angielka Emmaline Moore odkrywa, że jej ojciec, którego dotąd uważała za umarłego, wyjechał do Kanady wkrótce po jej urodzeniu. Marząc o nawiązaniu z nim serdecznej relacji, dziewczyna porzuca całe dotychczasowe życie i wyrusza za ocean, pełna optymizmu i nadziei. Razem z nią udaje się w podróż jej przyjaciel Jonathan, licząc na to, że podczas wspólnej wyprawy uda mu się zdobyć serce Emmy. Nie wszystko jednak toczy się po ich myśli - Randall Moore kandyduje właśnie na stanowisko burmistrza i pojawienie się w jego życiu porzuconej córki mogłoby zrujnować jego karierę. Co okaże się silniejsze: więzy rodzinne czy polityczne ambicje?
“Wielkie nadzieje” to drugi tom serii Kanadyjskie wyprawy, ale każdą część można czytać oddzielnie. Pojawia się krótki epizod z bohaterką pierwszego tomu, ale tym razem autorka skupia się na Emmaline, tworząc ciepłą, choć miejscami trudną opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie i poczucia przynależności.
Towarzyszymy Emmie podczas jej podróży za ocean i pierwszego spotkania z ojcem, które zdecydowanie nie przebiega zgodnie z jej oczekiwaniami, a następnie w żmudnym procesie budowania z nim relacji oraz zaskarbiania sobie sympatii jego żony i starszej córki, które z miejsca zapałały do dziewczyny wrogością. Przyznam, że Emma początkowo irytowała mnie swoją naiwnością i hurraoptymizmem, ale te cechy nie wynikają u niej z niedostatków inteligencji, tylko z dobrego, ufnego serca i z gorącego pragnienia posiadania rodziny. To jedna z tych bohaterek, z których zachowaniami i wyborami często można się nie zgadzać, a mimo to nie sposób ich nie polubić i nie życzyć im jak najlepiej.
Mimo to znacznie ciekawszą postacią jest dla mnie Jonathan, który od lat kocha Emmę i zawsze stawia jej dobro ponad własnym, ale w końcu staje przed wyborem, który unieszczęśliwi go, cokolwiek zdecyduje. Mężczyzna dodatkowo zmaga się z nerwicą wojenną - przeżycia z frontu nie dają o sobie zapomnieć, utrudniając mu normalne funkcjonowanie. Zarówno w kwestii zdrowia, jak i relacji z Emmą, Jonathan musi walczyć z własną dumą, aby odnaleźć pokój i szczęście. Autorka stworzyła też grono ciekawych postaci drugoplanowych, na czele z Corinne, jedną z sióstr Emmy, która przechodzi piękną przemianę i dojrzewa na naszych oczach.
Myślę, że tytuł “Wielkie nadzieje” można odnieść zarówno do oczekiwań Emmy względem jej ojca, jak i do marzeń Jonathana o poślubieniu jej, a nawet do politycznych dążeń Randalla. Każde z nich musi jednak dogłębnie przemyśleć swoje pragnienia i motywacje, i podjąć szereg trudnych decyzji, choć nie unikną bólu i ranienia się nawzajem.
Powieść powinna spodobać się miłośnikom lekkich romansów historycznych, podszytych jednak głębszymi wartościami. Wiara bohaterów jest ważnym elementem tej historii, dodaje im sił, prowadzi na właściwe ścieżki, pomaga przezwyciężać własne słabości i otwiera oczy na prawdę, którą mają tuż przed nosem, ale upór, duma i źle ukierunkowane pragnienia nie pozwalają im jej dostrzec. Dla mnie była to bardzo przyjemna, inspirująca lektura i chętnie zapoznam się z resztą cyklu oraz z pozostałymi powieściami autorki.