,,- Wyborne! - zachwycił się Kangur. - Skąd to masz?
- Z miejsca, które minąłeś zbyt szybko, od kogoś, z kim rozmawiałeś zbyt krótko. Aby znaleźć szczęście, musisz ze mną wrócić.''
Było sobie raz dwóch przyjaciół – bardzo różnych, dodajmy. Kangur był szybki, zwinny i niecierpliwy, a Dziobak powolny, uważny i nieco zachowawczy. Postanowiwszy odnaleźć szczęście Kangur rzucił się szybko do wykonania zadania – Dziobak zaś podumał chwilę i podreptał do przodu w swoim tempie.
Dokąd zaprowadziła ich ta podróż? Czy znaleźli szczęście? Jak ono wyglądało? Było duże, małe, białe, czarne, kudłate albo pokryte łuskami? Może smakowało jak maliny albo jak czereśnie? Albo w ogóle było czymś, co nie ma kształtu i co trudno nazwać?
I jaką rolę – czy jakąś w ogóle? - odegrały zwierzęta, które Kangur i Dziobak spotkali na swojej drodze? Mała Lotopałanka, szybkie Emu, zakompleksiony Diabeł Tasmański, sympatyczne Koale, Pelikan będący prawdziwym szefem kuchni, śmieszka Rzekotka, wierny Pies Dingo oraz przerażający Pyton?
,,JAK Kangur i Dziobak próbowali ZNALEŹĆ SZCZĘŚCIE'' to naprawdę ciepła, sympatyczna i wywołująca uśmiech na twarzy książka skierowana do czytelników powyżej szóstego roku życia (głównie ze względu na długość, więc młodsze dzieci oswojone z dłuższymi książeczkami mogą bez przeszkód poznać tę historię). Co jest w niej szczególnie ciekawe to to, że można czytać ją na dwa sposoby: po kangurzemu – czytając tylko tekst zapisany wielkimi literami lub po dziobaczemu – czytając wszystko normalnie.
Dzięki temu historia Kangura pędzi do przodu jak on sam – skaczemy po tekście gnając przed siebie i widzimy ile historii nam umyka, ile tekstu zostaje w tyle, ile rzeczy moglibyśmy się dowiedzieć gdybyśmy tylko na chwilę zwolnili, zatrzymali się w biegu...
Z kolei opowieść Dziobaka płynie w powolnym, spokojnym tempie. Nie znaczy to, że jest nudna – o nie! Jest naprawdę ciekawa i pouczająca, bo dzięki uważności Dziobaka poznajemy bliżej mnóstwo zwierząt i dowiadujemy się wielu rzeczy o szczęściu i o tym, czym ono jest lub może być
dla różnych istot.
Morał tej opowieści zaś jest taki, że szczęścia tak naprawdę nie można zdefiniować – dla każdego oznacza ono coś innego. Dla Koali będzie to wspólne spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi, i gapienie się w gwiazdy; dla Psa Dingo pomoc, jaką może zaofiarować a dla Lotopałanki będzie to spełnianie marzeń.
Ale na tym nie koniec! Bo historia Kangura i Dziobaka przypomina nam, że za szczęściem nie można gonić – bo taka gonitwa nie tylko pozbawia nas sił i czyni z nas gburowate stworzenia, których prawie nikt miło nie wspomina ale też sprawia, że mimowolnie pomijamy te wszystkie drobne rzeczy dnia codziennego, które mogą sprawić, że czujemy się szczęśliwi. Samolot lecący wysoko po niebie, poranny śpiew sikorek, zapach świeżo ściętej trawy albo wilgotnej ziemi po deszczu...
Dlatego czytając książkę z dzieckiem warto zacząć od opowieści Kangura – od szybkiego, kilkunastominutowego przeskoczenia przez książkę. To wzmocni przekaz i skłoni do refleksji. W sumie nie tylko młodego czytelnika, ale trochę i nas samych.