"Nie każdy otrzymuje to, na co liczył, ba, czasem dostaje nawet jeszcze mniej".
Cudowna okładka i trzy hasła na jej przodzie, które mnie przyciągnęły – "dwie kobiety, argentyna pulsująca życiem, wielkie nadzieje". Owszem, wszystko to znalazłam na kartach tej powieści, jednak znalazłam także nieco rozczarowania i ambiwalentnych uczuć. Cykl ten został nazwany "Sagą argentyńską", a ja zaryzykowałabym stwierdzenie, że to doskonały scenariusz do argentyńskiej telenoweli.
Sofia Caspari to ukrywająca się pod pseudonimem literackim Kirsten Schutzhofer, czyli autorka dość popularnych powieści historycznych. Ogromne wrażenie na pisarce zrobiły podróże po Ameryce Środkowej i Południowej, w tym po Argentynie. "W krainie kolibrów" to pierwszy tom sagi rodzinnej, który w Niemczech znalazł się na liście bestsellerów tygodnika "Der Spiegel".
Rok 1863, do ówczesnej ziemi obiecanej, czyli Argentyny napływają rzesze europejskich emigrantów. Na statku płynącym do Buenos Aires zaprzyjaźnia się ze sobą trójka ludzi – Anna, pochodząca z niższej warstwy społecznej, na którą w Ameryce czeka już rodzina, Viktoria – bogata dama płynąca do swojego męża oraz Julius, który pragnie udowodnić ojcu swoją rację odnośnie własnej przyszłości. Wspólna podróż na zawsze łączy ze sobą losy bohaterów, którzy po zejściu na ląd muszą zmierzyć się z zupełnie nową rzeczywistością.
"W krainie kolibrów" to napisana w typowo epickim stylu, z widocznym rozmachem, pierwsza część trzytomowej sagi, która ukazuje nam świat, jaki obecnie możemy spotkać jedynie na kartach podręczników do historii. XIX wieczna Argentyna w latach, gdy masowo napływali do niej zarobkowi emigranci to dla wielu z czytelników mało znany obszar, który dzięki prozie Sofii Caspari może stać się nieco bardziej znajomy. Losy trójki głównych bohaterów to w zasadzie przykłady wielu tysięcy innych, którzy przybyli na ten ląd w celu lepszego życia. Autorka na przykładzie Anny, Viktorii oraz Juliusa ukazała jak kraina dobrobytu traktowała nowych mieszkańców – jedni dorabiali się majątków, inni zaś żyli w nędzy i tak również umierali. Widoczne podkreślenie przez pisarkę ówczesnych kontrastów, nierówności społecznych, braku poszanowania dla ludzkiego życia oraz kwestii walk z rdzennymi mieszkańcami pampy, czyli Indianami to na pewno elementy, na które warto zwrócić uwagę podczas tej lektury. Niewątpliwie Sofii Caspari udało się oddać w dużej mierze klimat tamtych, szalonych czasów, gdzie można było łatwo dorobić się fortuny i jednocześnie spaść do rynsztoka.
Pierwszy tom sagi argentyńskiej jest w moim przekonaniu nieco przegadany. Powieść składa się bowiem z ponad sześciuset stron, z których jedna trzecia mogłaby spokojnie zostać z książki usunięta lub zastąpiona bardziej wyrazistą kreacją portretów psychologicznych bohaterów. Otóż podczas lektury tego dzieła miałam nieodparte wrażenie, jakobym czytała prawie gotowy scenariusz argentyńskiej telenoweli z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, w której z odcinka na odcinek dzieje się naprawdę sporo, gdzie losy bohaterów cały czas się ze sobą splatają oraz występują mało realistyczne wydarzenia. Nie mogłam bowiem zrozumieć niektórych zachowań Anny czy Viktorii, jak chociażby niezapomniany wątek szantażu, a potem dozgonnej przyjaźni pomiędzy tymi kobietami. Dlatego też od pewnego momentu w fabułę książki zagłębiałam się z przymrużeniem oka.
Jestem pewna, że duża ilość czytelników znajdzie w pierwszym tomie sagi Sofii Caspari to, czego szuka w tego typu literaturze, czyli ludzkie żądze, namiętności, miłość, przyjaźń, intrygi oraz ciekawie zarysowane tło historyczne. Ja w zasadzie również to znalazłam, jednak z pewnym niedosytem zamknęłam ostatnia stronę tej książki. Przede mną kolejny tom wobec którego mam o wiele większe oczekiwania.