UWAGA! Możliwe spoilery dotyczące poprzednich części!
"Pamiętniki Wampirów" to jedna z pierwszych wampirzych serii, jakie przeczytałam i pierwsza, która mi się spodobała. Zaczęłam ją czytać ponad rok temu i wyczekiwałam z niecierpliwością kolejnej części, siódmej z kolei, pt. "Dusze Cieni". Gdy wreszcie udało mi się dokonać jej zakupu, lekturę wciąż odkładałam na później na rzecz innych pozycji. Przez ten czas zdążyłam nauczyć się pisać mniej kulawe recenzje, a mój gust literacki stał się nieco bardziej wyszukany, a ja sama bardziej wybredna i coraz trudniej mi dogodzić, zwłaszcza jeśli chodzi o historie zapisane na papierze. Czy "Pamiętniki Wampirów", niegdyś uwielbiana przeze mnie seria, wciąż jest dla mnie tak samo wartościowa, jak przed rokiem? Czy nadal uważam, że to świetna powieść? O tym się przekonacie, gdy przeczytacie dalej.
Elena wyrusza w podróż do Mrocznego Wymiaru, by odnaleźć Klucz i uwolnić Stefano. Wraz z Bonnie i Meredith udają niewolnice Damona, by się tam dostać. Nie spodziewa się, że to będzie takie trudne i będzie wymagało od niej tyle poświęcenia.
Damon jest dziwny. Inny. Od kiedy Shinishi zabrał mu jego wspomnienia, chłopak często traci pamięć. W dodatku zachowuje się inaczej, nie-Damonowo. Nie tylko w stosunku do Eleny. Stał się bardziej opiekuńczy i robi wszystko, by chronić dziewczyny, nawet własnym kosztem. Ale nawet on skrywa jakąś tajemnicę. Czyżby jego oblicze było tylko maską?
Mroczny Wymiar skrywa wiele pułapek i niebezpieczeństw. Czy uda im się uwolnić Stefano i wrócić do domu? A co, jeśli ten dom już nie istnieje? W Fell's Church lisołaki nadal sprawują swoje rządy i ani myślą się wymieść. Całe szczęście miasto ma swoich obrońców - pełnego zapału i energicznego Matta, oraz dwie staruszki: byłą kapłankę, która nie może wstać z łóżka i meduim, kontaktującą się ze swoją zmarłą mamą i bojącą się szybkiej jazdy. Ale czy to wystarczy, by pokonać Maisao i Shinishiego? Lisie rodzeństwo nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać.
Jak już wspomniałam, serię zaczęłam czytać dość dawno i miałam długą przerwę. W dodatku wampiry zdążyły mi się lekko przyjeść i obecnie staram się ich unikać. Ale wszyscy widzą tytuł serii, więc już z góry można założyć, że to o wampirach będzie tutaj mowa. Ale może mi się nie zwróci. MOŻE.
Swoją analizę zacznę od treści. Książka całkiem ciekawa, choć były elementy przewidywalne jak diabli. Część scen była przesłodzona, a przynajmniej jak na mój gust, a Mroczny Wymiar mało mroczny. Irytowała mnie także ilość dobra zasianego przez bohaterów w tym drugim świecie, gdzie słońce nigdy nie wschodzi. Aż się w głowie kręciło, gdy czytałam mdłe sceny, w których Elena poświęcała się dla innych.
Nie podobało mi się także rozkręcenie wątku Delena, bowiem według mnie, Damon buja się w Bonnie, tylko jeszcze o tym nie wiem, a raczej już o tym zapomniał. Nie lubię także jego dobrej strony, bo on mi się od początku kojarzył ze złem, ciemnością. I weź tu się teraz, człowieku, przestaw. Muszę jednak przyznać, że wątek był bardzo interesujący, zwłaszcza "ten drugi Damon, przykuty do skały i więziony przez Damona". Fanką Stefano nigdy nie byłam, bowiem wkurza mnie większość wampirów-wegetarian, bo według mnie, każde stworzenie nocy powinno być złe, i już. Irytuje mnie ta jego wielka szlachetność.
Mimo pewnej niechęci do Stefano i Eleny, polubiłam postacie mniej ważne, takie jak Shinishi, Maisao, czy też Bonnie, pani Flowers (nie ma to jak oryginalne nazwisko), oraz Caroline. Lubię tą wariatkę i mam nadzieję, że jej wątek zostanie jeszcze bardziej rozwinięty w kolejnym tomie.
Styl pani Smith jest specyficzny. Wydaje mi się taki inny, rozpoznawalny. Odnoszę też wrażenie, że gdyby autorka się bardziej postarała, to książka byłaby jeszcze bardziej intrygująca. A może to wina tłumacza? Tego nie wiem. Myślę, że jej sposób pisania jest młodzieńczy, ale ma w sobie coś dorosłego, wyniosłego. Mimo to, powieść czyta się szybko i lekko. Warsztat autorki znacznie się poprawił od części pierwszej i widać to gołym okiem. Narracja trzecioosobowa w tej serii ukazuje nam dużo więcej, niż gdyby historię opowiadała tylko Elena.
Wiele osób porównuje książkę do serialu, ale moim zdaniem, to dwie różne bajki. Początkowo wspólnie dzieliły niektóre wątki i postacie, ale gdy skończył się pierwszy sezon więcej zaczęło je dzielić, niż łączyć. Serial nie pomyli się z książką - to jest gwarantowane.
Mimo swoich wad, książka ma w sobie to coś, co kazało mi ją czytać do końca i sprawiło, że mi się podobała. Z pewnością przeczytam ostatni tom, zwłaszcza po zakończeniu, jakie zafundowała nam autorka. Było niespodziewane i nieprzewidywalne. Gdy już myślałam, że nic się już nie wydarzy, nagle... BUM! I oto się zaczęło dziać. Zaskoczyło mnie to. Wywołało ono uśmiech na twarzy i sprawiło, że mam ochotę dowiedzieć się, jak zakończy się cała historia.