Legenda arturiańska jest tematem niewyczerpanym. Kiedy wydawałoby się, że już wszystko napisano na jej temat, że podjęto próby interpretacji jej elementów na wszystkie sposoby, z użyciem wszystkich możliwych form ekspresji twórczej, nagle pojawia się ta książka. Oczekiwałam kolejnej powieści przygodowej, podobnej do dziesiątek innych związanych z tematem, a tu bardzo miłe zaskoczenie. Jest tu i owszem przygoda, napięcie i niebezpieczne próby odkrycia tajemnicy, ale jest również uczta intelektualna związana ze spotkaniem z Inklingami i ich poglądami. I przede wszystkim dlatego warto sięgnąć po tę pozycję.
David C. Downing to wytrawny znawca twórczości C. S. Lewisa, autora cyklu narnijskiego i widać, że jest zafascynowany elitarnym klubem oksfordzkich wykładowców, którego najświetniejszymi reprezentantami byli wspomniany C.S. Lewis, Charles Williams i J.R.R. Tolkien. Nie będę tutaj wyjaśniać skąd pochodzi nazwa nieformalnego stowarzyszenia ani prezentować jego składu. Zaintrygowanych zachęcam do własnych poszukiwań. Wspomnę tylko, że dotąd nie miałam pojęcia, jak inspirujące mogą być spotkania w pubie przy kuflu piwa.
W trakcie lektury odnajdujemy bez trudu wspólne cechy łączące autora z Tomem McCordem, głównym bohaterem. On również studiował na UCLA, a potem został wykładowcą w Pensylwanii, on także podróżował z kobietą zbierając materiały do książki. Mam wrażenie, że dzięki powieści spełnił swoje marzenie, aby zasiąść przy jednym stole z ludźmi, których podziwia.
.
Akcja rozgrywa się w roku 1940 w Anglii. Młody amerykański naukowiec planuje napisać przewodnik po miejscach związanych z legendą o królu Arturze. Jego wielkim marzeniem jest znalezienie niezbitych dowodów na to, że Artur istniał. Marzy, że jego książka odniesie sukces, a on sam przejdzie do historii, jako ten, który opisał postać z krwi i kości. Niestety, okazuje się, że jego prace poszukiwawcze są komuś nie w smak. Czyżby zbliżył się za bardzo do jakiejś niebezpiecznej tajemnicy? Szukając pomocy, nawiązuje kontakt z grupą oksfordzkich intelektualistów, znaną jako Inklingowie. Ich wskazówki będą bezcenne i nakierują Toma na właściwą drogę, aby mógł odnaleźć to, czego pragnie naprawdę.
W podróży tropem legendarnego władcy towarzyszy mu poznana na pozór przypadkowo Amerykanka, Laura Hartman, która również dąży do spotkania ze słynnymi wykładowcami. Pragnie zrozumieć sens swoich niezwykłych snów, przepełnionych symboliką religijną i średniowieczną.. W jednym z nich pojawia się śpiący król z lwem u stóp. Tak więc oboje szukają swojego króla. On - z ukrytym pragnieniem wiecznej sławy, ona - by zrozumieć siebie. Tom będzie musiał jednak odejść od ustalonego planu i skupić się na włóczni przeznaczenia. To do niej prowadzą bowiem sny Laury. Legenda głosi, że kto jest w jej posiadaniu, jest niezwyciężony i zawładnie światem.. A niektóre informacje wskazują na to, że być może trafiła w ręce Hitlera.
Napięcie jest budowane powoli i bardziej na poziomie myśli niż zdarzeń. Autor wykorzystał oryginalne wypowiedzi pisarzy. Oparł się na ich publikacjach. I mam wrażenie, że bardziej istotne stało się przybliżenie czytelnikowi tych niezwykłych postaci niż opowiedzenie historii poszukiwania włóczni. Owszem są znani, jako wielcy autorzy, ale już dużo mniej, jako wielcy myśliciele. Poruszyła mnie zwłaszcza rozmowa z Tolkienem, rozpoczynającym właśnie pracę nad książką, która znana będzie na świecie jako „Władca pierścieni” oraz mądre dyskusje na temat wiary i związanych z nią dylematów. Wszyscy trzej twórcy byli bowiem ludźmi głęboko wierzącymi. Zwrócić warto uwagę zwłaszcza na książki autora cyklu o „Narnii”, dotyczące tego tej problematyki.
Tom przeżywa całkowita przemianę duchową pod wpływem spotkań z Inklingami i swojej tajemniczej towarzyszki. Z człowieka żądnego sławy staje się pełnym pokory wobec świata i jego tajemnic. Nie pragnie już posiąść tajemnej wiedzy. Pozostawia włócznię tam, gdzie jej miejsce, w świecie legend. I właśnie to jest istotne przesłanie zawarte w powieści Downinga. Pewne rzeczy należy pozostawić tam, gdzie są. Nie wszystko musi być odkryte, dostępne, skatalogowane. Są rzeczy, których piękno tkwi w tym, że są niewidoczne, nienamacalne, niedostępne. Nie trzeba wszystkiego dotknąć, aby w to uwierzyć. Główny bohater odnajduje za to dużo więcej, niż mógł się spodziewać. Odnajduje sens swojego życia.
Największa wartość powieści tkwi nie w historii o poszukiwaniu legendarnych osób i przedmiotów, ale w jej warstwie filozoficznej. Co nie zmienia faktu, że emocje czysto przygodowe towarzyszą nam od pierwszych stron.
„W poszukiwaniu króla” to lektura obowiązkowa dla miłośników wspomnianych już pisarzy, legend związanych z królem Arturem, Templariuszami i niebanalnych opowieści o na pozór dobrze znanych historiach. Książka wymaga podstawowej wiedzy, bo bez niej jest całkowicie niezrozumiała. Zawiera wiele aluzji do innych utworów literackich, historii, filozofii i religii. Nie ma objaśnień terminologii, więc wnioskuję, że autor założył, iż czytelnik nie będzie laikiem. Zachęcona do pogłębienia wiedzy na temat tego znakomitego kręgu oksfordzkich intelektualistów, sięgnę w pierwszej kolejności po dzieła C.S. Lewisa. Mam bardzo osobiste wrażenie, że właśnie o to panu chodziło, panie Downing.