To chyba najdłużej trwający literacki romans w moim przypadku. Poczynania Ebiego śledzę od roku 1999 kiedy to ukazała się pierwsza część cyklu pt.: „Śmierć w Breslau”. Pamiętam, jak wielkie wrażenie wywołała na mnie postać głównego bohatera. Eberhard Mock - koneser dobrych trunków i wyszukanego jedzenia to postać niepospolita. Ten posługujący się swobodnie łaciną miłośnik filozofii i znawca kultury starożytnego Rzymu zdecydowanie odbiega od wizerunku stereotypowego gliniarza - bezmyślnego brutala. Jego błyskotliwy umysł, wyrosły na gruncie solidnego klasycznego wykształcenia sprawia, że śledzenie jego poczynań to prawdziwa erudycyjna rozrywka. Z radością po raz jedenasty wybrałam się w podróż do Breslau.
Jedenasty tom przygód postrachu wrocławskich bandziorów trzyma poziom. Jak zawsze mamy skomplikowane, wielowątkowe śledztwo i duszny klimat mrocznego Wrocławia. To co uwielbiam w książkach Krajewskiego to właśnie ukazanie Breslau jako równorzędnego bohatera powieści. Autor umiejętnie gra przestrzenią, ukazując klimat zadymionych mordowni i spelun, nielegalnych kasyn i zamtuzów. Solidna znajomość historycznej topografii miasta czyni z powieści swoisty przewodnik. To dodatkowy smaczek.
Znajdujemy się w roku 1934. Do Mocka przychodzi panna Kretschmar z autystycznym synem i zgłasza zaginięcie swojego partnera i ojca dziecka. Wkrótce kobieta zostaje zamordowana, a Mock będzie zmuszony zająć się niezwykłym dzieckiem. Oto ziszcza się najgłębsze pragnienie Mocka, będzie ojcem. Rolf jest sawantem. Mały geniusz matematyczny ma szczególny dar w dziedzinie probabilistyki. Dwa morderstwa i cudowny chłopiec na którego czyha kryminalny półświatek. W ten sposób nasz radca kryminalny zostanie wplątany w sam środek rozgrywek hazardowych i narazi się potężnym ludziom. Kto za tym stoi? Czy bohater spełni się jako ojciec? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na Mocka? Zachęcam do lektury.
Wielbiciele retro kryminałów nie zawiodą się. Znajdziemy w prozie Marka Krajewskiego typowe dla czarnego kryminału motywy: postać pięknej femme fatale, tajemniczą działalność sekt i tajnych stowarzyszeń, wreszcie sam główny bohater – człowiek doświadczony przez los, którego życie prywatne nie jest sielanką. Na koniec pragnę zwrócić uwagę potencjalnych czytelników na misterną konstrukcję kompozycyjną naszej powieści. Jak to bywa u Krajewskiego – kompozycja klamrowa. W tym wypadku nawet z podwójnym prologiem i podwójnym epilogiem! Wszystko przemyślane i spójne. Nic więcej nie zdradzę. Zainteresowanych zapraszam do literackiej podróży. Breslau tajemniczy i mroczny czeka na śmiałków, którzy odważą się zgłębić tajemnice jego zakamarków.