Åsa Larsson przenosi nas do zaśnieżonej Kiruny, gdzie Rebeka Martinsson znajduje zwłoki bestialsko zamordowanej kobiety. Na ciele ofiary znajdują się liczne ślady ukłuć. Jedynym świadkiem może być wnuk kobiety, siedmioletni Marcus. Problem w tym, że chłopiec nie pamięta niczego, co wydarzyło się tamtej nocy. Dodatkowo w toku śledztwa okazuje się, że los nie oszczędza rodziny chłopca. Wszyscy jego krewni zginęli w na pozór nieszczęśliwych wypadkach. Tylko czy jedna rodzina może mieć aż tyle pecha? Rebeka postanawia przyjrzeć się bliżej dziwnym wypadkom w rodzinie chłopca i nie odpuszcza nawet wtedy, kiedy jej rywal z biura prokuratora odbiera jej śledztwo. Do czego to doprowadzi upartą panią prokurator? Przekonajcie się sami.
To moje pierwsze spotkanie z Åsą Larsson, ale naczytałam się o jej twórczości tylu pozytywnych opinii, że ciekawość zwyciężyła i postanowiłam sprawdzić, czy faktycznie jest taka dobra. Muszę przyznać, że spodziewałam się jednak czegoś innego, ale nie mogę powiedzieć, że się rozczarowałam.
Bardzo spodobała mi się podróż w czasie, jaką zafundowała nam autorka. Bo poza tym, że obserwujemy jak postępuje śledztwo, cofamy się też do roku 1914, kiedy to młoda nauczycielka Elina Pettersson przybywa do Kiruny, żeby rozpocząć nowe, lepsze życie. Jak to się ma do obecnych wydarzeń? Otóż są one z ową nauczycielką związane bardzo mocno. Uwielbiam historie, w których mamy do czynienia z dwoma płaszczyznami czasowymi, które w jakiś sposób łączą się ze sobą, więc żeby zrozumieć teraźniejszość, musimy też koniecznie spojrzeć w wydarzenia z przeszłości. I muszę przyznać, że historia nauczycielki jest równie fascynująca i wciągająca, co ta współczesna, dotycząca śledztwa w sprawie morderstwa.
Larsson poświęca też dużo miejsca życiu prywatnemu bohaterów, przez co są bardzo dobrze nakreśleni, a czytelnik może ich lepiej poznać. Wdawanie się w prywatne sprawy postaci, sprawia z kolei, że akcja toczy się dosyć leniwie i rozwleka w czasie. Nie będę ukrywać, że zdecydowanie wolę kryminały, gdzie wszelkie wątki nie związane ze śledztwem są ograniczone do minimum. Po pierwsze nie odwraca to uwagi czytelnika, a po drugie książkę czyta się wtedy ze zdecydowanie większym napięciem. Tutaj mi tego zdecydowanie zabrakło i na palcach jednej ręki mogłabym policzyć momenty, w których naprawdę wstrzymywałam oddech z przejęcia.
Nie oznacza to jednak, że mi się nie podobało. Muszę przyznać, że naprawdę bardzo dobrze się czytało, lekko i płynnie. Nie można autorce odmówić talentu, potrafi zaciekawić swoją opowieścią, dzięki świetnemu pomysłowi na wyjątkowo zamotaną fabułę, pełną zagadek i tajemnic z przeszłości.
Jak na powieść kryminalno-obyczajową – rewelacja. Nie wiem, czy jest lepsza, czy gorsza od poprzednich książek autorki, ale chętnie sięgnę po inne tytuły, żeby się o tym przekonać. Jeśli ktoś zaczytuje się w skandynawskich kryminałach, to jestem pewna, że się nie zawiedzie. W końcu nie bez powodu ta książka została szwedzkim kryminałem roku 2012.